Kombinacje zakrętów i faktyczny brak długich prostych powodują, że w skali sezonu to właśnie w Monako kwalifikacje są najbardziej istotne. Małe różnice szybkościowe między głównymi teamami nie umożliwiają tu wyprzedzania w trakcie wyścigu. Zazwyczaj nie pomaga nawet DRS.
W GP Monako można albo liczyć na błąd konkurenta, albo mieć dużą nadwyżkę prędkości, a to raczej nie casus aktualnej rywalizacji Ferrari z Red Bull Racing. Ciekawie jest jednak też w szeregach "czerwonych byków".
Perez rzuca rękawicę Verstappenowi
Max Verstappen w swojej karierze nigdy nie miał problemu z górowaniem nad kierowcą w tym samym zespole. Przeważnie niszczył go szybkościowo, a niektórzy, jak chociażby Daniel Ricciardo, uciekali wręcz do innych zespołów, względnie byli deportowani do gorszych teamów (patrz Alexander Albon). Warto podkreślić, że to rekord nawet w stosunku do siedmiokrotnego mistrza świata Lewisa Hamiltona, który przecież raz uległ jednak Nico Rosbergowi.
ZOBACZ WIDEO Wiadomo, kiedy Mamed Chalidow wróci do oktagonu! "Chce się bić"
Tak było do tej pory, ale mam wrażenie, że kontrowersje wokół team orders Red Bulla w Barcelonie dodały Sergio Perezowi skrzydeł. Wątpliwości niby zostały rozwiane, Perez nie ma pretensji, atmosfera jest nadal dobra, ale Meksykanin tak jakby dopiero teraz uwierzył, że może być kimś więcej niż tylko wspomagającym proces zdobycia tytułu przez Verstappena.
32-latek w treningach przed GP Monako dużo szybciej doszedł do porozumienia z ustawieniem samochodu. Ta pewność siebie jest w Monako wyjątkowo ważna i z dwójki Red Bulla była w piątek i sobotę po stronie Pereza. To on był w stanie potencjalnie zagrozić Ferrari, a włoska konstrukcja na niezbyt równym torze ulicznym nawet na oko wyglądała lepiej od konkurencji. Trzeba jednak przyznać, że wtedy kiedy jest to kluczowe, Verstappen potrafi wycisnąć z bolidu trochę dodatkowej prędkości.
W Q3 aktualny mistrz świata wyraźnie zmniejszył stratę do Leclerca, ale nie zmieniło to jego pozycji startowej. Co prawda w końcówce Q3 była szansa na awans na drugą pozycję startową, Verstappen był na bardzo dobrym okrążeniu, ale do sporego zamieszania doprowadził Perez, co wywołało równie niemałe wzburzenie Holendra. Po tym jak tor został zablokowany, a sesja przedwcześnie zakończona, Verstappen zasugerował wręcz ewentualną celowość wypadku Meksykanina. W tym przypadku górę chyba wzięły emocje.
Oczywiście tego typu sytuacje się w przeszłości zdarzały, jak choćby słynna afera z Nelsonem Piquetem Jr i Flavio Briatore, ale nie wierzę żeby podobnie było w tym przypadku. Perez po prostu próbował poprawić czas, a wtedy nietrudno o błąd. W każdym razie czwarta pozycja to poziom, który Verstappen utrzymywał mniej więcej od początku weekendu. Problem w tym, że druga linia startowa w Monako, a chociażby na Silverstone, to dwie różne rzeczy.
Deszcz ustawił karty w Monako
W niedzielę jednak padało, a deszcz w tej lokalizacji to Monako do kwadratu. Zatem była to zapowiedź dużych emocji. Tym bardziej że żaden z kierowców nie miał okazji zrobić choćby jednego okrążenia w deszczowych warunkach podczas tego weekendu. Organizatorzy wzięli to pod uwagę i postawili przede wszystkim na bezpieczeństwo opóźniając dwukrotnie moment okrążenia formującego i decydując się na start za samochodem bezpieczeństwa, a wtedy zaczęło jeszcze bardziej intensywnie padać. Podjęto więc decyzję o wstrzymaniu wyścigu.
Moje wrażenie było takie, że czekano za długo, a ponowny start za samochodem bezpieczeństwa był przesadą. Po przerwie nie było już takiej ilości wody na torze, żeby nie można było tradycyjnie wystartować.
Najkrócej można podsumować cały wyścig jako spory chaos. Częste neutralizacje, czerwone flagi i interwencje samochodu bezpieczeństwa, to ogólny obraz wyścigu o GP Monako. Chociażby po poważnie wyglądającym wypadku Micka Schumachera. Kolejna przygoda Niemca to ogromny problem finansowy dla Haasa, biorąc pod uwagę nie pierwszy całkowicie skasowany samochód w tym sezonie.
Jak zwykle w dynamicznie zmieniających się warunkach strategia była kluczowa. Kiedy zmienić opony deszczowe na przejściowe? Które w danym momencie będą szybsze? Czy może uda się przejść od razu na opony gładkie? A jeśli tak to na jaką mieszankę?
Co ciekawe, nie wszystkie zespoły z czołówki potrafiły odpowiedzieć celująco na te pytania i błędy w tym zakresie de facto zadecydowały o losach wyścigu. Głównym przegranym po serii pit-stopów był Charles Leclerc. Mylące komunikaty ze strony zespołu, najpierw "box, box", a następnie "zostań", kiedy Monakijczyk podążał już aleją serwisową, zmieniły kolejność w czołówce. Po założeniu slicków i na niemal suchym już torze wyścig był w zasadzie przesądzony.
Nie do końca zgadzałem się z decyzją Red Bulla o wyborze średniej mieszanki w przeciwieństwie do twardej w przypadku Ferrari, ponieważ do mety był jednak spory dystans. Rozumiem co prawda decyzję Christiana Hornera i spółki. Red Bull chciał postawić na pewność w warunkach nie do końca suchego toru, na tych pierwszych okrążeniach po wymianie uzyskać choćby lekką przewagę przyczepności nad Ferrari.
Tak faktycznie było, jednak na ostatnich okrążeniach, co było do przewidzenia, to Ferrari okazało się delikatnie szybsze, choć oczywiście nie na tyle żeby poprawić wynik. Błąd Włochów oznaczał kolejny, daleki od optymalnego wyścig dla Leclerca bez winy samego kierowcy. Przewaga punktowa Verstappena rośnie i to pomimo aktualnie delikatnie lepszej formy Ferrari w sensie samej prędkości. Włosi nie bardzo mogą sobie na to pozwolić.
Czytaj także:
Wypadek kosztował ponad 1 mln dolarów. Haas ma dość Schumachera!
Jest decyzja sędziów ws. protestu Ferrari. Wszystko jasne ws. GP Monako!