Wprawdzie Carlos Sainz startował z pole position do GP Włoch, ale na dystansie całego wyścigu Ferrari nie miało tempa, aby rzucić wyzwanie Red Bull Racing. Dlatego w końcówce włoskiej ekipie pozostało walczyć o najniższy stopień podium. Hiszpan musiał bronić się przed atakami zespołowego partnera, a Charles Leclerc nie zamierzał mu odpuszczać.
Na ostatnich pięciu okrążeniach Sainz i Leclerc kilkukrotnie zmieniali się na trzecim miejscu, korzystając ze stref DRS. Ich pojedynek mógł wywołać palpitacje serca wśród fanów Ferrari, bo jakakolwiek kolizja wyeliminowałaby ich z walki o "pudło". Ostatecznie do niczego takiego nie doszło.
- Bardzo mi się podobało. Moim zdaniem, takie właśnie powinny być wyścigi przez cały czas. Przypomniało mi to czasy kartingu, kiedy wszyscy jechaliśmy na limicie i mogliśmy podążać za sobą. Dzięki DRS mogliśmy pozostać blisko siebie. Razem z Carlosem byliśmy na limicie i to kilkukrotnie - powiedział Leclerc w Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Przeszli od słów do czynów. Ochrona musiała reagować
Leclerc ocenił, że najprawdopodobniej wykonywał zbyt wiele ruchów obronnych, ale to samo czynił Sainz. Obaj zbyt często zmieniali tor jazdy na hamowaniu. - Wiele razy to zrobiliśmy. Było sporo momentów, w których nie odpuszczaliśmy. Obydwaj jechaliśmy na limicie w punktach hamowania, ale ostatecznie nie narzekam - dodał 25-latek.
- To jest to, co kocham w wyścigach. Adrenalina, którą czujesz, gdy walczysz z rywalem. To było naprawdę zabawne. Carlos też jechał na limicie, ja jechałem na limicie atakując. Dla nas podium na Monzy znaczy bardzo dużo, więc każdy z nas chciał je wywalczyć. Zawsze mówiłem, że kocham wyścigi. Właśnie za takie momenty - wyjaśnił lider Ferrari.
Monakijczyk zażartował też, że Frederic Vasseur na ostatnich okrążeniach GP Włoch z pewnością miał "wysokie tętno", dlatego obaj kierowcy Ferrari zamierzają porozmawiać ze swoim szefem. - Czuję się dziwnie, ale generalnie jestem wielkim fanem hasła "pozwól im się ścigać". Powiedziałem im, że pojęcie "brak ryzyka" jest względne. Jednak naprawdę doceniam to, co zrobili na ostatnich okrążeniach - powiedział Vasseur, który "nie zamierza oglądać powtórek" walki swoich kierowców.
Czytaj także:
- Ojciec wykłada miliony na jego karierę. Czy zakręci kurek z pieniędzmi?
- Red Bull dokona głośnego transferu? Ten ruch wywróciłby układ w F1