Miotła z zagranicy zaskoczyła listonosza. Dyscyplina utrzymywana przez pasjonatów

Getty Images / Robert Cianflone / Curling
Getty Images / Robert Cianflone / Curling

- Polski Związek Curlingu z powodu skrajnie złego zarządzania od lat boryka się z patologiami, nieprawidłowościami i kłopotami finansowymi - podkreślają Adela Walczak i Kasper Knebloch z Curling Łódź. Mimo problemów dyscyplina ma swoich zwolenników.

[b]

Mateusz Kozanecki (WP Sportowe Fakty): Curling trafił do Polski bardzo późno, bo dopiero na początku XXI wieku. Jak zaczęła się państwa przygoda z tą dyscypliną?[/b]

Adela Walczak i Kasper Knebloch (Curling Łódź): Ja zaczęłam grać w curling w 2005 roku, natomiast Kasper w 2007. W tym czasie istniało już kilka klubów curlingowych w Polsce. Rozegrano także parę razy mistrzostwa kraju w tej dyscyplinie. W 2003 roku utworzono Polski Związek Curlingu, my jednak nie mieliśmy okazji obserwować samych narodzin tej dyscypliny w Polsce.

Jak wyglądały początki rozwoju curlingu? Gdzie odbywały się treningi, mecze oraz jak zdobyliście sprzęt?

A.W.: Sekcja curlingu łódzkiego AZS-u, gdzie stawiałam swoje pierwsze kroki na lodzie, trenowała na lodowisku Bombonierka. O ile dobrze pamiętam było to o 6 rano w niedziele, zanim ruszały - bardziej rentowne - ślizgawki. Lód był krzywy, kamienie początkowo były pożyczone. Dopiero później dorobiliśmy się swojego kompletu. Pierwszą szczotkę do curlingu zamówiłam w Szwajcarii - przyszła owinięta stretchem. Listonosz, który nam ją dostarczał, nie omieszkał orzec, że szajba nam odbiła, że zamawiamy miotłę do podłogi z zagranicy. Kolega z sekcji załatwił to inaczej, przerobił szczotkę od podłogi na curlingową. Startowaliśmy w mistrzostwach Polski i zajmowaliśmy ostatnie miejsca, ale frajda była niesamowita.

Dlaczego zdecydowaliście się akurat na tę dyscyplinę? Skąd u państwa zamiłowanie do curlingu?

A.W.: O uprawianiu curlingu marzyłam od dziecka, od momentu, kiedy po raz pierwszy zobaczyłam ten sport w telewizji. Od razu wiedziałam, że to jest to. Curling chyba po prostu pasuje do mojego charakteru. Drużyny są małe, ale bardzo zgrane, panuje wyjątkowa atmosfera, jest emocjonująca rywalizacja, ale bardzo kulturalna i w duchu fair play.

K.K.: Miałem to szczęście, że w moim bliskim otoczeniu była osoba, która już trenowała curling. Gdy się o tym dowiedziałem, bardzo chciałem spróbować i tak to się zaczęło. Curling łączy w sobie wiele aspektów. Z jednej strony ważna jest odpowiednia strategia i taktyka, z drugiej dobre przygotowanie fizyczne. Ponadto, pomimo że curling jest sportem drużynowym, i bez zgrania i współpracy ciężko osiągnąć jakikolwiek wynik, to każde zagranie jest w pewnym sensie indywidualne, ponieważ najwięcej zależy od zawodnika puszczającego kamień. Znajdzie się coś dla każdego.

ZOBACZ WIDEO Skoki narciarskie na PGE Narodowym? Adam Małysz mówi o jednym warunku

Jak zacząć przygodę z curlingiem? Jaki sprzęt jest konieczny i z jakimi kosztami wiąże się uprawianie tej dyscypliny?

K.K.: Osoba zaczynająca swoją przygodę z curlingiem nie potrzebuje żadnego sprzętu. Kamienie stanowią oczywiście stałe wyposażenie toru lodowego, natomiast pozostałe atrybuty curlera, czyli szczotkę oraz specjalną śliską nakładkę na but można wypożyczyć z klubu. Na trening curling należy zabrać ze sobą jedynie parę czystych sportowych butów na zmianę. Zmiana butów przed wejściem na lód jest konieczna, aby nie wnosić zanieczyszczeń, które mogą wpłynąć na tor jazdy kamienia. Oprócz tego potrzebne będą wygodne spodnie oraz ciepła bluza. Koszt udziału w godzinnych zajęciach grupowych z instruktorem to około 30-40 złotych.

Kiedy stwierdzimy, że curling to jest to, możemy pokusić się o zainwestowanie we własną szczotkę curlingową, co wiąże się z wydatkiem około 500 złotych, a także profesjonalnych butów (900-1000 złotych). Zajęcia dla początkujących ruszą na łódzkiej hali curlingowej od września. Będzie można przyjść jednorazowo i spróbować, jak to jest rzucić kamieniem, oraz zagrać krótki mecz lub zapisać się na kurs bądź regularne treningi. Po opanowaniu podstaw, można rywalizować w turniejach i ligach.

Jakim zainteresowaniem cieszyła się ta dyscyplina na samym początku obecności w Polsce i jak jest teraz?

K.K.: Trudno w prosty sposób odpowiedzieć na to pytanie. Jeżeli porównać liczbę drużyn startujących w mistrzostwach Polski, można zauważyć tendencję spadkową. Dekadę temu, np. w MP Juniorów brało udział kilkanaście drużyn. W tym roku te zawody po raz pierwszy w historii nie odbyły się z uwagi na zbyt małą ilość zgłoszeń. Mistrzostwa Polski kobiet lub mikstów rozgrywane były kiedyś dwuetapowo, z eliminacjami. Dziś zainteresowanych udziałem jest dużo mniej. Negatywną rolę odgrywa tutaj Polski Związek Curlingu, który z powodu skrajnie złego zarządzania od lat boryka się z patologiami, nieprawidłowościami i kłopotami finansowymi. Te sprawy zajmują im tyle czasu, że już nie starcza na działalność statutową, taką jak popularyzacja czy rozwój dyscypliny.

Z drugiej jednak strony, wszędzie tam, gdzie pojawiają się kamienie i lodowy tor, choćby prowizoryczny, nie narzekamy na brak chętnych do gry w curling. Wspaniale widać to na przykładzie torów, które każdego roku, przez trzy miesiące, goszczą na Zimowym Narodowym. Warszawski Media Curling Club, którego członkowie prowadzą tą inicjatywę, ma ogromny napływ nowych zawodników.

Siłą napędową rozwoju curlingu w Polsce są przede wszystkim lokalne kluby i pasjonaci, którzy je tworzą - to oni organizują treningi otwarte, turnieje, obozy i kursy. Należy też podkreślić, że w ciągu ostatniej dekady znacznie wzrosła świadomość Polaków o curlingu, dziś już rzadko spotykamy kogoś, kto nie wie, co to jest. Większość jest bardzo entuzjastycznie nastawiona do tego sportu i wielu czeka na okazję, aby go samemu spróbować.

Ile obecnie funkcjonuje ośrodków curlingowych w naszym kraju? Jak wyglądają rozgrywki?

K.K.: Mamy w kraju około piętnastu aktywnych klubów zajmujących się curlingiem. Oprócz Łodzi znajdują się one również na Śląsku, w Trójmieście, Warszawie, Krakowie, Toruniu, Bełchatowie i Poznaniu. Rozgrywane są mistrzostwa Polski w kilku kategoriach, organizowane najczęściej w Warszawie przez Polski Związek Curlingu. Oprócz tego mamy Polską Ligę Curlingu, tworzoną przez Polską Federację Klubów Curlingowych. W tym sezonie rozgrywki odbywały się na pojedynczym torze curlingowym w Bełchatowie i wzięło w nich udział osiem najlepszych drużyn męskich oraz sześć damskich. Funkcjonują również dwie niższe, regionalne ligi - bełchatowska i krakowska. Na przestrzeni sezonu mamy też całą masę innych wydarzeń, jak chociażby obóz i turniej curlingowy w Giżycku, turnieje w Toruniu, Gdańsku, Gliwicach, Bełchatowie, Pawłowicach, Czarnym Dunajcu i Katowicach.

Jak obecnie wygląda sytuacja z infrastrukturą? W zeszłym roku media obiegła informacja o skandalicznych warunkach rozgrywania Mistrzostw Polski w Warszawie.

A.W.: Od początku istnienia w Polsce curling borykał się z problemem braku infrastruktury. Kilka lat temu większość treningów z lodowisk łyżwiarskich przeniosła się na tory curlingowe zbudowane w kilku miejscach w Polsce przy ślizgawkach. Mają tę przewagę, że nie wchodzą na nie łyżwiarze, więc nie jest niszczona tafla - ta do curlingu musi być idealnie równa. Z przyczyn technicznych trudno tam opanować warunki, np. temperaturę czy wilgotność powietrza, które mają duży wpływ na to, jaki jest lód i jak będzie poruszał się po nim kamień. Nierówności, koleiny, szron, kałuże, kapanie z dachu - to wszystko sprawia, że trening, w którym główną rolę ma odgrywać precyzja, traci sens.

Jest też dwutorowy "obiekt" w Warszawie - lodowisko w zrujnowanej hali FSO na Żeraniu. Ponieważ należy on do podmiotu powiązanego z władzami PZC, to właśnie tam ostatnio organizowano najczęściej mistrzostwa Polski. W jakich okolicznościach przychodziło nam grać, może zobaczyć i poczytać każdy. Powstało na ten temat sporo materiałów w mediach, a szokujące warunki były komentowane przez dziennikarzy i sportowców, m.in. Justynę Kowalczyk czy Tomasza Sikorę. Na utrzymanie tego pseudoobiektu szła duża część środków z dofinansowania Ministerstwa Sportu i Turystyki na przygotowania kadry narodowej do startów w ME i MŚ. W związku z tym na faktyczne, sensowne przygotowanie kadry niewiele zostawało.

Niestety, polskim torom curlingowym, nie tylko na Żeraniu, daleko do obiektów, na których uprawia się tę dyscyplinę za granicą - choćby w Czechach, Estonii czy na Słowacji, gdzie najczęściej wyjeżdżają ambitni polscy curlerzy, aby efektywnie trenować. Na szczęście od nadchodzącego sezonu już nie będziemy musieli pielgrzymować do Bratysławy, ponieważ wejdziemy w posiadanie własnej hali w Łodzi. Będzie to nowoczesny obiekt, taki, jakich mnóstwo jest w Kanadzie, Szwecji czy Szwajcarii.

Na kolejnej stronie Adela Walczak i Kasper Knebloch opowiadają, skąd pomysł na powstanie areny curlingowej w Łodzi, a także o nadchodzących wydarzeniach w naszym kraju.
[nextpage]Skąd wziął się pomysł na stworzenie areny curlingowej w Łodzi?

A.W.: To wynik potrzeby i zmęczenia partyzanckimi warunkami, w których od kilkunastu lat gramy. Zdecydowanie zbyt bardzo kochamy i szanujemy curling, żeby patrzeć na dalsze kaleczenie tej dyscypliny, a nie zanosiło się, aby w magiczny sposób hala sama zmaterializowała się kiedykolwiek w Polsce. Po latach gry na polskich i zagranicznych lodowiskach rozumiemy, że pewnych rzeczy się nie przeskoczy - aby zrobić i utrzymać przez cały sezon prawdziwy lód do curlingu muszą zostać spełnione precyzyjne warunki. Do tego potrzebna są specyficzne instalacje, właściwie dobrany sprzęt i przemyślana konstrukcja budynku. Jeżeli sport ma się rozwijać i jeśli chcemy zachęcać do niego nowych ludzi, obiekt nie może odstraszać. Muszą znaleźć się w nim porządne szatnie, strefa, gdzie można usiąść i napić się kawy, pooglądać z trybun mecze. Postanowiliśmy zatem wziąć się do roboty i stworzyć prawdziwy dom dla curlingu w Polsce.

Trudno było przekonać władze miasta do wsparcia tej inicjatywy? Czy otrzymaliście pomoc ze strony władz lub sponsorów?

A.W.: Curling wykracza poza zainteresowanie władz miasta czy województwa. Nasz sport uprawia mniej więcej tyle osób co skoki narciarskie. Nie ma jednak sukcesów na miarę wyczynów Kamila Stocha. Rozumiemy, że zainteresowanie dyscypliną, a co za tym idzie, także publiczne środki, idą za medalami. Miasto i województwo odrzucają za każdym razem nasze oferty na organizację zawodów curlingowych, w których staramy się tylko o niewielkie dofinansowanie.

Było to dla nas od początku absolutnie jasne, że taki obiekt może powstać tylko z prywatnych środków. Takie zresztą jest chyba podejście do każdej dyscypliny, która nie ma spektakularnych sukcesów i wielkiej popularności - chcecie grać, to grajcie za własne pieniądze, chcecie jeździć na mistrzostwa świata - płaćcie sami za te "wycieczki". Znając jednak potencjał tej, jakby nie było, olimpijskiej dyscypliny, staraliśmy się - jak na razie bezskutecznie - o dofinansowanie z MSiT w ramach programu dla inwestycji strategicznych. Minister Witold Bańka powtarza jak mantrę, że środki na szkolenie dzieci i młodzieży są, wystarczy tylko napisać program.

Kolejność działań musi być taka: najpierw obiekt, a później szkolenie dzieci, bo do zatęchłej ruiny żaden rodzic nie puści dziecka na trening. Ogólnie rzecz biorąc, łatwiej o wsparcie byłoby, gdyby pojawiła się drużyna samorodnych talentów, która bez pomocy trenera i bazy szkoleniowej zdobyłaby medal olimpijski!

Choć hala w Łodzi jest jeszcze w budowie, to już teraz w planach są dwie duże imprezy - The Grand Opening Bonspiel oraz WCT Mixed Doubles. Jak ważna dla państwa jest organizacja tych turniejów w kontekście przyszłości dyscypliny w Polsce?

A.W.: The Grand Opening Bonspiel to wydarzenie jednorazowe, które ma na celu uczcić wyjątkowy moment dla polskiego curlingu, czyli otwarcie pierwszej profesjonalnej hali. To okazja do wspólnego świętowania i chrzest bojowy obiektu.

Turniej Mixed Doubles Łódź w ramach prestiżowego cyklu World Curling Tour to naprawdę duża sprawa. Pierwszy raz w Polsce odbędzie się impreza na najwyższym światowym poziomie. Kontrakt został podpisany na dwa lata z możliwością jego przedłużenia i mamy nadzieję, że impreza zagości w kalendarzu na stałe. To wydarzenie to nie tylko frajda dla kibiców curlingu, ale również okazja dla czołowych polskich zawodników na kontakt z najlepszymi światowymi parami i to u siebie, na domowym lodzie.

Oby to było impulsem do poprawy, a właściwie wprowadzenia szkolenia dla zawodników kadry, ponieważ obecnie przepaść pomiędzy Polską a resztą świata, szczególnie w parach mieszanych, jest bardzo odczuwalna. Wraz z decyzją o włączeniu tej kategorii do zimowych igrzysk olimpijskich, większość federacji wzięła się za szkolenie kadr pod tym kątem. Wiadomo, stawką jest kolejny komplet medali. W 2009 roku reprezentacja Polski par mieszanych zajęła 8. miejsce w mistrzostwach świata, a w latach 2016-2018 były to kolejno pozycje 22., 33. i 34. Świat nam ucieka, ma coraz lepsze programy szkoleniowe, korzysta z coraz bardziej zaawansowanych technologii i dogonić go będzie bardzo trudno, ale musimy zrobić wszystko, aby przynajmniej nie stać w miejscu i się rozwijać.

Jakim zainteresowaniem ze strony uczestników cieszą się wspomniane turnieje? Curlerzy chcą przyjechać do Polski? Ilu Polaków pojawi się na lodzie?

K.K.: 20 maja zamknęliśmy zapisy do Grand Opening Bonspiel. Otrzymaliśmy prawie dwa razy więcej zgłoszeń niż przygotowanych miejsc - to chyba rekordowe zainteresowanie turniejem curlingowym w Polsce. W zawodach zobaczymy 32 drużyny, a jedną czwartą stanowić będą ekipy zagraniczne: z Czech, Słowacji, Białorusi, a także Szwecji i kolebki curlingu, czyli Szkocji. Jeśli chodzi o Polaków, to zobaczymy na pewno w komplecie wszystkich medalistów mistrzostw Polski w kategoriach kobiet i mężczyzn. Będzie to najmocniej obsadzony krajowy turniej w ostatnim czasie.

Okres rejestracji do turnieju WCT Mixed Doubles Łódź dopiero się rozpoczął i potrwa do września. Terminarz na sezon 2018/2019 nie został jeszcze nawet oficjalnie opublikowany, a już zarejestrowaliśmy kilkanaście zgłoszeń, w tym od zagranicznych reprezentacji. Mamy maj, federacje dopiero rozpoczynają planowanie nowego sezonu startowego dla swoich kadr, dlatego spodziewamy się drugiej fali zgłoszeń za kilka tygodni, kiedy będą znane wszystkie terminy zawodów.

Czy planujecie państwo przeprowadzenie kolejnych dużych turniejów w Łodzi, w tym również tych najwyższej rangi?

K.K.: Oczywiście. Chcemy wypełnić cały sezon atrakcyjnymi wydarzeniami curlingowymi. W przyszłości chcielibyśmy dla Polski jeszcze jeden lub dwa turnieje z cyklu WCT, natomiast w planie na najbliższy sezon mamy jeszcze przynajmniej pięć ogólnopolskich turniejów różnego rodzaju. Na hali rozgrywana będzie także Polska Liga Curlingu. Nasz obiekt mógłby posłużyć również do organizacji mistrzostw Polski w takich warunkach, na jakie impreza tej rangi zasługuje, ale póki co PZC niestety nie wyraził zainteresowania złożoną przez nas ofertą.

Jak zachęcilibyście państwo do uprawiania curlingu?

A.W.: Sport stanowi ważny element życia wielu ludzi, ale na razie niektórzy nie znaleźli jeszcze "swojej" dyscypliny. Jeżeli myślisz, że piłka nożna, siatkówka, karate czy pływanie nie jest dla ciebie, spróbuj curlingu - to sport inny niż wszystkie. Nie musisz się przystosowywać do curlingu, to curling przystosuje się do ciebie i twojej sprawności. Jesteś na bakier z aktywnością ruchową? Nie szkodzi, u nas będzie się dobrze bawić, niezależnie od tego, czy umiesz zrobić szpagat lub przebiec 100 metrów bez zadyszki. Jesteś silny, szybki i ambitny? Opanuj podstawy curlingu i dołącz do drużyny, która sięgnie kiedyś po złoto olimpijskie. Jeździsz na wózku? W curlingu będziesz miał możliwość spróbować rywalizacji na równym poziomie, bez barier, z tzw. chodziakami. Po prostu miej odwagę spróbować, a być może znajdziesz, tak jak my, pasję na całe życie.

Komentarze (0)