W lutym FIA rozpoczęła procedurę, która ma doprowadzić do wyłonienia dwóch zespołów, które miałyby dołączyć do Formuły 1 w sezonie 2026. Finał postępowania ma być znany w czerwcu, po tym jak światowa federacja przeanalizuje wszystkie oferty. Jednak nadal nie wiadomo, czy obecnie funkcjonujące ekipy powiedzą "tak" powiększeniu mistrzostw.
W tej chwili każdy nowy uczestnik mistrzostw F1 musi wpłacić wpisowe w wysokości 200 mln dolarów. Wspomniana kwota jest dzielona na wszystkie dziesięć zespołów. To forma rekompensaty, bo większa liczba graczy oznacza mniejsze wpływy z nagród finansowych i kontraktów sponsorskich.
Jednak w ostatnich latach Formuła 1 zyskała na popularności - głównie za sprawą limitu wydatków, wyrównania stawki i serialu "Drive to survive". Dlatego zespoły od pewnego czasu twierdzą, że wpisowe w wysokości 200 mln dolarów jest zbyt niskie. W padoku pojawił się pomysł podwyższenia opłaty - do poziomu od 600 mln dolarów do nawet 1 mld dolarów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Mini Majk" vs. Szpilka. Kto wygrał wyścig?
- Opłatę startową ustaliliśmy na poziomie 200 mln dolarów kilka lat temu. Wtedy nikt nie spodziewał się, że wartość tego biznesu tak wzrośnie. Obecnie sytuacja jest inna i naszym obowiązkiem jest upewnienie się, że chronimy F1 w najlepszy możliwy sposób - powiedział Stefano Domenicali, cytowany przez motorsport.com.
To pierwszy raz, gdy szef F1 wprost zasugerował, że wpisowe zostanie podniesione. Do jakiego pułapu? Tego na razie nie wiadomo, ale może to znacząco ostudzić zapały osób zainteresowanych rywalizacją w Formule 1 od roku 2026. W tym gronie wymienia się m.in. zespół Michaela Andrettiego (Andretti Global), Panthera Team Asia, HiTech oraz ekipę mającą wsparcie finansowe z Arabii Saudyjskiej.
- Obecnie wiele podmiotów chce dołączyć do F1. Jedne działają dość głośno, inne w ciszy. Jak to w życiu bywa, ktoś musi dokonać ich oceny. My jesteśmy częścią tego procesu i będziemy robić właściwe rzeczy we właściwym czasie - zapewnił Domenicali.
Czytaj także:
- Śledztwo po śmierci Breena. "Gdyby nie ta drewniana belka..."
- Austriacki miliarder udziela wywiadów po polsku. Powód?