Euro 2016: święto piłkarskie zmącone. "Przypomina to nieco stan wojenny"

Socjolog sportu Radosław Kossakowski z Uniwersytetu Gdańskiego uważa, że święto piłkarskie podczas Euro 2016 schodzi na drugi plan. Jest to spowodowane możliwymi atakami terrorystycznymi.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
AFP
WP SportoweFakty: 10 czerwca rozpoczynają się mistrzostwa Europy we Francji. W środowisku panuje takie przeświadczenie, że podczas turnieju będzie niebezpiecznie z wielu względów. Jak pan odnosi się do takich głosów?

Radosław Kossakowski: Na pewno w stosunku do Euro 2012 zmieniły się czasy i kontekst. Ten kontekst nie dotyczy tak naprawdę spraw kibicowskich, tylko bardziej sprowadza się do ataków terrorystycznych, napływu uchodźców. To jest główny problem. Mówię o tym kontekście, ponieważ może nie wszyscy o tym wiedzą, że służby belgijskie, które przeszukały komputer jednego z terrorystów z Paryża, znalazły plan ataku terrorystycznego na kibiców Anglii podczas meczu z Rosją. Do tego miały być użyte dron i broń chemiczna. To pokazuje, że podczas Euro kluczowe będą kwestie bezpieczeństwa. Wiadomo, że one zawsze były ważne, bo UEFA mocno na nie zwraca uwagę, ale podczas tego turnieju będą one grały jeszcze większą rolę.

Ten dyskurs jest nieco inny podczas tego turnieju. Zwykle mówiło się o burdach kibiców, a teraz głównym tematem są ataki terrorystyczne.

- To prawda. Głównie rozmawia się o tym, jak zapewnić bezpieczeństwo tysiącom ludzi, którzy będą nie tylko na stadionach, ale także w fan-zonach i innych miejscach. Warto w tym miejscu powiedzieć o tym, że na mecz Walia - Anglia spodziewanych jest około 200 tysięcy kibiców z Wysp Brytyjskich. To jest tak gigantyczne przedsięwzięcie jeżeli chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa, że sam jestem ciekaw, jak to wszystko zostanie rozwiązane.

ZOBACZ WIDEO Tu będą mieszkać nasi reprezentanci. Zobacz hotel Polaków na Euro 2016

Wiem, że bardzo aktywnie działa pan na polu socjologii sportu. Czy prowadził pan badania pod kątem Euro 2016?

- Nie jestem specjalistą od spraw bezpieczeństwa, ale wiem, że UEFA ma takie strategie przerobione. Myślę, że oprócz dużych zgromadzeń problemem mogą być przede wszystkim miejsca, które nie są wydzielone. Mam na myśli - ulice, skwerki. Tam będzie mnóstwo kibiców. To kluczowe pytanie, co tam będzie się działo.

Część kibiców zrezygnowała z wyjazdu na Euro ze względu na fakt, że istnieje duże niebezpieczeństwo atakami terrorystycznymi.

- Nie dziwię się tym ludziom. Funkcjonuje taka aura pewnego zagrożenia. Zobaczmy, że nie mówi się o hordach polskich chuliganów. To nie jest dominujący temat. Wszyscy chuchają i dmuchają na zabezpieczenie przed atakami terrorystycznymi. Wydaje się zatem, że terrorystom udało się wytworzyć poczucie zagrożenia. Będę w Tuluzie podczas Euro i sam nie wiem, czego się spodziewać. Czy wszędzie będę mógł wejść i wszystko zobaczyć? Czy będę mógł zabrać plecak? Przypomina to trochę stan wojenny.

Zatraca się to święto piłkarskie, na które czekaliśmy co cztery lata.

- Ono schodzi na drugi plan. Wiadomo, że w Polsce tym żyjemy, bo każdy wiąże nadzieje z dobrym wynikiem kadry Adama Nawałki. Tak naprawdę ten element świętowania, celebracji jest przytłumiony. To jest bardzo przykre. Wydaje mi się, że Francuzi rzucą wszystko na stół, by podtrzymać wizerunek nowoczesnego państwa.

Myślę, że po wcześniejszych wybuchach w Paryżu i w Brukseli, służby specjalne są tak wyczulone, że będą sprawdzać każdy najmniejszy detal. Wydaje mi się, że prawdopodobieństwo tych ataków o dużej skali jest mniejsze, ale z punktu widzenia terrorystów - jest to dobry target. Jest mnóstwo ludzi. We wtorek czytałem, że jeden z przedstawicieli stowarzyszenia muzułmańskiego w Anglii przestrzegał Anglików przed tym, aby nie malowali sobie na twarzy krzyża czerwonego na białym tle i nie ubierali się w stroje angielskiego rycerza, ponieważ to urazi muzułmanów, którzy będą to rozpatrywać w kategoriach krucjaty.

Geoff Pearson, pracownik naukowy Uniwersytetu w Manchesterze, uważa, że podczas Euro to Polacy są największym zagrożeniem dla służb. Jakie jest pana zdanie w tej kwestii?

- Musimy pamiętać o pewnym rozróżnieniu. O ile kibice klubowi w Polsce są bardzo zaangażowani w klubową rywalizację, to przy meczach reprezentacji jest nieco inaczej. Wiem z dobrego źródła, że prezes Boniek umówił się z kibicami klubowymi, że nie będą oni odgrywali kluczowej roli na spotkaniach kadry. Ten doping jest zupełnie inny podczas meczów reprezentacji. Natomiast na Euro na pewno pojadą klubowi kibice i spotkają się tam z różnymi nacjami. Może dojść do takiej sytuacji, że dojdzie do konfrontacji z francuskimi, angielskimi chuliganami. To nie będzie jednak problem na niebotyczną skalę. Chuligani mają swoją specyfikę. Oni unikają rozgłosu ze względu na inwigilację policji. Jeżeli będą akcje chuligańskie, to będą one szybkie i wcześniej umówione. To nie będą najazdy w celu zburzenia pół miasta. To kończy się więzieniami, a to nikomu się nie opłaca.

Rozmawiał Karol Wasiek

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×