Kamil Wilczek o rewelacyjnej Danii. "Dało się wyczuć strach panujący w mieście"

Getty Images / Lars Ronbog / Na zdjęciu: Kamil Wilczek w barwach FC Kopenhaga.
Getty Images / Lars Ronbog / Na zdjęciu: Kamil Wilczek w barwach FC Kopenhaga.

Kamil Wilczek opowiada o nocnych śpiewach i szaleństwie, jakie zapanowało w Danii po sukcesach tej reprezentacji na Euro 2020. W środę Skandynawowie zmierzą się w półfinale turnieju z Anglikami.

Kamil Wilczek dobrze zna tamtejsze środowisko. W latach 2016-19 był zawodnikiem Broendby, od roku jest piłkarzem FC Kopenhaga. W duńskiej lidze wystąpił 117 razy (64 gole), zdobył też Puchar Danii. Napastnik był powoływany do reprezentacji Polski za kadencji Adama Nawałki. W naszej kadrze wystąpił trzy razy. 

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Grałby pan w kadrze Danii, gdyby miał tamtejszy paszport?

Kamil Wilczek: Zaczynamy od pytania dużego kalibru. Dzisiaj mógłbym mieć problem. Duńczycy mają fantastycznych napastników, chociaż fizycznie czuję się lepiej niż parę lat wcześniej. Może i tak by się stało? Może bardziej w moim "peaku", najlepszym okresie w Broendby. Ale nigdy takie myśli nie chodziły mi po głowie. Zawsze marzyłem o reprezentacji Polski. Chwilowo mi się to udawało, przygoda z drużyną narodową trwała krótko, ale wspominam ten okres bardzo fajnie.

Myśli pan, że zaczął się początek nowej ery, Danii na salonach Europy?

Mają młody zespół i nie sądzę, że po tym turnieju źródełko wyschnie. System szkoleniowy, który Duńczycy opracowali kilka lat temu, teraz procentuje. Jest respektowany w grupach młodzieżowych, juniorskich kadrach, również w drużynach lokalnych. Wyznacza jasny kierunek - żeby nie było improwizacji i jazdy każdego małego klubiku w innym kierunku. Dziś cały kraj widzi, że zmiany miały sens. Dania jest w półfinale Euro, a kilku chłopaków przebiło się do pierwszej reprezentacji z kadry młodzieżowej. Nowy system szkolenia spowodował, że reprezentacja poszła do przodu i liga duńska też. Myślę, że tutejsza kadra może być mocna przez dłuższy okres.

ZOBACZ WIDEO: "Biorą cię do lasu, śpisz w stodole na słomie". Były reprezentant Polski wspomina sytuację w klubie z Danii


Jak Duńczycy patrzą na obecny turniej?

Rozmawiałem przed turniejem z kolegami z FC Kopenhagi, którzy jechali na mistrzostwa. Był wielki optymizm. Chłopaki mówili, że celują w finał. Słuchałem ich i brałem te deklaracje z lekkim przymrużeniem oka, ale faktycznie - mają marzenia na wyciągnięcie ręki. Ja się bardzo cieszę, że wyszedł im taki turniej.

Kibicuje pan Duńczykom?

Pewnie. Spotkanie z Czechami (2:1) oglądaliśmy całą drużyną na zgrupowaniu w Austrii. Wcześniej widziałem jednak, co działo się w Kopenhadze. Po wygranym meczu, mniej więcej do 4 rano, ciągle ktoś śpiewał pod moim oknem. Zdecydowana większość ludzi chodzi po mieście w koszulkach reprezentacji i to nie tylko w dniach meczowych. Duńczycy żyją chwilą. Wszędzie: w knajpach, na ulicach, trwa zabawa, a oni lubią się bawić i robią to znakomicie. W lidze też się przekonałem, jak fani potrafią się cieszyć. Mają w zwyczaju lać piwem dookoła po strzelonym golu. Kilka razy nim dostałem. Mocno im kibicuję, zwłaszcza że nie mieli łatwo.

Zaczęło się od fatalnego zdarzenia i zawału serca Christiana Eriksena podczas pierwszego meczu turnieju z Finlandią (0:1).

Wiele osób pisało do mnie, czy wiem coś więcej. Nawet nie chciałem odzywać się do chłopaków. Skoro ja to mocno przeżyłem, to wyobrażam sobie, że oni odczuwali emocje trzy razy bardziej. Tylko raz obejrzałem powtórkę tego zdarzenia i więcej nie chciałem na to patrzeć. Przerażający widok. Jako wyczynowy sportowiec miałem swoje refleksje. Gram w piłkę, do tej pory nic się nie stało, ale... chyba każdemu przeszła przez głowę myśl, że to mógł być on. Mi też. Jesteśmy badani regularnie, ale takiej sytuacji nie da się przewidzieć.

Co mówiło się o tym w Kopenhadze?

Dało się wyczuć strach panujący w mieście. Mecz oglądało dużo młodych ludzi, nie wiadomo było, co stanie się z Christianem. Szkoda, że chłopaki musieli dograć ten mecz. To była bardzo trudna sytuacja dla nich i uważam, że można ją było lepiej rozwiązać. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Duńczycy grają dalej, a Eriksen wraca do zdrowia.

Duńczycy wszystkie mecze grupowe rozegrali na Parken. Był pan na którymś spotkaniu?

Nie, ale planowałem. Czekałem na awans Polski z drugiego miejsca. Wtedy graliby w Kopenhadze z Chorwatami.

Nie zazdrości pan Duńczykom, że grają tak porywająco, a nasza reprezentacja jest już poza turniejem?

Na pewno tak. Kibicowałem naszym chłopakom, mamy fajny zespół, dobrego trenera. Kadrę było stać na to, żeby zajść dalej. Uważam, że potencjał w reprezentacji mamy duży. Czytałem wiele opinii na temat naszej reprezentacji po turnieju. Większość sprowadza się do opinii: "byliśmy fatalni, zwolnić trenera".

Jakie jest pana zdanie?

O porażkach w meczu ze Słowacją (1:2) czy Szwecją (2:3) zadecydowały indywidualne błędy. Ze Słowakami do straty gola byliśmy na ich połowie. Brakowało mi tylko większego dręczenia obrońców, zmuszania ich do błędu. Akcji, po której Robert strzelił gola z Hiszpanią. Graliśmy dobrze do trzydziestego metra, a później tempo spadało. Wydarzyły się też inne sytuacje. Czerwona kartka, piłka nagle spadła akurat pod nogi Skriniara. Umówmy się - nie zawsze takie rzeczy dzieją się w piłce. Nie można generalizować. Uważam inaczej niż większość: mieliśmy fajne momenty, widać postęp drużyny, ale błędy indywidualne zaważyły w meczach ze Słowacją i Szwecją.

Jest pan teraz na zgrupowaniu FC Kopenhaga przed sezonem, a kilka dni temu dołączył do was Kamil Grabara.

Teraz to będzie polska szatnia, przejmujemy ją.

I taktyka: długa piłka Kamila na Kamila?

Choć jedną asystę musi mieć. Fajnie, że do zespołu trafił Polak, ale spokojnie: czeka go jeszcze chrzest. Za Kamilem dobry sezon, jest w Danii ceniony. W poprzednim sezonie zdarzył mu się jeden gorszy moment, jak każdemu, ale głównie wyróżniał się pozytywnie. Skoro trafił do Kopenhagi, to musi być oceniany dobrze. Zwłaszcza, że wykupili go z Liverpoolu. Uważam to za bardzo dobry ruch. Są wzmocnienia, dlatego nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie zdobyli w nowym sezonie mistrzostwa kraju.

Pan jest zadowolony z powrotu do duńskiej ligi?

Oczekiwania wobec siebie miałem na pewno większe. Indywidualny wynik z poprzednich rozgrywek nie był najgorszy, 11 goli wstydu nie przynosi, ale liczyłem na wyższe miejsce w lidze. Skończyliśmy na trzecim, walczymy jednak o tytuł w tym sezonie. Chcemy też jak najdalej dojść w europejskich pucharach. Zawsze fajnie zdobyć też tytuł króla strzelców, kilka razy byłem blisko, nie złożyłem jeszcze broni, ale spokojnie. Zachowam to dla siebie i wrócimy do tematu na koniec rozgrywek.

Wracając do Euro. W środę na Wembley będzie niespodzianka?

Anglia nie traci goli, grają u siebie. Ale Duńczycy są rozpędzeni. Optymizm, który jest teraz w zespole, jeszcze bardziej nakręca chłopaków. Sytuacja z Christianem Eriksenem bardzo zbliżyła i zespół, i kibiców. To wszystko przekłada się na ich formę. Są w takim momencie, że naprawdę mogą sprawić niespodziankę w Londynie.

O tym zdjęciu mówi cały świat. Kryje się za nim niesamowita historia

Stracił córkę, wyrzucił zaufanego współpracownika, a prasa go nie lubi

Komentarze (0)