Tradycyjnie po meczach przechodzi przez strefę wywiadów, pozdrawia dziennikarzy słowami "czołem panowie". Nie odpowiada na pytania. Wygląda na to, że ma pretensje do tego, jak został potraktowany. Chyba niesłusznie.
Gdy Kuba Błaszczykowski w meczu ze Szwajcarią dostał podanie od Kamila Grosickiego i pokonał Yanna Sommera krytycy mogli się schować. W tym ja. Z przyjemnością. Od lat mam wielki problem z Błaszczykowskim. A właściwie miałem. Zarzucałem mu samolubność, grę pod siebie, zawłaszczanie gry. I nie wycofuję się z tego. Przez lata dobry (czy właściwie efektowny) mecz Kuby wcale nie oznaczał dobrego meczu kadry. I odwrotnie. Nawet jeśli on, jeden z najlepszych polskich piłkarzy ostatnich 20 lat nie pojawiał się na boisku, Polska potrafiła grać popisowo. W tym turnieju to zupełnie inny piłkarz. I to jest najlepsza odmiana w polskiej piłce w ostatnich latach.
Adam Nawałka ma nie tylko szczęście (to bez żadnych wątpliwości), ale też klucz do umysłów piłkarzy. Gdy już poradził sobie z Lewandowskim (dodając mu Milika i przede wszystkim opaskę kapitańską) przyszedł czas na Błaszczykowskiego.
ZOBACZ WIDEO Euro 2016: Lewandowski vs Ronaldo: spełnieni w klubie, głodni w kadrze (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Sporą cześć eliminacji graliśmy bez Kuby i wychodziło to dobrze. Ale żaden trener na dłuższą metę nie może sobie pozwolić na odstrzelenie takiego piłkarza. Różnica między Kubą z Borussii Dortmund (uwielbiałem go) a tym z reprezentacji Polski (nie znosiłem go) była taka, że w BVB był jednym z wielu. Tam panowała równowaga. Na prawej stronie szalał duet Łukasz Piszczek - Kuba, na lewej Marcel Schmelzer - Marco Reus. W polskiej drużynie takiej równowagi nie było. W ostatnich latach mieliśmy tylko jednego skrzydłowego klasy europejskiej i to był właśnie Błaszczykowski.
Nawet nasi rywale po Euro 2012 przyznawali, że nie ma na świecie nic łatwiejszego nic rozszyfrowanie reprezentacji Polski. Wystarczy zablokować naszą prawą stronę i jest po meczu. Polska grała w dziewięciu. Na obserwację naszej drużyny szkoda było poświęcać profesjonalnego analityka.
To był jeden z głównych powodów naszej największej historycznej klęski, która może zostać obrócona w historyczny sukces.
Eliminacje do obecnych mistrzostw (oraz ogromna praca nad sobą), w których Kuba nie grał, pozwoliły rozwinąć się Kamilowi Grosickiemu, w lidze rozbłysnął talent Bartosza Kapustki i teraz sytuacja wygląda nieco inaczej. Doskonale było to widać podczas meczu z Irlandią Północną. Błaszczykowski i Piszczek ściągali na siebie całą uwagę przeciwników i robili przerzuty na drugą stronę. Dzięki temu Kapustka mógł rozwinąć skrzydła. I dostać pochwały od Gary’ego Linekera. Z Niemcami Grosicki o mało nie zaliczył dwóch asyst. Ze Szwajcarią ta sztuka już mu się udała.
Z perspektywy czasu trudno powiedzieć, czy to Kuba dorósł do kadry czy też kadra dorosła do Kuby. Czy po prostu obie rzeczy musiały się wydarzyć. Do poprzednich selekcjonerów miałem trochę pretensji, że nie szukali rozwiązań takich jak choćby przerzucenia Błaszczykowskiego na lewą stronę. Czasem gdy tam schodził zdawało to egzamin. Ale połączenie Piszczek - Błaszczykowski było zbyt kuszące. I zbyt ograniczające.
Polska cały czas ma problem ze środkiem pola. Grzegorz Krychowiak jest być może jednym z lepszych zawodników w destrukcji w Europie. Próbuje też rozgrywać i idzie mu to coraz lepiej ale pewnej bariery nie przekroczy. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Z kolei Krzysztof Mączyński to typowa mrówka. Walczy, męczy, biega, haruje, łata dziury, pomaga, asekuruje, ale na więcej raczej go nie stać. To zawodnik bardziej przeszkadzający niż kreujący. Przynajmniej na poziomie międzynarodowym. Piotr Zieliński swojej szansy nie wykorzystał i wybrał rolę statysty potrzebnego do treningów w La Baule. Szkoda, to jeden z największych talentów ostatnich lat w polskim futbolu. Ale polska piłka nie kończy się na Euro 2016. Jeśli Zieliński poradzi sobie z psychiką, może być ważną postacią tej kadry już w najbliższych eliminacjach do mistrzostw świata.
Piszę o środku pola, żeby pokazać, że Nawałka nie ma wielkiego wyboru i całe rozgrywanie akcji musi oprzeć na skrzydłach. Gdybyśmy dziś mieli zestawienie takie jak cztery lata temu, zespół miałby problemy z wyjściem grupy.
Po publikacji książki Kuby Błaszczykowskiego byłem przekonany, że to już koniec jego przygody z kadrą. Rozdział o opasce kapitana, gdzie Adam Nawałka został bardzo agresywnie zaatakowany przez współautorkę Małgorzatę Domagalik, musiał zostawić ślad. To był atak infantylny, emocjonalny, bez zrozumienia dla sportu, rywalizacji, egzystencji w grupie. Selekcjoner miał prawo poczuć się dotknięty.
Ale tak jak wytrawny polityk, patrzy w pierwszej kolejności na efekt końcowy, przemawia językiem korzyści. Pokazał Kubie, że to już nie jest jego kadra, że to bardziej zespół Lewandowskiego, nowego kapitana. Nie wiem czy nie maczał tu palców Zbigniew Boniek. W 1985 roku, w eliminacjach do mundialu w Meksyku, Polska po trzech meczach miała ledwie 3 punkty i wcale nie była pewna awansu. Ale w decydującym meczu z Grecją, po raz pierwszy w życiu, kapitanem został Zbigniew Boniek. Polska wygrała na wyjeździe 4:1 a potem awansowała z pierwszego miejsca w grupie. Wielki piłkarz musi wziąć na siebie odpowiedzialność. Opaska kapitańska to oznaka przywództwa.
Kuba w roli outsidera czy raczej kogoś kto ma coś do udowodnienia, czuje się widocznie lepiej. Przypomina się historia Ebiego Smolarka, którego Leo Beenhakker trzymał na ławce rezerwowych nawet gdy ten świetnie grał. Po prostu chęć udowodnienia "czegoś" napędzała Ebiego. Może to ten sam motyw?
Kuba Błaszczykowski dziś jest dojrzałym facetem, ale każdy kto miał z nim do czynienia choć chwilę wie, że bardziej zawziętego człowieka na swojej drodze nie spotka. I dziś jak nigdy wcześniej obróciło się to na korzyść reprezentacji.
Marek Wawrzynowski z Marsylii
Zobacz inne teksty autora
ZOBACZ WIDEO Majdan: Portugalia nie pokazała jeszcze swojej siły (źródło TVP)
{"id":"","title":""}