9 marca 2022 roku Rada Unii Europejskiej nałożyła sankcje na rosyjskich biznesmenów powiązanych z Władimirem Putinem. Na liście sankcyjnej znaleźli się też członkowie ich rodzin. W ten sposób represje dotknęły Nikitę Mazepina. W uzasadnieniu decyzji podano, że Rosjanin jest synem Dmitrija Mazepina, który finansuje mu starty w Formule 1.
"To osoba powiązana z czołowym biznesmenem (jego ojcem) działających w sektorach gospodarki, które stanowią znaczące źródło dochodu dla rządu Federacji Rosyjskiej odpowiedzialnego za aneksję Krymu i destabilizację Ukrainy" - napisano w uzasadnieniu.
Już w momencie ogłaszania sankcji Nikita Mazepin nie był kierowcą F1, bo Haas ledwie kilka dni wcześniej rozwiązał z nim kontrakt. Rosjanina objęto jednak zakazem wjazdu na teren UE, co uniemożliwiło mu starty w innych seriach wyścigowych. Dlatego też w listopadzie 2022 roku pozwał on Radę UE do Trybunału Sprawiedliwości UE. Na początku marca 2023 roku 24-latek uzyskał korzystny dla siebie wyrok. Jak to się stało?
ZOBACZ WIDEO: Polak dokonał niemożliwego. Wylądował samolotem na szczycie drapacza chmur
Prawnicy Mazepina ograli TSUE
Zwycięstwo Mazepina nie jest całkowite, bo TSUE na razie jedynie zawiesił funkcjonowanie sankcji do czasu całkowitego rozstrzygnięcia sprawy. Jednak już taka decyzja uznawana jest za przełomową i została wykorzystana przez rosyjską propagandę. Na Kremlu pojawiły się sugestie, że inni sportowcy powinni pójść drogą byłego kierowcy F1 i walczyć o prawo do startów w sądach.
Unijni prawnicy próbowali w TSUE przedstawić Mazepina jako kierowcę, który nie zrobiłby kariery, gdyby nie finanse ojca. Natomiast obrońcy Rosjanina dowodzili czegoś innego. Powołali się na wyniki w GP3 i F2, które ich zdaniem zaważyły na tym, że otrzymał on szansę w F1.
Fakty są takie, że Mazepin wygrał cztery wyścigi GP3 i odniósł dwa zwycięstwa w F2. Tye że dokonał tego w zespole Hitech GP, który jeszcze do niedawna należał do... jego ojca. Oligarcha sprzedał go dopiero po wybuchu wojny w Ukrainie. Prawnicy reprezentujący Radę UE nie zadali sobie trudu, by poszukać informacji na ten temat i w ogóle nie poruszyli tego tematu w TSUE.
Wystarczyło przeanalizować zdjęcia z okresu startów Mazepina w GP3 i F2, aby zobaczyć na jego kombinezonie logotypy Uralkali oraz Uniwersytetu w Moskwie, który 24-latek chętnie promował przez ostatnie lata. Można też było dowodzić, że Haas zatrudnił Rosjanina, bo jego ojciec przelał na konta zespołu F1 ponad 20 mln dolarów. Tego też nie zrobiono.
Jak sędzia tłumaczy wyrok?
Sędzia Mark van der Woude ocenił, że Mazepin jest młodym sportowcem, który w żaden sposób nie jest zaangażowany w politykę, a Ukraina nie doświadcza żadnych negatywnych skutków w związku z jego działalnością. "On po prostu prosi o możliwość kontynuowania kariery jako kierowca F1 bez wsparcia finansowego ojca" - napisał w uzasadnieniu van der Woude.
Zgodnie z prawem unijnym, aby otrzymać czasowe zwolnienie z sankcji, należy wykazać, że strona nie może czekać na wynik postępowania głównego. W tym aspekcie prawnicy Mazepina znów ograli unijnych przedstawicieli.
Reprezentanci rosyjskiego kierowcy twierdzili, że z powodu sankcji nie może on negocjować startów w F1 w sezonie 2023. Nie pokazali przy tym żadnych dowodów na to, że którykolwiek z zespołów jest nim zainteresowany. Fakt jest taki, że za Mazepinem w padoku nikt nie tęskni, tym bardziej w momencie, gdy został on pozbawiony dostępu do funduszy ojca.
Kluczowe dla TSUE było jednak to, że Mazepin w przypadku trzech lat bez jazdy w jakiejkolwiek serii wyścigowej ma stracić superlicencję, czyli dokument niezbędny do rywalizacji F1. Te słowa rosyjskich prawników przekonały Marka van der Woude, by czasowo zawiesić sankcje wymierzone w 24-latka. Tyle że ponownie były nagięciem faktów.
Tak naprawdę kierowca F1 musi nabyć superlicencję przed każdym sezonem. Jej koszt wyliczany jest w oparciu o liczbę punktów zdobytych we wcześniejszej kampanii. Jeśli doszło do utraty dokumentu wskutek przerwy w karierze, superlicencję można odzyskać automatycznie po wypełnieniu formalności administracyjnych (badania lekarskie, egzamin ze znajomości przepisów, itd.). W ten sposób dokument uprawniający do jazdy w F1 odzyskał chociażby Robert Kubica.
Jaki będzie finał sprawy?
Mazepin w ubiegłym roku nie startował w żadnej z europejskich serii wyścigowych, bo nie miał wstępu na teren UE. Obecnie też pozostaje bez kontraktu, choć sporo mówi się o jego możliwych występach w European Le Mans Series, czyli długodystansowych mistrzostwach Europy. To możliwe, bo wyrok TSUE pozwala mu pracować w krajach Wspólnoty, a nawet posiadać tutaj konto bankowe i zawierać umowy sponsorskie.
Podczas procesu przedstawiciele Rady UE nie dowiedli, co oprócz więzów rodzinnych sprawia, że Nikita Mazepin powinien być objęty sankcjami. Zwłaszcza że stracił on miejsce w F1. Unijni prawnicy ogólnie stwierdzili, że 24-latek czerpie korzyści ze swojej pozycji, bo daje mu ona stabilność finansową i rozgłos.
Otwartą kwestią pozostaje to, jaki będzie ostateczny werdykt TSUE. Warto w tym względzie powołać się na wyrok, jaki zapadł 8 marca ws. Wioletty Prigożyn, matki Jewgienija Prigożyna, która również została objęta sankcjami zachodnimi w obliczu wojny w Ukrainie.
"Mimo odpowiedzialności Jewgienija Prigożyna za działania podważające integralność terytorialną, suwerenność i niezależność Ukrainy, związek W. Prigożyn z synem, ustalony w chwili przyjmowania środków ograniczających, opiera się wyłącznie na więzi pokrewieństwa, a zatem nie jest wystarczający, by uzasadnić umieszczenie jej nazwiska w spornych wykazach" - napisano w uzasadnieniu sprawy T-212/22.
Mazepin finalnie może wygrać sprawę i sankcje względem jego osoby zostaną całkowicie anulowane. Jednak to nie przywróci mu miejsca w F1. Nieprzypadkowo już w roku 2021 nazwano go "najgorszym kierowcą wszech czasów", po tym jak w debiutanckim GP Bahrajnu przejechał on ledwie kilkaset metrów i w prostej sytuacji wypadł z toru.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Bez paniki w Ferrari? Szef zespołu szuka "kreta"
- Amerykański milioner obchodził sankcje? Mógł wesprzeć machinę wojenną Putina