Jarosław Wierczuk: Popis Ferrari w Monako

W sensie tempa wyścigowego Ferrari jest już regularnie szybsze. Idealna konfiguracja Mercedesa jest coraz bardziej iluzoryczna. To już nie jest pojedyncza sytuacja, a jak wrażliwa jest to zależność pokazało po raz kolejny Monako

W tym artykule dowiesz się o:

Ferrari rozdawało karty, podwójne zwycięstwo na tym bardzo tradycyjnym obiekcie jest dla Włochów wyjątkowo ważnym sukcesem. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na dwa aspekty. Po pierwsze początek wyścigu. Po raz kolejny kierowcy Ferrari nadają tempo w trakcie pierwszych kilometrów zupełnie nierealne dla jakiejkolwiek konkurencji, z Mercedesem włącznie. Celem jest oczywiście jak najszybsze przejęcie kontroli nad wyścigiem, ale ja odnoszę lekkie wrażenie jakby Ferrari nie pokazywało wszystkich kart, którymi dysponuje. Kimi Raikkonen rozpoczynając drugie okrążenie był niemal 3 sekundy przed Bottasem! Wcześniej podobny scenariusz realizował Sebastian Vettel. W momencie, w którym Ferrari orientuje się w jakim tempie zyskuje przewagę natychmiast sprowadza szybkość swoich kierowców do po prostu wystarczającej.

Drugim, ważnym aspektem wyścigu była strategia. Widzę tu dużą zbieżność pomiędzy Ferrari, a Red Bullem. Pole position zdobył Raikkonen. Na pewno był to dla fińskiego kierowcy wyjątkowy moment i rewelacyjna szansa na zwycięstwo. Ostatni raz Kimi startował z pierwszego pola podczas Grand Prix Francji w roku 2008, niemal 10 lat temu. Pierwsza połowa wyścigu potwierdziła, że również pod względem tempa wyścigowego w niczym nie odstawał od Vettela. Jednak Ferrari rozdzieliło nieco strategie w przypadku swoich kierowców i zdecydowało o wcześniejszym pit stopie Raikkonena. Taka decyzja wyraźnie faworyzowała Vettela, który po serii pit stopów mógł objąć prowadzenie. Co ciekawe niemal identyczną decyzję podjął Red Bull. W tym zespole jako pierwszy zmieniał opony Max Verstappen. Dyskusyjne jest to, że w obu przypadkach w efekcie gorsza wersja strategiczna przypadła kierowcom, którzy na starcie plasowali się na lepszych pozycjach.

Jak widać podział na zasadzie kierowca numer 1, numer 2 rysuje się coraz bardziej wyraźnie nie tylko w Ferrari. Dyskusyjny był też w powyższej sytuacji odstęp czasowy pomiędzy postojami. Nic nie stało przecież na przeszkodzie, aby np. duet Vettel / Raikkonen ściągnięto jedno okrążenie po drugim optymalizując dla obu kierowców moment zmiany opon. Efekt? Wcześniejszy pit stop oznaczał dużo większe straty w ruchu po wyjeździe z boksów. Co więcej, niewiele brakowało, aby np. Raikkonen, w skutek tak właśnie dobranej strategii stracił również drugie miejsce na rzecz Ricciardo.

Co dalej? Decydujące będzie tempo rozwoju czołowych zespołów. To ono wskaże ostatecznego zwycięzcę. Monako pokazało przede wszystkim jedno. Udowodniło, że ten sezon robi się coraz bardziej ciekawy. Niki Lauda mówił przed wyścigiem, że mamy zupełnie nową jakość i dużo wyższy poziom zainteresowania F1 ze względu na rywalizację Mercedesa z Ferrari. OK, ale czy Lauda mógł przewidzieć, że żaden z kierowców Mercedes GP nie pojawi się w Monako na podium i nie będzie to miało nic wspólnego z jakimkolwiek defektem technicznym lub kolizją, czy to w kwalifikacjach, czy w wyścigu? Dochodzą zatem nowi gracze, a czołówka nie jest jak na razie w stanie odskoczyć. I o to chodzi.

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion

Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

ZOBACZ WIDEO Rajd Gdańsk Baltic Cup: Sobota dla Filipa Nivette i Kamila Hellera

Źródło artykułu: