W listopadzie 2015 roku Tyson Fury sprawił jedną z największych niespodzianek wagi ciężkiej ostatniej dekady i wypunktował Władimira Kliczkę w Dusseldorfie. Sięgnął po pasy czempiona WBA, IBF, WBO i IBO w królewskiej dywizji i wydawało się, że jego kariera nabierze olbrzymiego rozpędu. Tak się jednak nie stało. "Król Cyganów" zwlekał z doprowadzeniem do rewanżowego boju z Ukraińcem, aż w końcu gruchnęła informacja, że zażywał kokainę i miał problemy osobiste. Olbrzym stracił wszystkie tytuły i zapowiedział odpoczynek od boksu. Wcześniej ponoć zmagał się z depresją i myślami samobójczymi.
Według słów jego trenera i wujka, Petera Fury'ego, 28-latek wrócił do katorżniczej pracy na sali treningowej i planuje już powrót między liny.
- Tyson biega i codziennie regularnie trenuje. Spodziewajcie się go w ringu na przełomie kwietnia i maja. Na pewno wróci do boksu, będzie silniejszy i nastawiony pozytywnie. Będzie chciał pokazać, że jest najlepszym ciężkim na świecie. To będzie jego zemsta - powiedział szkoleniowiec.
Wymarzonym rywalem Fury'ego byłby czempion World Boxing Council, Deontay Wilder, który 25 lutego w Alabamie ma skrzyżować rękawice z Andrzejem Wawrzykiem.
- To byłby wielki bój. Obaj są gadatliwi, waleczni i wielcy. Cóż to byłoby za widowisko! - dodał Peter Fury.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 53. Joanna Jędrzejczyk: przenosiny do Ameryki to była słuszna decyzja [4/4]