Wszystko jasne ws. protestu w F1. Koniec kontrowersji?

Getty Images / Qian Jun/ / Na zdjęciu: Carlos Sainz
Getty Images / Qian Jun/ / Na zdjęciu: Carlos Sainz

Kilku godzin potrzebowali sędziowie, aby wydać werdykt ws. protestu Aston Martina. Brytyjski zespół chciał zmian wyników kwalifikacji F1 do GP Chin z powodu wypadku Carlosa Sainza i późniejszej czerwonej flagi. Decyzja nie wszystkim się spodoba.

Aston Martin złożył protest ws. wyników kwalifikacji Formuły 1 do GP Chin. Zespół z Silverstone uznał, że Carlos Sainz nie powinien zostać dopuszczony do udziału w dalszej części Q2 po tym, jak miał wypadek w ostatnim zakręcie i na kilka minut doprowadził do przerwania sobotniej "czasówki" w Szanghaju.

Brytyjska ekipa powoływała się na regulamin F1, który stanowi, że kierowca, który zatrzyma się na torze i wywoła czerwoną flagę, nie może powrócić do rywalizacji. Tymczasem Sainz spędził na poboczu dokładnie 77 sekund, po czym był w stanie wyjechać swoim Ferrari spod band i samodzielnie powrócił do alei serwisowej.

Mechanicy Ferrari szybko naprawili bolid Carlosa Sainza, a 29-latek po wznowieniu kwalifikacji poprawił czas i awansował do Q3. Wyeliminował w ten sposób Lance'a Strolla. Kierowca Aston Martina zakończył "czasówkę" na jedenastym miejscu.

ZOBACZ WIDEO: Jaki będzie ORLEN 80. Rajd Polski? Opowiada Mikołaj Marczyk

Przedstawiciele Ferrari i Aston Martina spotkali się w pokoju sędziowskim, a werdyktem ws. Sainza zainteresowani byli też menedżerowie innych ekip, choć FIA nie ujawniła, kto dokładnie wybrał się na wysłuchanie werdyktu. Stewardzi zgodzili się z opinią Ferrari, że w przeszłości kierowcy już wielokrotnie, po wyjechaniu z pobocza, kontynuowali udział w kwalifikacjach.

"Biorąc pod uwagę liczne przykłady, kiedy to bolidy zatrzymywały się na różny okres czasu i pozwalano im na powrót do rywalizacji i udział w dalszej części sesji, uznaliśmy, że decyzja podjęta przez dyrekcję wyścigu nie była niezgodna z dotychczasową praktyką ani nie naruszała regulaminu sportowego F1" - napisano w decyzji sędziowskiej.

Aston Martin powoływał się na art. 39.9 regulaminu sportowego F1. Sędziowie uznali, że brzmi on "bardzo rygorystycznie", ale liczne przypadki z wcześniejszych Grand Prix pokazują, że przepis nie jest interpretowany w sposób tak surowy. Gdyby Sainz nie był w stanie samodzielnie powrócić do garażu albo też otrzymałby pomoc funkcyjnych przed powrotem na tor, wówczas ten zapis regulaminu miałby zastosowanie w kontekście Hiszpana.

Kierowca Ferrari zachował w ten sposób siódme miejsce wywalczone w kwalifikacjach do GP Chin.

Czytaj także:
- Red Bull szuka następcy Verstappena. Dwie młode gwiazdy na celowniku
- Zagadkowe pożary traw w F1. Szukają przyczyny dziwnego zjawiska

Komentarze (0)