Jackiewicz wygrał po brzydkim pojedynku, kolejny skalp ukraińskiej piękności

Rafał Jackiewicz (48-14-2, 22 KO) wielkimi krokami zbliża sie do upragnionego zwycięstwa numer 50. na zawodowych ringach. W sobotę w Radomiu pokonał jednogłośnie na punkty Bułgara Stiliana Kostowa po jednostronnym i pozbawionym emocji starciu.

Organizator Mariusz Grabowski na główną walkę wieczoru zaprosił zaprawionego w bojach Rafała Jackiewicza, który skrzyżował rękawice z Bułgarem Stilianem Kostowem. 39-latek z Mińska Mazowieckiego wykorzystywał swoje doświadczenie, nie pozwolił "Still Killerowi" na rozwinięcie skrzydeł i w spokojnym tonie prowadził tę rywalizację.

Niestety Kostow nie zamierzał ryzykować i wdawać się w wymiany, na czym cierpiało widowisko. Jackiewicz robił swoje, koncentrując się na bezpiecznym dobrnięciu do końca pojedynku, jakby myślami będąc już przy kwietniowej batalii z Michałem Syrowatką na gali Polsat Boxing Night. Po dziesięciu rundach Jackiewicz zwyciężył na punkty (100-90, 100-90, 98-92), ale kibice byli niezadowoleni z postawy weterana, który zresztą w chwilę po ogłoszeniu werdyktu przeprosił za brak ringowych wrażeń

A co się działo wcześniej podczas imprezy Budweld Boxing Night?

Miejscowy Michał Żeromiński (10-2, 1 KO) miał dostarczyć swoim kibicom sporo emocji i tak w istocie było. Marcin Cybulski (8-6-2, 7 KO) pomimo wielkiej ambicji nie mógł przeciwstawić się gospodarzowi i ustępował mu umiejętnościami. Z kolei "Żeroma" schodził z linii uderzeń, bił precyzyjniej, skuteczniej, choć momentami musiał zmagać się ze wściekła ofensywą przeciwnika. Oglądaliśmy dziesięć rund twardego boksu - ambicja vs. technika, prawdziwa męska konfrontacja. Widowisko przednie, choć wynik nie mógł być inny: 100-90, 100-90 i 99-91 na korzyść Żeromińskiego.

Techniczny pokaz boksu, a właściwie szermierki na pięści, zaprezentowała Sasza Sidorenko (3-0). Piękna Ukrainka z polskim paszportem spotkała się z byłą oponentką Ewy Brodnickiej, Monicą Gentili (4-5, 1 KO). Zdecydowanie niższa Włoszka miała problem, by nadążyć za świetnie poruszającą się Sidorenką, która ponadto zaskakiwała szybkimi ciosami i świetnymi hakami na korpus. Rywalizacja była dość jednostronna, a Ukraince można było zarzucić jedynie nienajlepsze przygotowanie kondycyjne, bowiem w końcówce ciężko oddychała. Werdykt był tylko formalnością, 59-55, 59-55 i 60-54 dla zawodniczki grupy Tymex Boxing.

Na papierze w Radomiu najciekawiej zapowiadała się batalia polsko-polska pomiędzy Damianem Wrzesińskim (9-0-1, 4 KO) i Michałem Leśniakiem (3-1, 1 KO). Obaj wchodzili na ring z nieskazitelnym rekordem, a "zero" podtrzymał pierwszy z nich. Wrzesińskim świetnie atakował korpus, wydłużał swoje kombinacje, wykazując większy arsenał ofensywnych możliwości. Leśniak dochodził do głosu w drugiej połowie potyczki, ale to było zdecydowanie za mało, by marzyć o końcowym triumfie. Sędziowie punktowali 58-56, 58-56 i 58-57 dla "Wrzosa".

W interesującym zestawieniu kategorii średniej Mateusz Rzadkosz (2-0-1) spotkał się z Tomaszem Gromadzkim (1-0-1, 1 KO). Sześciorundowy pojedynek lepiej rozpoczął młodszy Rzadkosz, który kontrolował poczynania rywala lewym prostym, jednak był ostrożny i koncentrował się przede wszystkim na kontrach. W końcówce inicjatywę przejął Gromadzki, szukał ringowej wojny i choć nie był szczególnie precyzyjny, to imponował agresją i chęcią zwycięstwa. Sędziowie ogłosili remis (57-57, 57-57, 58-56 Gromadzki), a wokół werdyktu pojawiło się sporo dyskusji, na pewno pięściarzem lepiej ułożonym technicznie był Rzadkosz.

Zobacz wideo: Powrót "Diablo"

Komentarze (0)