Michał Szydlik z Wiednia: Twardziel Leo

Leo to jednak żelazny facet jest. Konsekwentnie się trzyma wcześniej powiedzianego słowa i bardzo uważa na to co mówi. Nie oznacza to, że nie jest szczery. Broń panie Boże! On tylko ma takie swoje zasady.

W tym artykule dowiesz się o:

W przeddzień meczu o być albo nie być na tych mistrzostwach, a więc tego z Austrią, wybrałem się na konferencję polskiej reprezentacji. Ot tak dla zabicia czasu wskoczyłem w pociąg i po pięciu godzinach znalazłem się w austriackiej stolicy. Na ulicach wypatrywałem polskich kibiców, ale ci chyba jeszcze smacznie spali lub też dopiero wybierali się do Wiednia. Połączenie z dworca na stadion znakomite. Dwie nitki metra, chwila jazdy i byłem na miejscu.

W Centrum Prasowym świeciło jeszcze pustkami, ale później z minuty na minutę przybywało dziennikarzy. Pytań było wiele. A to o skład, a to o nastroje w zespole, a to czego można spodziewać się po rywalu itd. itp. Musieliśmy jednak poczekać z ich zadaniem na głównego bohatera konferencji, a więc wspomnianego już wyżej Don Leo.

Ten zjawił się punktualnie w towarzystwie nowego (starego) kapitana reprezentacji Polski, Jacka Bąka i pani rzecznik naszej kadry, Marty Alf. Selekcjoner z miejsca zapewnił dopytujących się żurnalistów, że on sam czuje się świetnie i to, że nie śpi po rozegranych meczach nie ma wpływu na to jak dobierze taktykę pod następnego rywala. Potem Leo już właściwie odpowiadał tak jakby nie rozumiał pytań albo nie chciał na nie dokładnie udzielić odpowiedzi. Bardziej prawdopodobne to drugie, bo sam sprawdziłem poziom tłumaczy i jak dla mnie byli na wysokim poziomie, taka piątka z plusem. W sumie nic konkretnego człowiek się na tej konferencji nie dowiedział poza tym, że Mariusz Lewandowski zagra, ale nie zagra i że niebo jest niebieskie.

I tak to już jest z tym Leo. Jeden z dziennikarzy później opowiadał pewne zdarzenie związane z naszym Holendrem. Nazwiska nie przytoczę, bo może by sobie tego nie życzył. Mianowicie kiedy Beenhakker usłyszał opinię Zbigniewa Bońka na temat tego, iż w meczu z Niemcami najbardziej zawiedli ci doświadczeni piłkarze, zapytał kogo "Zibi" miał na myśli. Wspomniany dziennikarz przytoczył nazwiska Żurawskiego i Krzynówka. Leo już miał ochotę wbić gwoździa i najwyraźniej zgodzić się z tą opinią, ale znów górę wzięło jego wyrachowanie i zaczął mówić o tym, że liczy się tylko zespół. Osobiście nie mam mu za złe takiego gryzienia się w język. W końcu dobra atmosfera w zespole i budowa mentalności zwycięzców to jeden z kluczy do sukcesu. A sukcesu pragniemy wszyscy. Jeszcze na konferencji Leo zachęcał nas byśmy tańczyli. Ciekawe czy w tanecznym nastroju przywita nas po meczu z Austrią. Ja się z tym tańcem jeszcze wstrzymam.

Z Wiednia - Michał Szydlik

Komentarze (0)