Jerzy Kryszak: Ale jazda, czyli mecz w korku

Felietonista WP SportoweFakty nie zdążył do domu na mecz Polski z Irlandią. Utknął w polu, utknął w korku, sąsiad relacjonował mu przez telefon to, co działo się na boisku.

Jerzy Kryszak
Jerzy Kryszak
PAP / Ireneusz Sobieszczuk

Miała być lekkostrawna obiadokolacja przed meczem. Z tego, co pamiętałem, rosół z domowymi kluseczkami i rybka. A tu pipka nie rybka.

Miałem odwieźć córkę do Mińska, natychmiast wrócić, zadzwonić po sąsiada, ja wjeżdżam, on wychodzi, siadamy, jemy i jedziemy z piłą.

Telefon ożywił się pięć minut przed gwizdkiem rumuńskiego sędziego. Mówię mu, że raczej nie zdążę: - Co to są za ludzie! Co za naród! Nie, nie jadę! Stoję! Czy nikogo już w Polsce nie interesuje piłka nożna? Skąd to to jedzie? Dostanę szału! O, ten dureń wyszedł z auta, błotnik przeciera, za chwilę wyjmie leżak i się położy! Następny! Gdzie durniu, ...rwa, gdzie? Dobra, wpuściłem, rączunią zamachał, łzy w oczach, patriota bezradny jak ja... Zaczęło się? Czekaj, radio włączę... Co to za stacja? Zimoch chory?

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Polacy wygrali, kto bohaterem? Eksperci wskazują dwóch piłkarzy

- Zdrowy, lecz usunięty - odpowiedział sąsiad.

- Miałem tak kiedyś z zębem. Bolała mnie czwórka z lewej, a dentystka usunęła z prawej… Czekaj, czekaj, jak to?! Nie ma Zimocha... Kapustka i Kapustka słyszę, rozwija się chłopaczysko… Nowa polska gwiazda... No jedź głąbie! Gdybym nie stał, nie wiedziałbym, że tak można jechać.

- Że jak? Mówisz, że nie pracuje już w radiu? Ciekawe, nie słyszałem... Z tą telewizją i radiem jest jak z lotniskiem w Radomiu. Raz w tygodniu ktoś wylatuje.

- Cholera! Ile te czerwone światła będą trwać? Urwa jego! Oglądasz... Trawa zielona? Mówią o Pazdanie? Milik!? Milik strzelił!? A... przestrzelił.

- No stoję, wciąż stoję. Dramat, Słoiki wracają, czy co? Grill się przedłużył? Wodą trzeba było zalać! Co za naród?

- Mówisz, że Duda jest na trybunach i nam kibicuje? No kibicuje, gra w Legii, to chyba nas trochę lubi... A, Andrzej nie Ondrej.

- Mówisz, że ciężko... Wiem, wiem, jesteśmy przyzwyczajeni, z przegraną jakoś sobie poradzę, jestem w tym wyćwiczony, problem będzie, jak wygramy.

- Gooool! Gooool! Gooool! Milik, miluś kochany! Wreszcie zadziałała ta nasza narodowa lewa stopa. Wszyscy stoją, wszyscy trąbią, jakby wesele jakieś było.

- Mówisz, że Boniek prezydenta głaszcze po włosach?! No widzisz, łączy nas piłka.

- W czwartek pod żadnym pretekstem nie wyjdę z domu. Boję się, że mogę nie wrócić na czas. Wpadaj, będę na bank.

- Czekaj, czekaj, bateria mi pada, cholera! Panie Rumun, kończ pan ten mecz!!!

Jerzy Kryszak, felietonista WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×