Wielu ekspertów wskazuje, że sezon 2022 jest dla Nicholasa Latifiego ostatnim w Formule 1. W padoku pojawiały się nawet plotki, że Williams zrezygnuje z Kanadyjczyka jeszcze w trakcie obecnej kampanii. 26-latek trwa jednak w ekipie z Grove, choć jego wyniki pozostawiają sporo do życzenia.
Nicholas Latifi, którego starty w F1 finansowane są przez ojca-miliardera, regularnie zamyka stawkę. Tymczasem Alexander Albon, drugi z kierowców brytyjskiego zespołu, potrafi walczyć o punktowane lokaty. Taj ma już 3 "oczka", co jak na potencjał modelu FW44 jest sporym osiągnięciem. Przy Latifim widnieje za to okrągłe 0.
- Czuję, że problemem wcale nie jest mój styl jazdy. Tak może było na początku sezonu, ale jak dla mnie, sprawa jest poważniejsza. Są sytuacje, gdy czuję, że mój samochód nie jest w stanie zrobić tego, co za kierownicą wyczynia Alex. To nie jest miłe uczucie - powiedział Latifi, cytowany przez racefans.net.
Słowa kierowcy z Kanady brzmią podobnie do tych, jakie w sezonie 2019 wygłaszał Robert Kubica. Wówczas polski kierowca również wielokrotnie twierdził, iż jego samochód mocno różni się od tego, jakim dysponował George Russell. To miała być główna przyczyna słabszych występów krakowianina w F1.
- Jak dla mnie, to musi być coś fundamentalnego, bo na pewno to nie jest kwestia warunków na torze. Naciskam maksymalnie jak mogę, a brakuje mi tempa. Miejmy nadzieję, że uda nam się zresetować przed kolejnym wyścigiem F1, przyjedziemy na Silverstone i będzie lepiej - dodał Latifi.
Biorąc jednak pod uwagę, że w padoku F1 spekuluje się, iż Oscar Piastri już podpisał kontrakt z Williamsem na sezon 2023, to nawet ewentualne przebudzenie Nicholasa Latifiego w najbliższych wyścigach może nie zmienić znacząco sytuacji kierowcy.
Czytaj także:
Robert Kubica wbił szpilkę Mercedesowi. Ma jedną radę dla Niemców
Blokują wejście giganta do F1! Impas w rozmowach
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Grzegorz Krychowiak i niesamowite zwierzęta