W Ferrari znowu nie jest wesoło. W przeszłości włoski zespół budził zdumienie fatalnymi strategiami wyścigowymi, w obecnym sezonie przygotował zwyczajnie mało konkurencyjny bolid. Stajnia z Maranello nie wygrała jeszcze żadnego wyścigu Formuły 1 w tym roku, a w klasyfikacji generalnej jest dopiero na czwartym miejscu. Nie pomógł głośny transfer Lewisa Hamiltona z Mercedesa. Siedmiokrotny mistrz świata co prawda zwyciężył sobotni sprint w GP Chin, ale był to raczej jednorazowy przebłysk 40-latka.
Ferrari pokazało się z lepszej strony dopiero ostatniego weekendu, w GP Monako. Na specyficznym torze ulicznym jadący u siebie Charles Leclerc był bliski niespodziewanego pole position. Ostatecznie zakwalifikował się na drugim miejscu - i na takim samym ukończył zawody. Jeszcze przed ósmą tegoroczną rundą producent samochodów spod znaku wierzgającego rumaka miał zdecydować się na stanowczy krok i rozejrzeć za następnym nowym szefem dla swojej ekipy F1, w miejsce Frederica Vasseura. Tak przynajmniej twierdzi "Bild".
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski dzwonił do sędziego. Tomasz Bronder zdradza, jak wyglądała rozmowa
Ferrari od lat stosuje strategię przypominającą politykę wielu drużyn piłkarskich. Gdy nie idzie, zmieniamy trenera. W ciągu ostatnich kilkunastu lat przez team przewinęło się aż pięciu szefów. Po odejściu w 2014 roku Stefano Domenicalego (obecnie rządzi całą Formułą 1) na krótko głównodowodzącym stajnią został Marco Mattiacci, potem jego obowiązki przejął Maurizio Arrivabene, a następnie Mattia Binotto. Od 2023 roku na czele ekipy stoi Frederic Vasseur.
Kto miałby być następny? "Bild" donosi, że Ferrari za kulisami wyraziło zainteresowanie Christianem Hornerem. Brytyjczyk dowodzi Red Bull Racing nieprzerwanie od 2005 roku. Nikt inny nie szefował w żadnym zespole F1 dłużej. Przez ten okres przyłożył rękę do zdobycia aż 14 mistrzowskich tytułów - ośmiu w klasyfikacji kierowców i sześciu w klasyfikacji konstruktorów.
"Bild" twierdzi jednak, że Horner nie planuje zmiany pracodawcy. Pomimo zeszłorocznego chaosu w szeregach "czerwonych byków" i afery z zarzutami dotyczącymi niewłaściwego zachowania względem jednej z pracownic. Zresztą, Brytyjczyk ponoć już odmówił stajni z Maranello w przeszłości.
Czy cała ta historia jest prawdziwa? Nie wiadomo, natomiast spekulacji wokół pozycji Vasseura jest powoli coraz więcej. Być może decydujący sezon dla Francuza nastąpi w 2026 roku, kiedy to F1 przejdzie kolejną rewolucję techniczną. Ferrari oczywiście liczy, że się na niej wybije i zdobędzie mistrzostwo. Czeka na nie od... 2008 roku.