Afera wokół kary dla Maxa Verstappena. Ojciec kierowcy nie wytrzymał nerwowo

Materiały prasowe / Red Bull Content Pool / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Red Bull Content Pool / Na zdjęciu: Max Verstappen

Nie milkną echa po karze nałożonej na Maxa Verstappena w Grand Prix Stanów Zjednoczonych. Holender decyzję uważa za idiotyczną, jego ojciec krytykuje FIA przy użyciu wulgaryzmów, a część ekspertów uznaje karę za słuszną.

Na ostatnim okrążeniu wyścigu o Grand Prix Stanów Zjednoczonych Max Verstappen wyprzedził Kimiego Raikkonena. Holender miał ułatwione zadanie, bo w samochodzie Fina kończyło się paliwo. 20-latek na wyprzedzanie zdecydował się w zakręcie numer siedemnaście, wyjeżdżając poza tor i korzystając z dodatkowej tarki w tym miejscu. Verstappen dojechał do mety z przewagą czterech sekund nad Raikkonenem.

Sędziowie uznali jednak jego manewr za niezgodny z przepisami, bo kierowca Red Bull Racing zyskał przewagę powiększając sobie powierzchnię toru. Do jego wyniku doliczono pięć karnych sekund, dzięki czemu na najniższym stopniu podium w Austin stanął Raikkonen.

- To oni decydują i nic mi do tego. To jednak dziwna decyzja. Co my możemy zrobić? To nie my tworzymy przepisy. Wszyscy kochają takie manewry, to była świetna akcja. Wyjechałem 5 czy 10 cm poza krawężnik. Każdy tak robi, a sędziowie nic nie mówią. Takie decyzje zabijają ten sport - powiedział 20-letni kierowca zaraz po wyścigu.

Zdaniem zawodnika Red Bull Racing, decyzja stewardów odbije się negatywnie na Formule 1. - Kibice uwielbiają takie akcje, a potem przychodzi im oglądać przed ekranami jak zabiera się kierowcę z podium. To nie jest dobre dla fanów. Mam nadzieję, że nikt nie przyjdzie w przyszłym roku na wyścig, bo ten sport nie ma sensu - dodał Verstappen.

ZOBACZ WIDEO Pudzianowski po KSW 40: Zdecydował charakter

W podobny sposób w trakcie wyścigu w Austin wyprzedzał Carlos Sainz, gdy walczył z Estebanem Oconem. Kierowcę Renault za taki manewr nie spotkała jednak żadna kara. - Oglądałem powtórki tej sytuacji i to Kimi zmusił Maxa do wyjechania poza tor. Dla mnie, to było najlepszy manewr całego wyścigu. Maxowi należą się przeprosiny, bo został okradziony - skomentował na Twitterze Mario Andretti, były mistrz świata F1.

Nerwowo zareagował też Jos Verstappen, ojciec holenderskiego kierowcy. Opublikował on serię wulgarnych tweetów, w których krytykował sędziów i FIA. - FIA, powinnaś się wstydzić. Formuła 1 nie wie na czym polega ściganie. Tylko Max otrzymał karę za wyjechanie poza tor. Nikt inny podczas całego weekendu - ocenił Verstappen senior, dodając do tego grafikę z napisem "Ferrari International Assistance", co można tłumaczyć jako "międzynarodowe wsparcie Ferrari".

Federację skrytykował też Christian Horner, szef Red Bull Racing. - Przez cały dzień samochody co chwilę wyjeżdżały poza tor i nie było żadnych konsekwencji. Kara dla Maxa jest niezwykle surowa w tej sytuacji. To jest błędna decyzja. Dla mnie to był czysty manewr. To było prawdziwe ściganie - stwierdził Brytyjczyk w rozmowie ze "Sky Sports".

Nieco inaczej na sytuację patrzy dziennikarz David Emmett, który zajmuje się również tematyką MotoGP. W motocyklowych mistrzostwach świata od dawna zawodnicy są karani za jakiekolwiek próby wyjazdu poza tor. Czasy z takiego okrążenia w trakcie treningów czy kwalifikacji są anulowane, zaś powtarzanie takich manewrów w trakcie wyścigu zagrożone jest karą.

- Gdyby Formuła 1 nie naciskała tak bardzo na to, aby pobocza były wyasfaltowane, to do tego by nie doszło. Za krawężnikiem powinien być żwir albo ziemia. Zyskałoby na tym też MotoGP, bo teraz to Formuła 1 ma większy wpływ na kwestie projektowania torów. Twarde pobocze powoduje, że zawodnicy ciągle powiększają sobie powierzchnię toru. Żwir skończyłby z tym procederem - podsumował Emmett.

Źródło artykułu: