Reprezentacja Polski po porażce w pierwszym meczu Euro 2020 ze Słowacją (1:2), znalazła się w bardzo trudnej sytuacji jeżeli chodzi o awans z grupy. W sobotę Biało-Czerwoni zagrają z faworytem do awansu z pierwszego miejsca - reprezentacją Hiszpanii. O odczucia przed meczem, a także o to, jak zbudować drużynę po wpadce w meczu otwarcia rozmawiamy z Jerzym Engelem, który prowadził drużynę narodową na mistrzostwach świata w 2002 roku.
Bartłomiej Bukowski, WP SportoweFakty: Czy mamy jakiekolwiek powody do optymizmu przed meczem z Hiszpanią?
Jerzy Engel, były selekcjoner reprezentacji Polski (2000-02): Oczywiście. Jeden nieudany mecz nie może przekreślać całych przygotowań. Ja bowiem jestem zdania, że ten zespół powinien być dobrze przygotowany, są w nim przecież od tego dobrzy specjaliści. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach się o tym przekonamy.
ZOBACZ WIDEO: Ekspert oburzony zachowaniem polskich kibiców. "To mi się w głowie nie mieści!"
Pan był w podobnej sytuacji podczas mistrzostw świata w 2002 roku. Po przegranej z Koreą Południową Polska grała o życie z najsilniejszą Portugalią. Jak przygotować zespół do takiego starcia?
Przede wszystkim tego nie można porównywać. Myśmy przegrali pierwszy mecz z gospodarzami turnieju, którzy dodatkowo doszli do małego finału. Natomiast co do atmosfery to wiadomo, po porażce w meczu otwarcia nie jest ona najlepsza, trzeba ją odbudować. Postawić wszystko na ten drugi mecz, rzucić wszystko co się ma najlepsze. Jeśli wszystko się idealnie ułoży, to może być dobrze.
Ja tylko przypomnę, że w 2002 roku sędzia nie uznał nam bramki na 1:1 z Portugalią, co wówczas mogło całkowicie odmienić obraz meczu. Ostatecznie jednak przegraliśmy wysoko i mistrzostwa się dla nas skończyły. To jednak było 20 lat temu i nie ma co do tego wracać. Otworzyliśmy drzwi do finałów mistrzostw świata, Europy dla polskiej reprezentacji i to uważam za fantastyczny sukces.
Teraz jednak mamy zupełnie inną reprezentację. Taką, od której można wymagać naprawdę wysokich wyników. Mamy najlepszego strzelca w Europie. W związku z tym uważam, że z takiej grupy w jakiej jesteśmy, ze Szwedami, Słowakami i Hiszpanami nasz zespół powinien wyjść.
Widzi pan w tej kadrze mentalność, by podnieść się po porażce ze Słowakami? Eksperci krytykują nawet Roberta Lewandowskiego. Na przykład Jerzy Podbrożny nie widzi w nim lidera, a Tomasz Hajto dodaje, że przytłacza resztę reprezentantów.
Nie zamierzam krytykować żadnego z naszych piłkarzy, a już na pewno nie Roberta Lewandowskiego. Natomiast bardzo podobał mi się wywiad Jana Bednarka, który pokazał aktualną sytuację w zespole, jego dobre, bardzo bojowe nastawienie na kolejny mecz. Pokazał, że już zapomnieli o Słowakach, że chcą zagrać naprawdę dobry mecz, a przede wszystkim w nim punktować. Także podobnie jak Bednarek, jestem pełen optymizmu.
Przed meczem z Hiszpanią, szukałby pan jakichś alternatywnych rozwiązań, czy zaufał tym samym piłkarzom co ze Słowacją?
Jakieś zmiany na pewno muszą być zrobione. Mi jednak to ciężko porównywać. Ja grałem zupełnie innym ustawieniem, więc trudno mi wejść w buty Sousy i porównywać co ewentualnie można zmienić. On sam będzie to wiedział najlepiej. To on analizuje każdy mecz, każdy ruch zawodnika i powinien wyciągnąć właściwe wnioski.
A kogo widziałby pan w miejsce Grzegorza Krychowiaka, który nie zagra z racji czerwonej kartki otrzymanej w meczu ze Słowacją?
Modera. Zdecydowanie Jakuba Modera. To duży talent, który już się sprawdził, widzieliśmy, że daje radę na tej pozycji. Do tego doskonale sobie radził w Lechu i w europejskich pucharach, także myślę, że powinien to być on.
Widzi pan wśród naszych rezerwowych piłkarzy, którzy realnie mogą odmienić oblicze naszej kadry?
Teraz się powołuje 26 graczy, dawniej ich było tylko 23. Także jest z kogo wybierać. Mamy naprawdę szeroką kadrę bardzo zdolnych piłkarzy. Sami to podkreślacie często, że mamy kadrę zdolnych młodych zawodników i warto nimi grać. Jest z kogo wybrać.
Pan debiutował jako selekcjoner w meczu z Hiszpanią. Jak pan wspomina tamten mecz?
To był przedziwny mecz. Ja debiutowałem selekcją krajową. Nikt nie zwolnił piłkarzy z zagranicy, bo nie był to oficjalny termin. W związku z tym mogłem mieć tylko selekcję krajową. Do tego meczu odbywał się w połowie stycznia, gdy w Polsce się w piłkę nie gra, a Hiszpanie są w środku sezonu.
Przegraliśmy 0:3, ale uważam, że tamten wynik, z tą drużyną którą miałem to był naprawdę niezły wynik biorąc pod uwagę fakt, że myśmy dopiero zaczynali przygotowania zimowe, a Hiszpanie byli w środku sezonu. Mam wielki szacunek do całej drużyny, która wówczas zagrała.
Wyszedł pan wówczas bardzo ofensywnym składem. Na boisku od pierwszej minuty byli m.in. Paweł Kryszałowicz, Radosław Gilewicz, Jacek Krzynówek, Sławomir Majak czy Tomasz Iwan.
Mój sposób gry 4-4-2 był zdecydowanie nastawiony na ofensywę. Zawsze graliśmy na dwóch napastników, a gdy trzeba było to i na trzech.
Czytaj także:
- Euro 2020. Ostre słowa pod adresem Lewandowskiego. Król strzelców: Nie powinien być kapitanem kadry
- "Następne pytanie proszę, nie chcę się denerwować". Ostra reakcja polskiego piłkarza na pytanie o kadrę