Zimą FIA dokonała zmian w Międzynarodowym Kodeksie Sportowym, wprowadzając do niego zakaz wypowiedzi kierowców ws. politycznych, światopoglądowych i religijnych. Mohammed ben Sulayem twierdził, że w ten sposób federacja dostosowuje przepisy do wymogów MKOl, który zaleca, by nie łączyć sportu z polityką. Jednak swoje zdanie na ten temat od początku mają kierowcy Formuły 1.
Lewis Hamilton, który zasłynął z licznych komentarzy politycznych, zapowiedział, że nadal będzie poruszał trudne tematy. Christian Horner z Red Bull Racing stwierdził, że nie można zamieniać kierowców w "roboty", a Lando Norris ocenił, że FIA próbuje traktować kierowców jak "dzieci w szkole".
Sama F1 stanęła po stronie kierowców i zapowiedziała, że nikt nie będzie kneblować im ust, co wywołało kolejny konflikt z FIA. Ostatecznie federacja częściowo wycofała się z zakazu wypowiedzi, publikując jasne wytyczne dotyczące tego, co mogą robić kierowcy, a co jest zakazane.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Chalidow starł się z szefem KSW. Po chwili było 2 na 1
Jednak kierowcy F1 nie uważają, aby temat był zamknięty. - Widziałem te wyjaśnienia FIA. Są pewne rzeczy, które przynajmniej nam wyjaśniono, ale nadal uważam, że to niepotrzebne. Myślę, że mówię w imieniu wszystkich kierowców. Nie odbyliśmy jeszcze spotkania jako Stowarzyszenie Kierowców F1, ale mam nadzieję, że wkrótce to omówimy - powiedział Valtteri Bottas, cytowany przez motorsport.com.
Esteban Ocon na konferencji przy okazji testów F1 w Bahrajnie przyznał wprost, że nie jest na bieżąco z wyjaśnieniami przedstawionymi przez FIA, ale "nadal będzie się wypowiadał na tematy, które są dla niego ważne, niezależnie od wszystkiego".
Natomiast Kevin Magnussen zaznaczył, że F1 nie może ograniczać wolności słowa, co jest dla niego niezwykle ważne. - To jest coś, o czym musimy porozmawiać jako kierowcy. Pochodzę z części świata, w której obowiązuje wolność słowa. Podoba mi się to i doceniam to. Chciałbym, aby taka wolność słowa panowała wszędzie, gdzie tylko podróżuję. Jednak nie wszędzie tak jest - podsumował kierowca Haasa.
Czytaj także:
- Koniec dominacji Red Bulla w F1? Ferrari i Mercedes czekają w blokach
- Pierwsze zgrzyty w F1. Kierowca dosadnie o nowym bolidzie