Maciej Czerkas: Dzisiaj wszyscy jesteśmy Turkami

Komu powinni kibicować Polacy i dlaczego właśnie Turkom. Dla wielu z nas impreza w Austrii i Szwajcarii już sie skończyła. Pozostałych mam nadzieję przekonać do skandowania TURKIYE.

W tym artykule dowiesz się o:

W życiu kibica naszej reprezentacji na każdej dużej imprezie przychodzi taki moment (niestety przychodzi bardzo wcześnie, zwykle już w fazie grupowej), kiedy tenże kibic musi zdecydować komu teraz kibicować. Na szczęście tym razem wybór jest prosty. Holandia? Nie, wspieranie faworyta byłoby pójściem na łatwiznę. Chorwacja? Odpada. W rezerwowym składzie ośmieszyli naszych orłów. Rosja? Wystarczy, że jesteśmy skazani na ich ropę i gaz. Wspierać sborną to już podpadałoby pod masochizm. Hiszpania? Mając do dyspozycji taki klimat nie potrzebują mistrzostwa. Włochy? Wszyscy widzieliśmy jak grają. Pozostaje Lukas Podolski (akurat jego drużyna na nasze wsparcie raczej liczyć nie może) i... Turcja. Właśnie, Turcja. Wybór wydaje się oczywisty.

Historycznie zawdzięczamy im wiele. Gdyby nie oni, nie byłoby odsieczy wiedeńskiej. Władcy znad Bosforu nigdy nie uznali rozbiorów Polski. Ale i w czasach zdecydowanie nam bliższych jesteśmy im winni podziękowania za dwie, niesamowicie istotne, sprawy. Po pierwsze dali nam kebab. Już to nakłada wręcz na nas obowiązek bycia z ich piłkarzami na dobre i na złe. Po drugie uwolnili naszą reprezentację od Mirosława S. Sam Mirek też jest im chyba wdzięczny za wybicie mu piłki nożnej z głowy, teraz spełnia się w biznesie, a w reprezentacji najwyraźniej się męczył.

Zostanie Turkami dzisiaj (i aż do finału, miejmy nadzieję) nie będzie polskich kibiców kosztować nawet jednej złotówki. Gadżetów w kolorze czerwonym jest w domach aż nadto. A emocji również zabraknąć nie powinno. Turcy na mistrzostwach grają tak, jak mieli grać Polacy. Dwa mecze przegrane wygrali, do ostatnich minut prezentując wiarę w osiągnięcie tego, czego osiągnąć nie mieli prawa. Dla takich meczów jak ten z Czechami warto być fanem futbolu.

A oglądając ćwierćfinałowy pojedynek Chorwacja - Turcja warto zadumać się nad tym, co też takiego tajemniczego jest nad Bosforem, czego nie ma tutaj, nad Wisłą. Co sprawia, że tureckie kluby, w przeciwieństwie do naszych, coraz bardziej liczą się w pucharach europejskich, a pracy szukają tam gracze pokroju Roberto Carlosa. Przemknęła mi przez głowę myśl, iż może oni po prostu mają plan rozwoju i go realizują... Nie, to nie może być aż tak trywialne.

Ciekawe natomiast, czy komukolwiek w PZPN przyszło do głowy zainteresować się fenomenem tureckiej piłki, spotkać się z przedstawicielami tamtejszej federacji i czegoś może od nich nauczyć? A potem konsekwentnie pracować nad podniesieniem naszego futbolu na poziom gwarantujący, że udział polskiej reprezentacji w Euro 2012 nie będzie tylko epizodem, a pasjonującą walką o przejście kolejnych rund turnieju. A przeciętny kibic, taki jak ja, zapamięta z mistrzostw nie tylko smutną twarz Lukasa po strzeleniu nam gola i wypowiedzi polityków o Rogerze Perejro i Arturze Borubar (niezorientowanych w ostatniej kwestii zapraszam na youtube, wystarczy wpisać "perejro").

Źródło artykułu: