Jako pierwszy o możliwym powrocie Toyoty do Formuły 1 napisał serwis racingnews365.com. Z jego ustaleń wynikało, że Japończycy są gotowi zostać jednym z wiodących sponsorów Haasa. Kilkanaście milionów dolarów rocznie miałoby wystarczyć, aby amerykańska ekipa zmieniła nazwę i promowała Toyotę poprzez wyścigi F1.
Sprawę postanowił zbadać dogłębnie "Auto Motor und Sport", zdaniem którego... nie ma szans na partnerstwo Haasa z Toyotą. Amerykanie, choć nie poinformowali o tym publicznie, podpisali już umowę ws. dalszej współpracy z Ferrari. Włosi mają im dostarczać silniki oraz elementy podwozia co najmniej do końca 2028 roku.
Jako że Ferrari i Toyota konkurują na globalnym rynku motoryzacyjnym, nie ma mowy o współpracy Japończyków z Haasem. Sytuacja różni się od tej, jaką przez kilka lat oglądaliśmy w szwajcarskim Sauberze, który współpracował z Alfą Romeo i zmienił nawet nazwę zespołu.
ZOBACZ WIDEO: Kubera odniósł się do zerwanej współpracy z Kowalskim. "Nie będę go oczerniał"
Ferrari i Alfa Romeo są powiązane kapitałowo, choć pierwsza z marek formalnie nie należy do koncernu Stellantis. Dlatego też nikt we Włoszech nie widział problemu w tym, że Sauber zmienił nazwę na Alfa Romeo, równocześnie korzystając z jednostek napędowych Ferrari.
Toyota ma kłopot, gdyż po wycofaniu się z F1 pozostał jej dość nowoczesny i drogi w utrzymaniu tunel aerodynamiczny, który mieści się w niemieckiej Kolonii. Japończycy w ostatnich latach zarabiali na wynajmowaniu obiektu McLarenowi, ale stajnia z Woking doczekała się własnego tunelu i gigant motoryzacyjny z Azji ma problem.
Zdaniem "AMuS", Haas nie wyklucza korzystania z tunelu aerodynamicznego Toyoty, ale musiałby otrzymać dość konkurencyjną ofertę, aby taka współpraca miała dla niego sens.
Toyota po raz ostatni była obecna na polach startowych Formuły 1 w roku 2009. Japończycy dysponowali wtedy potężnym budżetem, ale nigdy nie odnieśli poważniejszego sukcesu. To miało wpływ na wycofanie się z królowej motorspotu w dobie kryzysu finansowego, który był dotkliwy dla wielu producentów samochodowych.
Czytaj także:
- Mercedes pomoże rywalowi wyjść z dołka? "Skomplikowana sytuacja"
- Red Bull wyprodukował "potwora". Cena? Zwala z nóg