Na początku roku Ferrari przedłużyło umowę z Charlesem Leclercem, a następnie ogłosiło transfer Lewisa Hamiltona w sezonie 2025. Ta decyzja sprawiła, że Carlos Sainz musi opuścić stajnię z Maranello. Tymczasem to właśnie Hiszpan wyrasta na lidera włoskiej ekipy. Wygrał GP Australii, a ostatnio dołożył do swojego dorobku podium w Japonii.
Dobre wyniki Sainza zbiegły się z kryzysem Leclerca. W Australii zakończyła się świetna passa Monakijczyka, który przez siedem kolejnych Grand Prix meldował się w pierwszym rzędzie startowym. Jeszcze większe problemy dotknęły 26-latka w Japonii, gdzie uzyskał dopiero ósme miejsce w kwalifikacjach.
W wyścigu Leclerc, za sprawą świetnej strategii Ferrari, awansował na czwartą pozycję. To jednak nie koniec zmartwień Monakijczyka. - Nie sądzę, aby mogliśmy zrobić coś lepiej. Tempo było naprawdę dobre, zarządzanie oponami też, komunikacja z zespołem również. Jednak jako kierowca przez cały weekend musisz zawsze patrzeć na negatywy - powiedział Monakijczyk w Sky Sports.
ZOBACZ WIDEO: Oskarżył działacza o hamowanie rewolucji. "Pan Bóg spowodował, że go dzisiaj nie ma"
- W Australii i Japonii tempo wyścigowe nie stanowiło problemu. On tkwił w tempie kwalifikacyjnym. Zwykle w soboty radzę sobie bardzo dobrze. Jednak od dwóch wyścigów mam kłopot ze zmuszeniem opon do właściwej pracy w kwalifikacjach. Na tym skupiam się przed GP Chin - dodał Leclerc.
Leclerc twierdzi, że jego gorsze wyniki za kierownicą modelu SF-24 to tylko pochodna problemów z oponami. - Na sto procent tak jest. Moje okrążenia nie były takie złe. W sobotę pojechałem naprawdę dobre "kółko". Jednak opony nie zapewniały mi odpowiedniej przyczepności. Wykonałem kiepską robotę na okrążeniu rozgrzewkowym, co było frustrujące - stwierdził.
- Muszę się na tym skupić. Wszystko jest w porządku, po prostu różnice w F1 są niewielkie. Jestem jednak pewien, że analizując dane, będziemy w stanie szybko się poprawić. Dotąd zawsze tak było - podsumował dotychczasowy lider Ferrari.
Spokojny jest też szef Ferrari, choć w związku z wybuchem formy Sainza coraz częściej musi odpowiadać na pytania, czy zespół popełnił błąd dość wcześnie skreślając Hiszpana. - Charles popełnił błąd w Q1, nie pojechał najlepszego okrążenia i musieliśmy skorzystać z kolejnego kompletu opon, bo byliśmy zagrożeni. Dostał się do Q3 z jednym zestawem ogumienia. To wpływa na świadomość kierowcy, bo wie, że jeśli popełni błąd, to skończy na dziesiątej pozycji - powiedział Frederic Vasseur.
Czytaj także:
- Ekipa Orlenu na sprzedaż? Może być warta nawet 1 mld dolarów
- Red Bull kipi od środka. Oto, co dzieje się za kulisami