W ostatnich dniach w mediach społecznościowych zaczęła żyć plotka o rzekomym transferze Fernando Alonso. Życie spekulacjom dał hiszpański dziennikarz Albert Fabrega, który po GP Meksyku w serwisie X (dawniej Twitter) stwierdził, że "nie chce wierzyć" w informacje, jakie usłyszał w padoku Formuły 1.
Wprawdzie Fabrega nie sprecyzował swojego wpisu, ale historia zaczęła żyć własnym życiem. Kilka źródeł stwierdziło, że Alonso jest bliski odejścia z Aston Martina, a sam zespół może zmienić właściciela i trafić w ręce Saudyjczyków. Nowym pracodawcą dwukrotnego mistrza świata F1 miałby zostać Red Bull Racing.
- To tylko plotki. Zwykłe plotki z padoku, które pochodzą od ludzi szukających rozgłosu. Niektórzy mają z tego zabawę, bo gwarantują im nowych obserwujących w mediach społecznościowych. Nie bawię się w takie gierki - powiedział Alonso, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Dzień z mistrzem. Bartłomiej Marszałek: "To wtedy poczułem, że kocham ten sport"
Kierowca Aston Martina skrytykował niektórych dziennikarzy za nadanie rozgłosu ostatnim plotkom. - Nie podoba mi się to. W tej sali są profesjonalni dziennikarze pracujący w F1 od tylu lat. Zdobywacie szacunek swoją pracą i tak powinno być. Natomiast te historie wymyślane są przez ludzi, których nie ma w tej salce. Robią to po to, żeby się pośmiać, ale to wcale nie jest śmieszne - dodał Hiszpan.
Alonso podkreślił, że plotki łączące go z Red Bullem mogą sprawić, że niektórzy będą kwestionować jego oddanie w projekt Aston Martina. - Dopilnuję, by osoby rozpowszechniające te plotki poniosły konsekwencje - powiedział były mistrz świata, choć odmówił wyjaśnienia, jakie ruchy zamierza podjąć w związku z sytuacją.
Plotki na temat możliwego odejścia Alonso z Aston Martina napędzane są kiepską formą stajni z Silverstone w drugiej połowie sezonu 2023. Na początku roku Hiszpan regularnie pojawiał się na podium, a brytyjski zespół był wtedy drugą siłą w F1. W kolejnych miesiącach Brytyjczycy nie trafili z rozwojem modelu AMR23, czego skutkiem jest spadek aż na piątą lokatę w klasyfikacji konstruktorów.
- Nie jesteśmy tak konkurencyjni, jakbyśmy tego chcieli. Wszyscy chcemy wskoczyć na najwyższy poziom, bo obecnie na nim nie jesteśmy. Analizujemy poprawki wprowadzane do naszego bolidu. Na pewno nie jesteśmy zadowoleni z naszej formy. Jednak mówiłem przed kilkoma wyścigami, że dwa lata temu ten zespół liczył 250 pracowników. Teraz ma ich 800. Siedem podiów, 200 punktów więcej niż przed rokiem. Nie możemy przesadnie dramatyzować, bo sezon 2023 i tak będzie dla nas świetny - podsumował Alonso.
Czytaj także:
- Perez nawet nie dostanie odszkodowania? Wszystko przez klauzulę w kontrakcie
- Sensacyjne wieści ws. Kubicy. Stworzy dream team z Vettelem?