Szantaż mistrza świata. F1 nie jest prywatnym folwarkiem Verstappena [OPINIA]

Max Verstappen grozi F1, że jeśli ta nadal będzie eksperymentować z formatem weekendu wyścigowego i wprowadzać zmiany, to odejdzie z tego sportu. Taki szantaż nie przystoi mistrzowi świata - pisze Jarosław Wierczuk.

 Redakcja
Redakcja
Max Verstappen Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen
W Azerbejdżanie mieliśmy pierwszy w tym sezonie sprint. Inny niż te, które znaliśmy do tej pory, z osobnymi kwalifikacjami. Piątkowa "czasówka", w przeciwieństwie do poprzedniej wersji, decydowała o kolejności startu do niedzielnego wyścigu. Sprint jest w tej sytuacji takim trochę dodatkiem marketingowo-emocjonalnym dla podkręcenia wyników przedsiębiorstwa pt. Formuły 1.

Verstappen głównym krytykiem pomysłów F1

Trochę te wolty regulaminowe są skomplikowane i nie każdy może się w tym łatwo odnaleźć. Podobnego zdania jest Max Verstappen, główny krytyk eksperymentów z formatem wyścigowym. Oczywiście krytyk niebezinteresowny, bo jako bardzo mocny kandydat na tegorocznego mistrza, ma tendencję do traktowania wszelkich opcji wprowadzających dodatkowy element nieprzewidywalności i ryzyka z dużą rezerwą.

Mogę się założyć, że Verstappen i Red Bull Racing, gdyby aktualnie byli np. trzecią siłą w F1, przyjęliby takie zmiany z pocałowaniem ręki. W tym leży sedno pewnego wyrachowania po stronie "czerwonych byków". Owa ręka, zmieniająca przepisy, nie jest ręką Red Bulla i z całym szacunkiem Verstappenowi nic do tego. Może wyrazić swoją dezaprobatę, z którą ja osobiście się zgadzam. Też uważam, że fiksacja władz F1 na robieniu wyniku finansowego jest za duża i nie przystoi do dorobku historycznego i pewnej, swoistej tożsamości tego sportu.

ZOBACZ WIDEO: Bolid F1 jechał w tłum dziennikarzy! Absurdalna sytuacja w trakcie Grand Prix Azerbejdżanu

Jednak szantażowanie właścicieli i szefów F1 swoim odejściem, jeśli zmiany będą kontynuowane jest nieco śmieszne i stanowi dla mnie trochę kontynuację takich epizodów jak w Brazylii w zeszłym roku czy w obecnym sezonie w Arabii Saudyjskiej. Odnoszę coraz większe wrażenie, że dla Verstappena ogromne sukcesy, które już świętuje nadeszły, w sensie wiekowym trochę wcześnie.

Starcie Russella z Verstappenem

Jedno trzeba Verstappenowi przyznać w kontekście jego obaw. Niewiele brakowało, aby się ziściły. Baku to tor uliczny i pełny sprzeczności, na którym mamy zarówno bardzo długie proste, wysokie prędkości, jak i kluczenie w zaułkach starego miasta, wymagające większej precyzji niż Monako. Dlatego prowokuje on incydenty wyścigowe. Nie inaczej było tym razem.

Samochód bezpieczeństwa oraz mocno komentowana walka pomiędzy Maxem Verstappenem a Georgem Russellem. Znowu podobny scenariusz. Tak, wina była raczej po stronie kierowcy Mercedesa, ale po pierwsze delikatnie, ponieważ Verstappen nie zostawił Russellowi zbyt wiele miejsca, a oczekiwanie, że Brytyjczyk po prostu odpuści zakręt, w którym jest po wewnętrznej, a więc w nomenklaturze wyścigowej "jest jego", to niedorzeczność.

Po drugie, reakcja Maxa nieco przesadzona. To po prostu incydent wyścigowy, a Verstappen nie ma statusu nietykalności. Tym bardziej, że start po raz kolejny nie należał do rewelacyjnych, a sam Red Bull przyczyny szuka w cały czas zmienianym oprogramowaniu silnika. Formuła 1 to nie prywatny folwark Maxa.

Generalnie zacietrzewienia kierowcy Red Bulla po prostu nie rozumiem. Jego pozycja w zespole, potencjał jeździecki w parze z aktualnym bolidem tworzą najlepsze z możliwych warunki do zdobycia tegorocznego, a prawdopodobnie kolejnych tytułów mistrzowskich i tego typu incydenty są niepotrzebne. Koncentracja i ciężka praca tak, ale atakowanie czy zespołu czy konkurentów w taki sposób, z epitetami jak w sobotę w Baku jest nie tylko śmieszne, ale właśnie wręcz niezrozumiałe.

ZOBACZ WIDEO: Verstappen po wyścigu doskoczył do Russella! Ostra wymiana zdań gwiazd F1

W każdym razie bolid mistrza świata ucierpiał już na pierwszym okrążeniu i to chyba bardziej niż początkowo sądzono, więc bez tych ekscesów jego prędkość wyścigowa byłaby zapewne wyższa i bez problemu uporałby się z Charlesem Leclercem.

Ferrari powoli goni Red Bulla?

Główny wniosek ze sprintu był jednak jeden. Ferrari nie jest jeszcze na poziomie Red Bulla, a ich tempo wyścigowe nie jest tak dobre jak kwalifikacyjne, ale w stosunku do tego co było kilka tygodni temu poprawa jest ogromna. Czy wystarczająca, aby skapitalizować swoje pole position na zwycięstwo? Notabene było to w Baku trzecie pole position z rzędu dla Leclerca, wiec jest tutaj wyjątkowo mocny.

Nie tylko on. Swoją klasę pokazał Sergio Perez. Tory uliczne to jego domena. Poprzednie cztery zwycięstwa świętował właśnie na takich obiektach. Rywalizacja pomiędzy kierowcami Red Bulla była zdecydowanie najciekawszym motywem wyścigu choćby dlatego, że konkurencyjność reszty, w tym Ferrari była o wiele niższa.

To jest ta obawa, o której pisałem wcześniej. Szybkość kwalifikacyjna, na pojedynczym okrążeniu nie zawsze przekłada się na tempo wyścigowe i nad tym z pewnością Ferrari musi popracować chcąc myśleć o nawiązaniu realnej walki z Red Bullem. Oczywiście Perezowi pomogło szczęście w postaci nieodzownego w Baku samochodu bezpieczeństwa. To zawsze trochę chaotyczny moment, a decyzja o ewentualnym pit-stopie musi być podejmowana natychmiast.

Verstappen zjechał w specyficznym momencie, czyli w fazie żółtej flagi, ale jeszcze bez samochodu bezpieczeństwa na torze. Spadł w efekcie na trzecią pozycję, po restarcie natychmiast uporał się z Leclerciem i właśnie wtedy wywiązała się walka pomiędzy dwoma bolidami Red Bulla. Perez nie pozwolił rywalowi ani razu na wejście w strefę DRS, a jak wyśrubowanym tempem poruszali się kierowcy świadczą kilkukrotne kontakty z bandą, zarówno po stronie Pereza, jak i Verstappena.

Duże uznanie dla zespołu za brak narzuconych team orders. To na pewno była kusząca opcja szczególnie biorąc pod uwagę przewagę nad konkurencją. Punkt dla nich za to, że ekipa Red Bulla wzięła na siebie ewidentne nerwy w zamian za otwartą rywalizację, a ta naprawdę była ostra. Przez wiele okrążeń Verstappen próbował przebić się do strefy DRS. Bezskutecznie.

Oczywiście bez fazy neutralizacji trudno powiedzieć czy wynik byłby inny, być może tak, ale pamiętajmy, że na pierwszych okrążeniach Perez również zdawał się być szybszy od Verstappena utrzymując się na granicy strefy DRS, a nierzadko ją przekraczając. Jednym słowem dobry wyścig, dobra rywalizacja, ostre tempo, bez udawania. Jeśli tylko Ferrari będzie nadal robiło tak wyraźne postępy, możemy liczyć na wiele emocji w nadchodzących wyścigach.

Jarosław Wierczuk

Czytaj także:
Ferrari zadało cios Red Bullowi. Kluczowa osoba odchodzi do rywala
Tragedia w F1 była o krok. Fotograf z alei serwisowej wskazał winnego

Czy zmiany wprowadzane w weekendzie F1 są korzystne dla dyscypliny?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×