Niedawno na Facebooku Marioli Gołoty pojawił się wpis, który przykuł uwagę wielu internautów. Żona jednego z najlepszych polskich pięściarzy w historii wypowiedziała się na temat byłych trenerów "Andrew". Pochwały zebrał Sam Colonna, który przez lata siedział w narożniku naszego rodaka. Ostrzej pani Gołota obeszła się z innym człowiekiem.
- Potrzeba ogromnej odwagi i przyzwoitości, by poddać swojego zawodnika, tym samym narażając się na złość sportowca oraz krytykę środowiska, niż biernie czekać, aby pięściarz sam się poddał, by sędzia zatrzymał walkę lub by pięściarz został znokautowany. W całej karierze najgorszym trenerem Andrzeja okazał się człowiek, dla którego życie, jak i zdrowie człowieka nie miało zbyt dużej wartości, jako że sam kiedyś zabił człowieka oraz inny jego zawodnik stracił życie w ringu.
Kibice bardzo szybko połączyli fakty i doszli do tego, o kim Mariola Gołota pisze. To Al Certo. Trener, który zasłynął z tego, że nazwał naszego pięściarza facetem w spódnicy po walce z Mikem Tysonem.
"Wracaj, skur*****u!"
W październiku 2000 roku Andrzej Gołota wszedł do ringu z "Bestią". Przydomek Tysona w zupełności odpowiadał jego bokserskiej naturze. Swoich rywali często demolował z agresją, która przypominała dzikie zwierzę w trakcie ataku na swoją ofiarę. Amerykanin siał postrach, ale po latach przyznał, że tamtego dnia w Auburn Hills to on był przerażony.
- Gołota uważany był za najbrutalniejszego boksera świata. Pomyślałem: "co ja tu robię z tym wielkim świrem?" - przyznał.
Wraz z pierwszym gongiem Tyson zapomniał o strachu. To on już w pierwszej rundzie posłał na deski Polaka. "Andrew" był zaskoczony, bo nie takiego początku się spodziewał. W przerwie z narożnika naszego rodaka padły zaskakujące słowa. Andrzej powiedział do Certo "stop the fight" (zatrzymaj walkę), ale trener nie zamierzał tego słuchać.
Baraże o Primera Division: Getafe w finale. Zobacz skrót meczu z Huescą [ZDJĘCIA ELEVEN]
"Bestia" poczuła krew. Druga runda była całkowicie pod dyktando Tysona. Po niej doszło do rzadko spotykanych scen. W narożniku Gołoty zaczęła się awantura. Polak zakomunikował swojemu opiekunowi, że na trzecią rundę nie wychodzi. Podszedł do sędziego, aby przekazać swoją decyzję. Certo był wściekły i próbował siłą wsadzić podopiecznemu ochraniacz do ust.
- Wracaj, skur*****u! Nie rób tego, ku**a! Wstawaj i wygraj tę walkę! - krzyczał spanikowany trener.
Polski pięściarz nie posłuchał. Pokręcił się po ringu, a następnie uciekł do szatni. Skąd taka reakcja? "Andrew" miał pretensje do sędziego, że nie dostrzega licznych fauli ze strony rywala. Taki sam żal miał do Certo, który nie reagował, gdy jego zawodnik obrywał głową od Tysona.
- Obiecywał mi, że będzie bacznie obserwował to, co stanie się w ringu, że będzie bezpiecznie. Okazało się, że Tyson uderzył mnie głową, rozwalił mi łuk brwiowy, a Certo tego nie widział. To było dla mnie zaskoczeniem. Ta walka nie miała dalej sensu, powinna zostać zatrzymana - tłumaczył potem Polak.
"Zajmowałem się facetem w spódnicy"
Dla amerykańskiego trenera decyzja podopiecznego była skandalem i jednocześnie wielkim wstydem. Po walce udzielił wypowiedzi, która już na stałe zapisała się w historii boksu i często była przypominana przy kolejnych walkach Gołoty.
NA NASTĘPNEJ STRONIE PRZECZYTASZ, CO CERTO POWIEDZIAŁ O GOŁOCIE, JAKICH OBRAŻEŃ DOZNAŁ "ANDREW" W WALCE Z TYSONEM I DLACZEGO TRENER NIE DOSTAŁ PIENIĘDZY
[nextpage]- Niektórzy faceci mają jaja, jak Joe Louis czy Rocky Marciano, a niektórzy po prostu ich nie mają. To była walka, w której jeden z rywali był w spodenkach, a drugi w spódnicy. Ja niestety zajmowałem się tym w spódnicy - mówił wściekły Certo.
W innym wywiadzie szkoleniowiec zarzucał Polakowi, że ten zawiódł tysiące swoich rodaków, a do ringu wszedł tylko po to, aby dostać pieniądze.
- Kiedy przygotowywałem Gołotę do walki z Tysonem, spotkaliśmy się na dużym campie z kilkoma tysiącami Polaków. Oni patrzyli się na Gołotę jak na Boga. Nie widziałem niczego podobnego w karierze. On stał przed nimi i przysięgał, że nigdy ich nie zawiedzie. I właśnie w walce z Tysonem, już po pierwszej rundzie, jak wrócił i usiadł na stołek, mówi do mnie "poddaj mnie". To samo było przed trzecią rundą, aż wreszcie sam uciekł. Tak jak robi to bokser, który wchodzi do ringu, by zgarnąć ustalone pieniądze, a nie po to, by stoczyć walkę. Było to niesportowe zachowanie.
Wypowiedzi Certo jeszcze bardziej podkręciły niezdrową atmosferę wokół Gołoty. W hali został wygwizdany, a rodacy szyderczo odśpiewali mu "sto lat". Potem zaczęły się pogróżki i to na tyle poważne, że Andrzej i jego najbliżsi byli chronieni przez FBI.
- Zakleili mi zamek do biura, żebym nie mogłam wejść, zamalowali szyby, były telefony z pogróżkami... Tym zajęło się FBI. To nie była krytyka w internecie, to był atak fizyczny na naszą rodzinę! - wspominała żona pięściarza w "Fakcie".
Tymczasem Al Certo nie poniósł żadnych konsekwencji. Wiele osób zgadzało się z nim, że Gołota to tchórz. Z czasem jednak zaczęły wychodzić na jaw nowe fakty. Pierwszy to taki, że Tyson walczył pod wpływem marihuany i potem werdykt pojedynku zmieniono na "no contest". Drugi fakt to stan "Andrew" po walce. W ringu doznał pęknięcia kości policzkowej. Jeden z lekarzy miał stwierdzić, że kontynuowanie pojedynku mogłoby się skończyć trwałym kalectwem.
- Już po pierwszej rundzie Andrzej po polsku mówił do mnie: "przerwijcie walkę". Natychmiast powtórzyłem to Alowi, a ten zaczął się drzeć: "nie ma mowy, Andrew, musisz ku**a walczyć". Certo zwariował. Wiem, że skoro Andrzej zadecydował się walczyć mimo kontuzji, to powinien walczyć do końca. Ale Certo zachował się nie fair. Jak mógł nie widzieć, że Gołota dostał głową? Jak mógł powiedzieć, że jeden bokser miał spodenki, a drugi spódniczkę?! - wspomina promotor Ziggy Rozalski.
To wszystko pokazuje, że rację miał Gołota, który uciekł z ringu, a nie trener, który niespecjalnie przejmował się zdrowiem podopiecznego. Do dzisiaj ich relacje są złe, a w jednym z wywiadów "Andrew" zapytany o Certo, krótko odpowiedział.
- Nie chcę znać człowieka. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Przeprosił, ale pieniędzy miał nie dostać
Potem zaczęły pojawiać się przecieki na temat przygotowań do walki z Tysonem. Al Certo podobno nie należał do łagodnych trenerów. Padały nawet stwierdzenia, że Amerykanin psychicznie torturował naszego pięściarza. To może wyjaśniać, dlaczego szkoleniowiec nie prowadził największych gwiazd światowego boksu.
Walka Tysona z Gołotą przysporzyła mu wiele problemów. Nie tylko ucierpiała jego reputacja. Po ostrych atakach na Andrzeja jego żona zapowiadała, że rozważy pozew o zniesławienie. W dodatku zapowiedziała, że Certo za swoje wypowiedzi nie otrzyma żadnego wynagrodzenia. Jak sprawa się zakończyła, nie wiemy, ale tak były trener Polaka mówił kilka miesięcy po słynnym starciu.
- W kontrakcie nie było zapisane, że nie mogę mówić tego, co myślę. Cóż, może rzeczywiście trochę przesadziłem. Z drugiej jednak strony ciężko pracowałem i wypłata mi się należy. Co prawda od czasu walki z Tysonem minęło już ponad pół roku, ale nie przejmuję się, że nie otrzymałem dotychczas pieniędzy. Jest wiele możliwości, by je odzyskać - komentował Certo w "Gazecie Wyborczej".
Wcześniej natomiast, bo już kilka dni po walce, Amerykanin wycofał się z obraźliwych słów i przeprosił Gołotę za nazwanie go facetem w spódnicy.
- Cztery dni temu powiedziałem wiele negatywnych opinii, komentując zachowanie mojego podopiecznego. Byłem nieświadomy stanu zdrowotnego, w jakim znajdował się bokser po zakończeniu drugiej rundy. Teraz rozumiem, że jego decyzja była słuszna" - napisał Certo w oświadczeniu, wysłanym do firmy promocyjnej Main Events. "Teraz wiem, że kontuzjowany zawodnik nie mógł kontynuować walki. Chciałbym oficjalnie przeprosić Gołotę za wszystko, co mogłoby go obrazić - napisał w oświadczeniu.
Kolejne lata pokazały, że to Certo wiele stracił, bo w środowisku bokserskim przestał się liczyć. Gołota natomiast stoczył jeszcze kilka prestiżowych pojedynków, z czego trzy o mistrzostwo świata. Upragnionego tytułu wprawdzie nie zdobył, ale kibice do dziś wspominają go z sympatią i nawet wybaczyli mu ucieczkę przed Tysonem.