Euro 2016. Klaun i kat Lafferty. Śmieszył, teraz straszy

Getty Images / Kyle Lafferty
Getty Images / Kyle Lafferty

Kiedyś klaun, teraz kat. Kyle Lafferty to irlandzki piłkarz, którego reprezentacja Polski powinna się obawiać najbardziej.

- To kobieciarz. Nie ma nad nim kontroli. Nie chcę go! – szef Palermo Maurizio Zamparini, choć doceniał piłkarską klasę Irlandczyka, nie chciał mieć już z nim nic wspólnego. Trener Beppe Iachini zresztą też nie. Kibice i dziennikarze także mieli go już po dziurki w nosie.

Klaun Lafferty

Jesienią 2013 roku Irlandia Północna grała z Portugalią w eliminacjach mistrzostw świata. Prowadziła 2:1. W 67. minucie na boisku pojawił się Kyle Lafferty. I minutę później przy rzucie rożnym w polu karnym uciekł mu Cristiano Ronaldo i wyrównał. Trzynaście minut później Irlandczyka na placu gry już nie było. Wyleciał, bo zobaczył czerwoną kartkę. Portugalia wygrała 4:2. Tego było już za dużo.

- To był najgorszy moment. Ludzie mówili, że nie zasługuję na zieloną koszulkę. Bolało mnie to, chciałem dać sobie spokój, wierząc, że drużyna lepiej sobie poradzi beze mnie - wspominał niedawno w "The Telegraph".

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Zasłona dymna Polaków? "Wszyscy są zdrowi i przygotowani na dwieście procent"

To właśnie wtedy selekcjoner Michael O'Neill postanowił po raz ostatni przemówić mu do rozumu. Dotrzeć do tej głowy, do której dotrzeć wcześniej nie udało się nikomu. Lafferty usłyszał, że właśnie przegrywa swoją karierę.

Sam przyznaje: - Opuściłem chyba z 15, albo 20 meczów z powodu zawieszenia lub dlatego, że mi się nie chciało. Wolałem na trzy dni wyjechać w jakieś słoneczne miejsce, niż grać dla kraju.

Przygoda z piłką rosłego snajpera rozpoczęła się w maleńkim lokalnym klubiku NFC Kesh, skąd w 2004 roku trafił do akademii Burnley. Po czterech latach spełnił zaś jedno z marzeń i przeszedł do klubu, do którego miłości nigdy nie ukrywał. To Glasgow Rangers.

- Kyle Lafferty... dziwny człowiek - mówi nam James Foster z "We Are The People”. To magazyn piszący o Rangersach. - Bardzo utalentowany zawodnik, przy swoim wzroście [193 cm] świetnie gra nogami. Nas jednak frustrował. Był podatny na kontuzje i grał naprawdę dobrze, kiedy przychodziło do decydujących meczów. Gdy jednak presja była mniejsza, prezentował bardzo nierówną formę - dodaje.

W meczu z Kilmarnock potrafił strzelić trzy gole w siedem minut. W meczu z Aberdeen dla odmiany zrobił z siebie pajaca, gdy udawał, że Charlie Mulgrew uderzył go głową. Jak klaun. Miał zresztą przydomek "Kyle The Clown". Zawieszono go na dwa mecze. Odszedł, kiedy klub wyrzucono do IV ligi. Na rok zakotwiczył w szwajcarskim Sionie, a potem wzięło go US Palermo. I Irlandczyk wcale nie grał źle, strzelił 11 goli.

- Ale potrafił zniknąć z klubu na tydzień, bo leciał na podryw do Mediolanu. Kiedy gra, jest świetny. Oddaje całego siebie. Jednak poza boiskiem nie da się go kontrolować. Nie możemy pracować z takim człowiekiem - mówił Zamparini. I sprzedał go do Norwich City. Stamtąd był wypożyczany i do Rizesporu, i do Birminhgam City. W tym ostatnim klubie, na zapleczu Premier League, wiosną rozegrał raptem 324 minuty.

Teraz to podobno inny człowiek. Lafferty wskazuje na dwa przełomowe momenty swojej przemiany. Pierwszy to wspomniana rozmowa z O'Neillem. Drugi - w jego życiu pojawiła się szkocka modelka Venessa Chung. Kobieta ponoć go zmieniła, niedawno wzięli ślub. Nie jest to pierwsza żona piłkarza. Wcześniej przysięgał wierność innej piękności, byłej miss Szkocji Nicoli Mimnagh. Tyle że wierny nie był.

Kat Lafferty

Teraz, gdy nie wiadomo było, czy z powodu urazu zagra z Polską, Irlandia Północna wstrzymała oddech. Taki jest ważny. Lafferty w drodze na francuski mundial strzelił siedem goli. Skuteczniejsi byli tylko Robert Lewandowski (13 goli), Thomas Mueller (9 goli), Artiom Dziuba i Zlatan Ibrahimović (obaj po 8 goli). Tyle samo bramek co Irlandczyk zdobyli m.in. Wayne Rooney czy Gareth Bale.

Kiedy w końcu ogłosił: "Wynik badań w porządku. Dawajcie tych Polaków!", wyspiarski naród odetchnął.

My odetchnąć nie możemy. W 2009 roku w Chorzowie strzelił nam gola (eliminacje MŚ), zremisowaliśmy 1:1. Dziś klaun zmienił się w kata. Kiedyś śmieszył, teraz nas straszy.

Jacek Stańczyk z La Baule
Źródło artykułu: