"Nie wierzę". Studzienka uszkodziła jego bolid i dostał karę

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Carlos Sainz

Carlos Sainz uszkodził bolid Ferrari na początku pierwszego treningu F1 przed GP Las Vegas po najechaniu na studzienkę kanalizacyjną. Poluzowany właz doprowadził do sporych uszkodzeń w samochodzie, za co Hiszpan... dostanie karę.

W tym artykule dowiesz się o:

Organizatorzy GP Las Vegas nie zabezpieczyli odpowiednio studzienki kanalizacyjnej na torze ulicznym, co miało fatalne konsekwencje dla Carlosa Sainza. Hiszpan najechał na jej pokrywę, która następnie doprowadziła do ogromnych zniszczeń w samochodzie Ferrari. Konieczność sprawdzenia innych włazów na torze wymusiła na sędziach przerwanie treningu po ledwie ośmiu minutach.

Piątek na torze w Las Vegas okazał się koszmarem, bo pierwsza sesja trwała ledwie kilka minut, a druga rozpoczęła się z ponad dwugodzinnym opóźnieniem. Przeciągająca się inspekcja studzienek kanalizacyjnych sprawiła, że mechanicy Ferrari zdążyli naprawić na czas bolid Sainza.

29-latek wyjechał na tor, ale na tym skończyły się dobre wieści dla kierowcy z Madrytu. - Nic mi nie jest. Po incydencie, który wszyscy widzieliście, otrzymałem solidny cios w plecy i szyję. Niestety, to uderzenie uszkodziło podwozie, układ napędowy, baterię, a nawet mój fotel wyścigowy - powiedział Sainz w Sky Sports.

ZOBACZ WIDEO: Czy Janusz Kołodziej marnuje się w Fogo Unii Leszno?

- Niestety, pod koniec drugiego treningu zespół poinformował mnie, że dostałem karę przesunięcia o dziesięć pozycji na starcie do GP Las Vegas w związku z wymianą elementów silnika. Przecież to nie jest moja wina ani zespołu! - grzmiał Hiszpan w wywiadzie.

Sainz wiązał spore nadzieje ze startem w GP Las Vegas, ale w obecnej sytuacji trudno będzie mu wywalczyć choćby miejsce na podium. - Mój nastrój się zmienił diametralnie, jak i opinia na temat tego weekendu. Możecie sobie wyobrazić, jak bardzo byłem zdenerwowany. Po prostu nie wierzę w to, co się wydarzyło. W ten weekend nie zobaczycie mnie uśmiechniętego - zapowiedział kierowca Ferrari.

Zdaniem Hiszpana, sytuacja z jego udziałem jest najlepszym dowodem na to, że regulamin Formuły 1 wymaga zmian. - To wyraźny przykład tego, jak można poprawić ten sport pod wieloma względami. Oczywiście można było w tej sytuacji zastosować klauzulę siły wyższej i wtedy nie dostałbym kary. Jednak zawsze znajdą się ludzie, którzy będą chcieli pogorszyć twoją sytuację. Dlatego tym razem to ja muszę zapłacić wysoką cenę - podsumował Sainz.

Pierwotne raporty z padoku donosiły, że skala uszkodzeń w bolidzie Sainza jest tak duża, że w niedzielę ruszy on z końca stawki albo nawet alei serwisowej. Hiszpan może zatem mówić o szczęściu w nieszczęściu w tej sytuacji.

Czytaj także:
- Brad Pitt nie będzie się ścigał w Las Vegas. Materiał filmowców trafi do kosza?
- Chodzi tylko o pieniądze? Verstappen krytykuje GP Las Vegas