Gdy 24 lutego 2022 roku Rosja dokonała barbarzyńskiej inwazji na Ukrainę, Formuła 1 nie potrzebowała wiele czasu, aby podjąć właściwe decyzje. Chociaż niektóre dyscypliny sportowe potrzebowały czasu, aby odciąć się od agresora, F1 niemal natychmiast wypowiedziała umowę na organizację GP Rosji. Zerwała też kontrakt telewizyjny stacji Match TV.
Szefowie Liberty Media, do których należy królowa motorsportu, nie wyobrażali sobie współpracy ze zbrodniczym reżimem. Dlatego Rosjanom zablokowano też dostęp do oficjalnej strony internetowej F1, jak i jej telewizji - F1 TV. Subskrypcji w niej nie można też opłacić z wykorzystaniem kart wydanych przez rosyjskie banki.
Już przed dwoma laty rosyjski portal sports.ru stworzył dla rodaków "poradnik", który zawiera wskazówki, jak uzyskać "legalny" dostęp do F1. Pozostaje on ciągle aktualny i dziennikarze przypominają go przed każdym Grand Prix. Czytamy w nim, że geoblokadę na teren Rosji można ominąć wykorzystując do tego VPN, a następnie można zamówić subskrypcję w F1 TV... sięgając po kartę bankową pochodzącą z Polski, Białorusi albo Ukrainy.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Lebiediew sprzedał restaurację. Zdradził powody
Jako drugą opcję w "poradniku" przygotowanym przez sports.ru wskazano poszukiwanie nielegalnych transmisji i streamów. Linki do nich regularnie pojawiają się w serwisie VKontakte, rosyjskim odpowiedniku Facebooka. To jednak metoda zawodna - transmisje są przerywane, a ich jakość pozostawia wiele do życzenia.
Ciągłą blokada Rosji ze strony F1 zaczyna irytować tamtejszych kibiców. Dziennik "Championat" postanowił zatem zapytać Aleksieja Titowa, do niedawna szefa GP Rosji, o podjęcie rozmów ws. zniesienia sankcji. Słowa Rosjanina jasno wskazują, że na ustępstwa nie ma co liczyć.
- Liberty Media jest organizacją lewicową i działa zgodnie z amerykańską polityką, która jest nasiąknięta lewicowymi poglądami. Połowa Stanów Zjednoczonych ją popiera. Mogę wysłać apel o zniesienie sankcji na Rosję, ale biorąc pod uwagę nasze napięte relacje, wątpię w jakikolwiek rezultat tego wniosku - powiedział Titow w propagandowym stylu.
Rosjanie obecnie domagają się od Formuły 1 zwrotu pieniędzy, jakie wpłacili za prawa do organizacji GP Rosji. Przelewu dokonali na początku 2022 roku, jeszcze przed inwazją Kremla na Ukrainę.
F1 odpowiedziała drugiej stronie, że nie może zwrócić środków, gdyż firma Rosgonki - organizator GP Rosji, objęta jest sankcjami gospodarczymi. Jej właścicielem jest VTB Bank, finansujący wojenną machinę Putina.
Czytaj także:
- Ultimatum dla kierowcy F1. Pod koniec maja oferta wygaśnie
- Kubica chce pierwszej wygranej z Ferrari. "Nie mogę się doczekać"