Zarzuty pod adresem sędziów w F1. Jest odpowiedź FIA

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

Po GP USA sędziowie zbadali deski w czterech bolidach, po czym zdyskwalifikowali Lewisa Hamiltona i Charlesa Leclerca. W padoku F1 pojawiły się sugestie, że powinno się przebadać wszystkie maszyny. Co na to FIA?

Decyzja sędziów sprawiła, że Lewis Hamilton stracił drugie miejsce w GP USA, a Charles Leclerc - szóste. W obu przypadkach sędziowie stwierdzili, że deski w ich bolidach są zbyt mocno zużyte. Pozytywnie kontrolę delegata technicznego przebrnęły z kolei maszyny Maxa Verstappena i Lando Norrisa. Komunikat o decyzji stewardów wydano 3,5 godziny po zakończeniu wyścigu.

W padoku Formuły 1 pojawiły się jednak sugestie, że skoro połowa zbadanych samochodów okazała się niezgodna z regulaminem, to powinno się sprawdzić wszystkie konstrukcje. Charakterystyka toru COTA, który jest niezwykle wyboisty, prowadzi do tego, że bolidy mocno uderzają o asfalt. Dlatego deski w podłogach są szczególnie narażone na uszkodzenia.

Część ekspertów i kibiców F1 zaczęła sugerować, że gdyby kontrolą objęto wszystkie samochody, to dyskwalifikacji po GP USA byłoby więcej. Co na to FIA? Światowa federacja wydała w tej sprawie specjalne oświadczenie.

ZOBACZ WIDEO: Polski mistrz szczerze o swojej przemianie. "Byłem łobuzem"

"W każdy weekend przeprowadzana jest seria wyrywkowych kontroli różnych obszarów samochodów. Proces ten obowiązuje od wielu lat i ma na celu zapewnienie zgodności z przepisami ze względu na fakt, że zespoły nie wiedzą przed wyścigiem, które konkretne obszary i w których bolidach mogą zostać poddane przeglądowi poza standardowymi kontrolami, jakie mają miejsce w każdym samochodzie" - napisano w oświadczeniu FIA.

FIA uważa, że skoro "każda część samochodu może zostać skontrolowana w dowolnym momencie", to prawdopodobieństwo dyskwalifikacji w przypadku złapania na gorącym uczynku powinno działać odstraszająco i zapobiegać celowemu łamaniu przepisów technicznych.

Sędziowie podkreślili też, że ograniczenia czasowe po Grand Prix powodują, że nie ma możliwości sprawdzenia wszystkich maszyn. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, gdy następny wyścig F1 rozgrywany jest już w kolejny weekend, przez co zespoły bardzo szybko muszą spakować swój sprzęt.

"Przy przeprowadzaniu tych testów wykonywana jest ogromna ilość pracy, a to wszystko przy mocno ograniczonym czasie - zaraz po zakończeniu Grand Prix i przed zwróceniem bolidów ekipom w celu demontażu i transportu na kolejny wyścig" - dodano w komunikacie.

"Pomimo szerokiego zakresu kontroli, nie da się sprawdzić wszystkich parametrów każdego samochodu w tak krótkim czasie, co dotyczy zwłaszcza tych weekendów wyścigowych, po których terminy związane z transportem są napięte. Dlatego tak cenny jest proces losowej kontroli określonej liczby bolidów. Każdy zespół ma świadomość, że jego maszyna może zostać wylosowana do weryfikacji i rozumie, że ryzyko wykrycia nieprawidłowości jest duże" - podsumowano.

Czytaj także:
Red Bull obawia się o Verstappena. Zatrudnił dodatkowych ochroniarzy
Huragan uderzył przed GP Meksyku. Niepokojące prognozy dla F1

Źródło artykułu: WP SportoweFakty