Gdy w kwietniu 2015 roku Jacek Zieliński przejął walczącą o utrzymanie w Ekstraklasie Cracovię, postawił na doświadczonych zawodników. Na lidera II linii Pasów namaścił Mateusza Cetnarskiego, a 19-letnich Bartosza Kapustkę czy Mateusza Wdowiaka zdegradował do roli rezerwowych. Opiekun Pasów od początku był fanem talentu Kapustki, ale chciał ściągnąć z nastolatka presję i ciężar wykonania zadania przerzucił na barki starszych zawodników.
Przełom
W letniej przerwie Kapustka przekonał do siebie szkoleniowca Pasów i nowy sezon zaczął w "11", ale w meczu 1. kolejki z Lechią Gdańsk został zmieniony już w przerwie, a w dwóch kolejnych spotkaniach w ogóle nie wystąpił. Podjął jednak rękawicę i w spotkaniu 4. serii wcielił się w rolę zmiennika, a miejsce w wyjściowym składzie odzyskał po dobrym występie przeciwko Dolcanowi Ząbki w 1/16 finału Pucharu Polski - w starciu z I-ligowcem zdobył gola i zaliczył asystę, a w kolejnym meczu ligowym z Koroną Kielce zdobył piękną bramkę po kapitalnym, 70-metrowym rajdzie, który zakończył precyzyjnym uderzeniem sprzed pola karnego.
Występem w Kielcach Kapustka ujął selekcjonera Adama Nawałkę i zapracował na powołanie do reprezentacji na wrześniowe mecze el. Euro 2016 z Niemcami i Gibraltarem. 19-latek otrzymał nominację do kadry A, choć w Ekstraklasie miał rozegranych tylko 29 spotkań, w których zdobył trzy bramki i zaliczył trzy asysty.
ZOBACZ WIDEO Irlandia Północna. Raport przed meczem z Polską
Liczby nie oddawały jednak skali talentu nastolatka, którym już wtedy interesowały się kluby niemieckiej Bundesligi czy włoskiej Serie A. Z kolei belgijski Standard Liege w marcu 2015 roku roku próbował wykupić go z Cracovii, ale oferowana kwota - ok. 400 tys. euro - nie satysfakcjonowała pięciokrotnych mistrzów Polski. Dziś Kapustka jest wart co najmniej 10 razy tyle.
Udźwignął ciężar
7 września 2015 roku Kapustka zadebiutował w reprezentacji Polski. Selekcjoner Adam Nawałka szybko zaufał młodemu pomocnikowi Cracovii i w spotkaniu z Gibraltarem wpuścił go na boisko w 62. minucie za Jakuba Błaszczykowskiego. W dniu debiutu miał 18 lat i 258 dni - w XXI wieku młodszym od niego reprezentantem Polski był tylko Arkadiusz Milik.
- Tuż przed zmianą przemknęło mi przez myśl, że zmieniam Kubę Błaszczykowskiego. "Kurczę, wchodzę za taką postać i jeszcze z dychą na plecach - muszę to udźwignąć" - to mi przeszło przez głowę tuż przed zmianą - mówił po debiucie.
Już 11 minut po wejściu na boisko Kapustka zdobył swojego premierowego gola w narodowych barwach: - Kiedy Stadion Narodowy skandował moje nazwisko, miałem mega ciary. Zapamiętam ten moment i to uczucie do końca życia.
Kapustka zadebiutował w drużynie narodowej z "10" na koszulce. Co ciekawe, to sam Adam Nawałka nakazał przekazać nastolatkowi ten numer.
- Nie wierzyłem oczom, kiedy wszedłem do szatni i zobaczyłem swoje nazwisko pod numerem "10". Do tego między "9" Lewandowskiego i "11" Grosickiego. Byłem w szoku i spytałem Pawła Kosedowskiego (kitmana reprezentacji - przyp. red.), czemu mam "10", a on dał mi do zrozumienia, że to trener Nawałka miał na to wpływ - tłumaczył Kapustka.
"Dycha" nie parzyła go w plecy: - Szczerze mówiąc, to się bardzo ucieszyłem, że zagram z "10". Byłem dumny, że mogę zagrać z tym numerem. To w końcu numer szczególny. Koszulkę zostawię sobie na pamiątkę i mam nadzieję, że kiedyś będę z dumą na nią patrzył. Mam nadzieję, że będzie mi przypominała moment, w którym moja przygoda z piłką nabrała tempa.
[nextpage]Zimny prysznic
- Rok temu nawet bym sobie tego nie wyśnił. To był dla mnie szalony sezon. Nie przypuszczałem, że aż tyle uda mi się wygrać. Przed startem sezonu chciałem tylko grać coraz więcej i zbierać doświadczenie. Tymczasem sezon rozwinął się wspaniale. Trochę szczęścia też miałem. Można fajnie grać w piłkę, ale szczęście jest niezbędne. Ja je miałem i w ostatnim czasie mi pomagało. Bardzo to szanuję - mówił Kapustka po ostatnim meczu sezonu z Lechią Gdańsk, w którym Cracovia zapewniła sobie awans do Ligi Europy.
Jednak nawet w trakcie minionej kampanii Kapustka miał trudne chwile. Na początku grudnia Polskę obiegła wiadomość, że młody zawodnik został zaatakowany w jednym z krakowskich klubów nocnych. Nie doznał poważnych obrażeń i szybko wrócił do treningów, ale na jego wizerunku pojawiła się rysa, bowiem kontrowersje wzbudził termin wizyty piłkarzy Pasów we "Franticu". Podopieczni Jacka Zielińskiego poszli się zabawić na trzy dni przed spotkaniem na szczycie Ekstraklasy z Piastem, a w wyniku zajścia Kapustka nie mógł wziąć udziału w arcyważnym spotkaniu z gliwiczanami.
Kapustka nie tylko wylądował na dywaniku u trenera Jacka Zielińskiego i prezesów Cracovii, ale też jako reprezentant Polski musiał się tłumaczyć przed selekcjonerem. Wydawało się wówczas, że stracił w oczach Adama Nawałki, ale ten zrozumiał, że młodość rządzi się swoimi prawami i wybaczył Kapustce pierwszą wpadkę. W końcu sam selekcjoner był na przełomie lat '70 i '80 XX wieku członkiem drużyny Wisły Kraków, której życie nocne obrosło legendami.
- To dla mnie nauczka. Może dobrze, że dostałem lekcję już w tym wieku. Do pewnych rzeczy będę podchodził poważniej i teraz się trzy razy zastanowię, zanim coś zrobię. Traktuję to jako cenną lekcję. Do piłki podchodzę w stu procentach poważnie i takie sytuacje już się nie powtórzą. Nie był to łatwy czas, bo rodzina i bliscy martwili się o mnie, ale to już na szczęście jest za mną - zapewniał parę tygodni po niefortunnej wyprawie do "Frantica".
Szczęście w nieszczęściu
Wejście z przytupem do reprezentacji Polski i kolejne świetne występy w Ekstraklasie sprawiły, że kariera Kapustki nabrała rozpędu. Wychowanek Tarnovii znalazł się na liście życzeń takich klubów jak Juventus Turyn, Borussia Dortmund, AS Roma, Inter Mediolan czy Southampton. W przerwie zimowej minionego sezonu ofertę do Cracovii wysłał Galatasaray Stambuł, ale piłkarz nie jest zainteresowany tureckim kierunkiem. Pasy też nie chciały go sprzedawać przed Euro 2016, ponieważ wiedzą, że po francuskim turnieju będą mogły zarobić na nim znacznie więcej.
Nieszczęście Kamila Grosickiego może się okazać szczęściem Kapustki. Niespełna 20-letni pomocnik ma wszystko, by stać się jednym z odkryć XV Mistrzostw Europy. Po pierwsze, ma nieprzeciętne umiejętności. Po drugie, jest członkiem najskuteczniejszej drużyny Starego Kontynentu, a gra w otoczeniu takich zawodników jak Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Grzegorz Krychowiak czy Piotr Zieliński wydobywa z niego wszystko, co najlepsze. Po trzecie wreszcie i być może najważniejsze - gracza Pasów nie zżera stres. Dla Kapustki nie ma znaczenia, czy bierze udział w turnieju siatkonogi w centrum treningowym przy Wielickiej 101, czy ma zagrać przed blisko 50-tysięczną widownią na Stadionie Narodowym. Należy do wąskiego grona zawodników, których nie przytłacza stawka spotkania. Nie ukrywa, że przed każdym występem czuje tremę, ale nie daje się jej sparaliżować.
- Bartek jak na swój wiek jest bardzo mocny mentalnie. Często mówimy o nim, że on gra bez układu nerwowego, dlatego nie bałem się o jego postawę - tak już w marcu 2014 roku mówił o Kapustce Wojciech Stawowy, który wprowadził go do I drużyny Cracovii.
Adam Nawałka też nie obawia się tego, że presja przytłoczy jego młodego podopiecznego. Poza tym selekcjoner widzi w Kapustce siebie samego z czasu kariery zawodniczej, a przypomnijmy, że 21-letni Nawałka był jednym z odkryć MŚ 1978 w Argentynie.
- Bartek jest zawodnikiem o dużej skali talentu. Dostał szansę reprezentowania barw narodowych w bardzo młodym wieku i tę szansę wykorzystuje. Bartek radzi sobie bardzo dobrze i oczekuję jego postępów. Mam nadzieję, że potwierdzi to na tych mistrzostwach - mówi selekcjoner.