Mecze takie jak Fnatic - Misfits zwykło określać się reklamą rozgrywek. Piątkowe starcie obu drużyn miało w sobie wszystko, by przyciągnąć do LEC rzeszę nowych fanów.
Przede wszystkim, by wyłonić zwycięzcę starcia, potrzeba było aż pięciu map. Fani mogli oglądać swoich ulubieńców na pełnym dystansie, co chwilę doświadczając zgoła odmiennych emocji.
Pierwsze dwie mapy to był pokaz bardzo wyrównanej gry, w której raz jedna, raz druga drużyna cieszyła się z delikatnej przewagi. Ostatecznie zakończyły się one podziałem punktów i o awansie do kolejnej rundy rozstrzygnąć miało bo3.
ZOBACZ WIDEO: To największa polska niespodzianka medalowa w Tokio. "Beka? Nie wiedziałem, że ktoś to usłyszy. Sam siebie rozbawiłem"
Trzecia rozgrywka była pierwszą, na której od początku do końca dominowała jedna strona. Fnatic pokazało się ze świetnej strony, a na wyżyny umiejętności wzbili się gracze z dolnej alei "Pomarańczowych" - "Upsetowi" oraz "Hylissangowi" w tej grze wychodziło niemal wszystko.
Prawdziwą jazdą bez trzymanki była jednak dopiero czwarta mapa. Ją, po bardzo dobrej konsekwentnej grze, zwyciężyło Misfits. I gdy wydawało się, że o wszystkim rozstrzygnąć będzie musiała piąta mapa, Fnatic złożyło protest, a organizatorzy gry, po kilkunastominutowej przerwie, zdecydowali się go przyjąć.
Problemem była nietypowa interakcja przy ulti Ryze'a, przez co gra została wznowiona od 20. minuty. W tym momencie Misfits miało niemal 8 tysięcy złota przewagi i wszystko, by drugi raz udowodnić swoją wyższość.
Dość nieoczekiwanie jednak, rozbite sytuacją "Króliczki", pozwoliły się niemal kompletnie dogonić rywalom. Ostatecznie, o rozstrzygnięciu mapy decydował szalony base race, w którym "Nisqy" z "Upsetem" próbowali we dwójkę unicestwić Nexus rywali nim zgrupowane siły Misfits dopełniłyby dzieła zniszczenia w ich bazie.
Ostatecznie jednak brak minionów Fnatic, a także powrót "HiRiTa" dały dostatecznie dużo czasu reszcie "Króliczków" i na tablicy wyników widniało 2:2.
Ostatnia mapa bardzo także bardzo długo stała na ostrzu noża. Oba zespoły szły łeb w łeb, ale i oba zespoły nie chciały popełnić błędu. Dość powiedzieć, że przez pierwsze pół godziny gry na Summoner's Rift padły zaledwie cztery zabójstwa.
To jednak w 30. minucie miał miejsce pierwszy, niezwykle istotny zwrot akcji. Fnatic, w kluczowym dla siebie momencie zdołało wyeliminować trzech rywali, dzięki czemu bez presji mogli wziąć czwartego smoka i tym samym uzyskać punkt duszowy. Wzmocnienie smoka górskiego rozochociło "Pomarańczowych", którzy po chwili ruszyli także na Barona. Pierwsza próba zakończyła się jednak niepowodzeniem, bowiem "Króliczki" skutecznie odstraszyły rywali od leża Nashora.
Jak jednak mówi przysłowie - co się odwlecze, to nie uciecze. Pięć minut później Fnatic ponownie ruszyło po fioletowe wzmocnienie, tym razem jednak dopinając swego. Chwilę później natomiast udało im się wyeliminować wszystkich rywali, co otworzyło im autostradę do wygranej.
Przed Fnatic teraz najważniejszy mecz sezonu. "Pomarańczowi" zagrają z G2 o awans na tegoroczne Worldsy. Zwycięzca osiągnie cel minimum, przegrany natomiast będzie musiał uznać rok za ogromną klęskę. Początek meczu G2 - Fnatic w niedzielę, 22 sierpnia o godzinie 17:00.
Czytaj także:
- Grupa śmierci niestraszna AGO ROGUE! Polska drużyna o krok od fazy głównej European Masters
- Wow. Robert Lewandowski na równi z Messim i Ronaldo?!