GP Monako to jeden z najbardziej prestiżowych wyścigów w kalendarzu Formuły 1, ale często jest "procesją”, w której niewiele się dzieje. Ciasny tor uliczny w księstwie to najwyższy sprawdzian dla kierowców, lecz jednocześnie bardzo ciężko na nim wyprzedzać. Dodatkowo zawodnicy zwykle jadą na jeden pit-stop. W tym roku postanowiono coś z tym zrobić.
Aby było ciekawiej, wprowadzono na próbę przepis zobowiązujący do użycia minimum trzech kompletów opon, czyli zaliczenia dwóch wizyt w boksach. Jednak przetasowań i tak prawie nie było, porównując kolejność startową czołowej dziesiątki z kolejnością na mecie. Były za to dziwne zagrania strategiczne. Niektórzy specjalnie zwalniali i hamowali rywali, aby pomóc swoim zespołowym partnerom.
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski dzwonił do sędziego. Tomasz Bronder zdradza, jak wyglądała rozmowa
Z kolei Max Verstappen czekał z drugim pit-stopem do ostatniego okrążenia, licząc na czerwoną flagę, która pozwoliłaby mu wymienić ogumienie bez poniesienia straty czasowej, a tym samym wygrać wyścig. Tak się jednak nie stało. Obrońca tytułu w końcu pojawił się u mechaników i z powrotem spadł z pierwszego na czwarte miejsce.
Na mecie kierowca Red Bull Racing prześmiewczo porównywał zawody do gry Mario Kart. Holender rozumie intencje pomysłodawców dodatkowego pit-stopu, ale jego zdaniem rozwiązanie zupełnie się nie sprawdziło.
- Oczywiście wiem, o co chodziło, ale nie wydaje mi się, aby to zadziałało. I tak nie da się tutaj ścigać, nieważne co zrobisz. Czy będzie jeden pit-stop, czy dziesięć. Nawet na końcu, byłem na prowadzeniu, ale opony zupełnie mi się zużyły, a i tak nie można było mnie wyprzedzić. Myślę, że w dzisiejszych czasach można wyprzedzić tutaj bolidem F1 co najwyżej samochód F2 - skomentował Verstappen w Sky Sports.
- Zrobiliśmy z tego niemal Mario Kart. Może trzeba było zamontować dodatkowe elementy na pojazdach. Może jeszcze porozrzucajmy banany. Nie wiem. Może śliska nawierzchnia - ironizował mistrz świata.
Na osiem dotąd rozegranych rund sezonu 2025, Verstappen czwarty raz nie stanął na podium. W klasyfikacji generalnej jego strata do kierowców McLarena znowu wzrosła. Przewodzący tabeli Oscar Piastri odjechał Holendrowi na 25 punktów, zaś triumfator GP Monako, czyli Lando Norris, na 22 "oczka". Obecny czempion raz jeszcze zapłacił za gorszą konkurencyjność bolidu Red Bulla. Specyficzny tor w Monte Carlo uwydatnił jego słabe strony.
- Czwarta pozycja to zdecydowanie maksimum, co mogliśmy osiągnąć - orzekł Max.