Ford stawia Red Bulla pod ścianą. Szef firmy pisze o "frustracji" i stawia żądania

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Christian Horner

Potwierdzają się doniesienia, że Ford jest zirytowany i sfrustrowany przeciągającym się śledztwem Red Bulla ws. Christiana Hornera. Amerykański producent oczekuje szybkich działań. Inaczej możemy go nie zobaczyć w F1 w roku 2026.

Od początku lutego Red Bull prowadzi wewnętrzne śledztwo ws. Christiana Hornera. Brytyjczyk podejrzany jest o "niewłaściwe zachowanie". Jako pierwszy kłopoty 50-latka ujawnił "De Telegraaf". Holenderski dziennik sugerował, że Horner dopuścił się mobbingu względem jednej z pracownic. W kolejnym artykule rozszerzył oskarżenia o molestowanie seksualne.

Szef Red Bull Racing zaprzeczył stawianym mu zarzutom i pozwał redakcję "De Telegraaf". Sprawie przygląda się Ford, który w 2026 roku ma pojawić się w Formule 1 jako partner silnikowy "czerwonych byków". Jeszcze w weekend pojawiły się pierwsze doniesienia, że amerykański gigant grozi wycofaniem się ze współpracy, jeśli temat Hornera nie zostanie szybko wyjaśniony.

Agencja Associated Press potwierdziła ostatnie spekulacje. AP dotarła do listu Jima Farleya, który dyrektor generalny Forda wysłał do Red Bulla. Czytamy w nim, że Amerykanie nie są zadowoleni z braku postępów w sprawie Hornera. Szef Forda podkreślił, że oskarżenia wobec Brytyjczyka należy potraktować "bardzo poważnie".

ZOBACZ WIDEO: Dramat Mameda Chalidowa. "Wszystkie kości przesunięte"

"Jestem coraz bardziej sfrustrowany brakiem rozwiązania lub jasnego wskazania z waszej strony, kiedy spodziewacie się sprawiedliwego rozwiązania tej sprawy. Jesteśmy również sfrustrowani brakiem przejrzystości w tym temacie z nami, a jesteśmy waszym partnerem korporacyjnym. Nie możemy się doczekać otrzymania pełnego sprawozdania z wszystkich ustaleń w śledztwie" - napisał Farley.

Dyrektor generalny Forda zażądał też, aby Red Bull "niezwłocznie i poważnie zajął się" sprawą Hornera.

Ford od 2026 roku ma produkować silniki dla bolidów F1 wraz z Red Bull Powertrains, spółką-córką Red Bulla. Jednak obie strony rozpoczęły już wspólne działania marketingowe, dlatego amerykańskiemu producentowi nie na rękę jest uwikłanie się partnera w skandal obyczajowy. Gdyby nagle Ford postanowił wycofać się ze współpracy, "czerwone byki" miałyby gigantyczny problem.

Farley w swoim liście podkreślił, że Ford jest firmą rodzinną i zwrócił uwagę na to, że poprzednie prośby o przejrzystość przy wyjaśnianiu afery wokół Hornera zostały zignorowane. "Jak wskazaliśmy wcześniej, bez zadowalającej odpowiedzi, wartości Forda nie podlegają negocjacjom" - zaznaczył.

"Konieczne jest, aby nasi partnerzy wyścigowi podzielali te same wartości i wykazywali się prawdziwym zaangażowaniem. Mój zespół i ja jesteśmy dostępni w każdej chwili, aby omówić tę kwestię. Nadal nalegamy i mamy nadzieję na rozwiązanie, za którym wszyscy będziemy mogli się opowiedzieć" - podsumował szef Forda.

Horner, pomimo ciążących na nim zarzutów, pojawił się jako szef Red Bull Racing na przedsezonowych testach F1 w Bahrajnie. Wcześniej 50-latek dość jednoznacznie wypowiadał się, że pozostanie na stanowisku. - Absolutnie - odpowiedział na pytanie jednego z dziennikarzy, czy pozostanie szefem ekipy z Milton Keynes w sezonie 2024.

Czytaj także:
On rozdaje karty na rynku transferowym w F1. Szykuje się szalony okres
Afera w F1 wokół szefa Red Bulla. Amerykański gigant grozi wycofaniem

Źródło artykułu: WP SportoweFakty