Piotr Jagiełło: Anthony Joshua to wzór idealnego mistrza świata wagi ciężkiej (opinia)

Jaki jest przepis na idealnego mistrza świata wagi ciężkiej? Powinien mierzyć 198 cm wzrostu, ważyć nieco ponad 110 kg, mieć udaną karierę amatorską, na zawodowstwie solidarnie nokautować kolejnych rywali. I zdobyć pas w wieku 26 lat.

Piotr Jagiełło
Piotr Jagiełło
PAP/EPA / EPA/SEAN DEMPSEY

Anthony Joshua dokonał rzeczy wyjątkowej. Pamiętam wielu obiecujących pięściarzy, którym wróżono zawrotne kariery, a na koniec okazywali się wyłącznie mistrzami podwórka i odchodzili w niepamięć. Z mistrzem olimpijskim z Londynu jest inaczej, takich zdolności atletycznych nie ma prawdopodobnie nikt inny w królewskiej dywizji wagowej. Do tej pory mieliśmy zakodowany w głowie pewien schemat - skoro zawodnik obdarzony jest znakomitymi warunkami fizycznymi, to ma z pewnością braki w poruszaniu się po ringu, dynamice i przekrojowości. Joshua udowadnia, że jest pięściarzem "renesansu" i łączy w sobie cechy do tej pory uznawane za wykluczające się.

Winston Churchill powiedział kiedyś, że historia jest pisana przez zwycięzców. Brytyjczyk już zapisał piękną kartę, a dopiero wyjął pióro. Tytuł mistrza świata zdobyty w 16. walce? Robi wrażenie. Charles Martin nie był traktowany poważnie, nie postrzegano go jako wielkiego czempiona (i słusznie!), ale do tej pory był synonimem niewygodnego stylu walki. W Londynie wyglądał tak, jakby wpadł we własną pułapkę, nie wiedział, jak dobrać się do skóry pretendenta, a gdy po pierwszej przestanej rundzie nieśmiało próbował wyprowadzić cios, został skarcony kontrą z prawej ręki i usiadł na tyłku. Dobry bokser uczy się na błędach, znakomity minimalizuje liczbę popełnianych gaf, a Martin? Kilka sekund później dał się złapać na tę samą akcję i bum. Po walce. Cóż, rywalizuje się tak, jak pozwala przeciwnik. "AJ" nie pozwolił na nic.

Tyson Fury przed pierwszym pojedynkiem z Władimirem Kliczką mówił, że jego rywal jest marzeniem sponsorów - elegancję łączy z inteligencją, unika brzydkich słów, kontrowersyjnych zachowań i nieobyczajnych wybryków. Ukrainiec w 2014 roku namaścił Joshuę na swojego następcę i nie zrobił tego przez przypadek. Panowie mają kilka cech wspólnych - wspomniany iloraz inteligencji, szacunek do drugiego człowieka, etos pracy. I w gablocie obaj trzymają złoty medal olimpijski, który w symboliczny sposób scala przedstawicieli dwóch generacji wagi ciężkiej. Joshua ma olbrzymie wsparcie sponsorskie, a jego wartość rynkowa wzrosła kilkukrotnie.

Uwielbiam brytyjski rynek bokserski, który jest najbardziej klimatyczny na świecie. To, jakie zainteresowanie wzbudza nowy posiadacz trofeum IBF można nazwać już Joshuomanią. Mówiłem o tym nieśmiało po ceremonii ważenia, gdy widziałem tłumy ludzi wspierających miejscowego bohatera. O historii z biletami sprzedanymi w 90 sekund na walkę z Martinem napisano już wiele. To tylko fakty, liczby. Nie do podrobienia za to była atmosfera panująca w O2 Arena w Londynie. Joshua podbił serca fanów, Wielka Brytania oszalała na jego punkcie, a to dopiero początek drogi. Fundamenty pod majestatyczny pomnik zostały wylane, posąg nie będzie stał na glinianych nogach.

Obserwuj autora na Twitterze >>>

Zobacz inne teksty Piotra Jagiełły

Zobacz wideo: Sezon na rower. Rusza Skandia Maraton Lang Team
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×