Haas potwierdził oficjalnie, że Kevin Magnussen po raz drugi pożegna się z zespołem - tym razem po zakończeniu sezonu 2024. Duńczyk jest rekordzistą pod względem liczby występów w barwach amerykańskiej ekipy. Wystąpił dotąd w 135 wyścigach za kierownicą bolidu Haasa, podczas gdy łącznie wystartował w 175 Grand Prix. W pozostałych rywalizował jako kierowca McLarena i Renault.
Pierwsza przygoda Magnussena z Haasem trwała w latach 2017-2020. Duńczyk został zwolniony z powodu kiepskich wyników, ale sensacyjnie powrócił do stawki w roku 2022 w następstwie wojny w Ukrainie. Rosyjska agresja na Kijów sprawiła, że Amerykanie zerwali kontrakt z Nikitą Mazepinem.
Początkowo Duńczyk imponował formą. Zaczął sezon 2022 od piątego miejsca, zdominował Micka Schumachera, ale realia zmieniły się w kolejnym roku. Na tle Nico Hulkenberg nie wyglądał już tak okazale. W tym roku zdobył tylko 5 punktów, podczas gdy jego zespołowy partner - 22.
ZOBACZ WIDEO: Kubera odniósł się do zerwanej współpracy z Kowalskim. "Nie będę go oczerniał"
W ostatnich tygodniach było jasne, że Kevin Magnussen znajduje się na wylocie z Haasa. Nico Hulkenberg zdecydował się na transfer do Stake F1 Team, amerykańska ekipa zakontraktowała młodego Olivera Bearmana, zaś drugi fotel zająć ma Esteban Ocon. Francuz obecnie związany jest z Alpine.
- Chciałbym podziękować wszystkim w Haasie. Jestem dumny z tego, że ścigałem się dla tak wspaniałego zespołu przez tyle lat. W szczególności chciałbym podziękować Genemu Haasowi za ponownie sprowadzenie mnie do ekipy w roku 2022, gdy wydawało mi się, że moja przygoda z F1 dobiegła końca. Przeżyłem w tym zespole kilka wspaniałych chwil. Momentów, których nigdy nie zapomnę - przekazał Magnussen.
- Chociaż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału mojej kariery wyścigowej, pozostaję w pełni skupiony na tym, aby dać z siebie wszystko w dalszej części 2024 roku - dodał duński kierowca.
Obecnie wolne miejsca w F1 na sezon 2025 mają jeszcze Stake F1 Team oraz Williams, ale żadna z tych ekip nie rozpatruje transferu Magnussena. Dlatego wiele wskazuje na to, że Duńczyk będzie musiał poszukać szczęścia w wyścigach długodystansowych WEC albo amerykańskiej serii IndyCar.
Czytaj także:
- Nici z głośnego powrotu do F1? Japończycy mają problem
- Rywal wpakował się w Kubicę. Polak odniósł się do sytuacji