Cały świat zawalił mu się przed oczami. Kierowca F1 opowiedział o swoim dramacie
Lance Stroll na kilka dni przed startem sezonu F1 złamał oba nadgarstki. Lekarze prognozowali, że będzie musiał opuścić kilka wyścigów. Kanadyjczyk nie przegapił pierwszego Grand Prix, dojechał do mety jako szósty i został bohaterem.
Podczas testów czas za kierownicą modelu AMR23 otrzymał rezerwowy Felipe Drugovich, z padoku F1 docierały sygnały, że Lance Stroll będzie musiał pauzować co najmniej 6-8 tygodni. Oznaczałoby to też absencję w GP Arabii Saudyjskiej. Kierowca Aston Martina poddał się jednak operacji w klinice w Barcelonie. Przeprowadził ją chirurg Xavier Mir, który słynie z leczenia skomplikowanych urazów gwiazd MotoGP.
Z piekła do nieba
W prawym nadgarstku Strolla umieszczono specjalne, metalowe śruby. Kierowca po kilku dniach od zabiegu trenował w symulatorze w Silverstone, który specjalnie "podkręcono", aby zwiększyć wysiłek odczuwany przez ręce. 24-latek zmagał się z bólem, ale podjął się wyzwania, jakim wydawał się start w GP Bahrajnu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: butelki, petardy i noże. Przerażające nagranie z meczuPomimo braku jazdy w przedsezonowych testach, Stroll dojechał do mety na szóstym miejscu i uznał to za olbrzymi sukces. Już po weekendzie wyścigowym przyznał, że w momencie wypadku "świat zawalił mu się przed oczami". - To były najbardziej szalone dwa tygodnie w moim życiu - powiedział w podcaście "F1 Nation".
- Spadłem z roweru i uderzenie było naprawdę mocne. Od razu wiedziałem, że nadgarstki są zmiażdżone. Uraz palca u nogi dostrzegłem dopiero pod koniec dnia, bo tak bardzo byłem skupiony na nadgarstkach. Mój świat się zawalił, bo myślałem, że przegapię kilka wyścigów. Różne myśli przelatują ci przez głowę, bo moment na to był okropny, ledwie cztery dni od testów - dodał kanadyjski kierowca.
Stroll nie ma wątpliwości, że gdyby nie pomoc dr Mira, to najprawdopodobniej nie wystartowałby w GP Bahrajnu. - To on przeprowadził operację prawego nadgarstka, był też odpowiedzialny za włożenie lewej ręki do gipsu. Powiedział mi, że lewy nadgarstek musi być unieruchomiony od dwóch do czterech tygodni. Nie wiedział jednak, jak wyglądać będzie sprawa z prawym. Miał nadzieję, że w Bahrajnie będę mógł chociaż trochę nim ruszać - ujawnił kierowca Aston Martina.
"Bolało jak diabli"
Kanadyjczyk obserwował testy F1 z hotelowego pokoju w Barcelonie i dotarło do niego, że ominie inaugurację sezonu 2023, bo "daleko było mu do prowadzenia bolidu". Jednak po kilku dniach zanotował szybki progres. Wtedy dr Mir dał mu zielone światło na trening w symulatorze, a następnie podróż do Bahrajnu.
- Nie sądziłem, że w najbliższym czasie będę mógł siedzieć w bolidzie F1. Nie mogłem ruszać rękami. Byłem daleki od prowadzenia bolidu. Mój osteopata Henry był przy mnie codziennie przez 10 godzin, razem pracowaliśmy nad nadgarstkami - ujawnił Stroll.Wygrał walkę z bólem
Kierowca Aston Martina już na pierwszym okrążeniu mógł stać się antybohaterem, bo był bliski zniszczenia bolidu Fernando Alonso. Na szczęście niewielki kontakt nie zniszczył wyścigu zespołowemu koledze. Hiszpan pognał po podium w GP Bahrajnu, co było nie lada sukcesem dla Aston Martina. Jednak nawet Alonso przyznawał, że to Stroll jest bohaterem ze względu na jazdę ze złamanymi rękami.
- Odczuwałem ból, ale zaufałem moim nadgarstkom. Nie miałem pewności siebie, aby jechać na limicie na 100 proc., bo miałem pewne trudności. Jednak muszę podziękować personelowi medycznemu, dr Mirowi i mojemu osteopacie. Tak wielu ludzi mi pomogło - podsumował Stroll.
Czytaj także:
- Ferrari obiecuje walkę z Red Bullem. Włosi widzą powody do optymizmu
- Verstappen o konflikcie z Hamiltonem. "Wszystko jest całkiem jasne"