Ograniczenie wolności na okres czterech miesięcy, oficjalne przeprosiny w mediach, wpłatę zadośćuczynienia na rzecz Ewy Piątkowskiej oraz zwrot kosztów procesu - taki wyrok wobec Ewy Brodnickiej kilkanaście dni temu (14 stycznia 2021) wydał Sąd Okręgowy w Warszawie (więcej szczegółów TUTAJ >>).
To efekt zdarzenia sprzed prawie czterech lat. W czerwcu 2017 roku po gali bokserskiej w gdańskiej Ergo Arenie Brodnicka podeszła do Piątkowskiej i uderzyła ją pięścią w twarz. Całą sytuację nagrały kamery monitoringu. Poszkodowana zgłosiła sprawę do sądu. Po kilku latach - wygrała. Teraz skomentowała całą sytuację.
- Wiem, że wyrok ją zaskoczył, bo do tej pory zawsze była ratowana z kłopotów przez sędziów. Zapomniała jednak, że sąd to nie ring - powiedziała w rozmowie z serwisem Interia.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tego talentu Chalidowa nie znaliśmy. Co za umiejętności!
Piątkowska twierdzi, że jej rywalka z ringu od początku kłamała w tej sprawie. Nie chciała się przyznać do winy, kluczyła, zasłaniała się ochroną. A teraz dodatkowo śmieje się z wyroku (chodzi o to prowokacyjne zdjęcie >>). Piątkowska dodała jednak, że to wszystko to "maska", a tak naprawdę wyrok mocno dotknął Brodnicką.
Obie czołowe polskie pięściarki spotkały się w ringu we wrześniu 2015 roku. Wówczas - na punkty - wygrała Brodnicka. Choć decyzja sędziów wzbudziła wiele kontrowersji i część kibiców do dzisiaj twierdzi, że Piątkowska została skrzywdzona.
Mimo wielu prób nigdy nie doszło do rewanżu. Dla Piątkowskiej to jedyna porażka w karierze. Brodnicka w październiku 2020 roku straciła pas mistrzowski federacji WBO. Przegrała z Amerykanką Mikaelą Mayer.