Guanyu Zhou został pierwszym kierowcą z Chin w Formule 1, po tym jak Alfa Romeo postanowiła dać mu kontrakt na sezon 2022. W padoku F1 wielu ekspertów kwestionowało jednak wybór szwajcarskiej ekipy. Wynikało to z faktu, że Zhou nie zdobył tytułu mistrzowskiego w Formule 2 i sporadycznie wygrywał wyścigi na tym poziomie.
Część ekspertów twierdziła, że Zhou otrzymał kontrakt w F1 wyłącznie ze względów sponsorskich, bo jego partnerzy z Chin mieli zapewnić Alfie Romeo nawet 30 mln dolarów rocznie. Tak się jednak nie stało. Już teraz jest jasne, że zaangażowanie firm z Państwa Środka w finansowanie zespołu z Hinwil jest dużo mniejsze.
- Punkt w debiucie w Bahrajnie jest najlepszą odpowiedzią na takie komentarze. Byłem w stanie udowodnić swoją wartość i zmienić nastawienie większości ludzi do mojej osoby. Jestem z tego powodu więcej niż szczęśliwy - powiedział Zhou w rozmowie z motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popis nowej gwiazdy Barcy. Tak się przywitał z fanami
23-latek nie ukrywa jednak, że krytyczne komentarze, jakie pojawiły się w mediach społecznościowych, dotknęły go. - Takie rzeczy bolą. Gdy realizujesz swoje marzenie, skończyłeś sezon F2 w czołowej trójce i zdobyłeś superlicencję do jazdy w F1, a ludzie cię nie wspierają, to na pewno boli - dodał kierowca Alfy Romeo.
Zdaniem Zhou, obecna sytuacja jest spowodowana tym, że w internecie bardzo łatwo wyrazić negatywną opinię i nie wiąże się to z żadnymi konsekwencjami. - W dzisiejszych czasach tyle ludzi korzysta z internetu i mediów społecznościowych. Gdy zacząłem to śledzić, to byłem przerażony liczbą rasistowskich komentarzy i tym, jak wiele hejtu pojawia się w sieci - stwierdził Chińczyk.
- Kibice nie śledzą F2 i innych serii juniorskich. Oglądają głównie F1 i patrzą głównie na twoje pochodzenie. Myślą, że jak jestem z Chin to jedyny powód, dla którego mam miejsce w stawce. To boli, bo realizuję swoje marzenie i spodziewałbym się, że ludzie będą mi gratulować. Tymczasem dostaję wiadomości, w których ludzie próbują mnie sprowadzić na podłogę i podeptać - dodał kierowca Alfy Romeo.
Zhou zapewnił, że ataki hejterów nie zmienią jego podejścia do wyścigów. - Takie zachowania mnie nie zniechęcają. Mogę im odpowiadać na torze. Zresztą, myślę, że to już zrobiłem - podsumował reprezentant ekipy z Hinwil.
Czytaj także:
Coraz bliżej procesu sądowego w F1. Walka o kierowcę się zaostrza
Ferrari da szansę Rosjaninowi w F1. "Jestem podekscytowany"