Red Bull faworyzuje Maxa Verstappena. "Szef zespołu nie ma autorytetu"

Materiały prasowe / Red Bull / Walka kierowców Red Bull Racing w Baku
Materiały prasowe / Red Bull / Walka kierowców Red Bull Racing w Baku

Od dłuższego czasu Red Bull Racing zapewnia, że traktuje Maxa Verstappena i Daniela Ricciardo równo. Eksperci nie mają jednak wątpliwości. Wydarzenia z Grand Prix Azerbejdżanu pokazują, że Holender jest faworyzowany przez zespół.

W wyścigu na torze ulicznym w Baku doszło do bratobójczego pojedynku pomiędzy kierowcami Red Bull Racing. Niemal od pierwszego okrążenia Daniel Ricciardo zaciekle atakował Maxa Verstappena, a ten kilkukrotnie blokował go w sposób bezpardonowy.

Zażarta rywalizacja Australijczyka z Holendrem doprowadziła ostatecznie do kolizji, wskutek której obaj odpadli z rywalizacji. Ricciardo i Verstappen za ten incydent zostali upomniani przez sędziów, zaś przedstawiciele teamu z Milton Keynes orzekli, że żaden z nich nie ponosi winy za wypadek.

Eksperci inaczej oceniają ostatnie zajścia. Większość osób z padoku F1 jest zdania, że to Holender zawinił w tej sytuacji, bo 20-latek zmienił tor jazdy i nie dał Ricciardo pola manewru w zakręcie numer jeden. - Myślę, że takie słowa kierownictwa Red Bulla potwierdzają teorię, że zespół bardziej wspiera Maxa niż Daniela - ogłosił Alan Gon, dyrektor serii British Touring Car Championship w programie "Motorsport Show".

Podobną opinię wyraził Matt Bishop, który w przeszłości był dyrektorem ds. komunikacji w McLarenie. - Myślę, że to prawda. Bardzo cenię Christiana Hornera (szef Red Bull Racing - dop. aut.), ale prawdopodobnie był rozdarty w tej sytuacji - dodał Bishop.

Zdaniem ekspertów, sytuację z Baku należało rozwiązać wcześniej. - Gdybym był szefem zespołu, to poradziłbym sobie z tym lepiej. Daniel był wyraźnie szybszy od Maxa. Powinni wziąć radio i powiedzieć mu, że ma się dać wyprzedzić. Tak, obaj mają równy status w zespole, ale w takich sytuacjach trzeba zarządzać sytuacją w wyścigu. Red Bull tego nie zrobił - stwierdził Gow.

Takie rozwiązanie nie spodobałoby się jednak Verstappenowi, które nie uważa się za kierowcę gorszego od Ricciardo. Tym bardziej, że Holender ma słabe wejście w sezon. Już we wcześniejszym wyścigu w Chinach popełnił błąd, który kosztował go utratę szansy na wygraną, na czym najbardziej zyskał jego partner z zespołu. To właśnie Australijczyk sięgnął po zwycięstwo w Szanghaju.

- Nie znamy treści wszystkich komunikatów radiowych, ale mi to przypominało Malezję i rok 2013. Wtedy Sebastian Vettel sprzeciwił się poleceniu zespołu i zaatakował Marka Webbera, a Christian powiedział "daj spokój Seb, ale to było głupie". Coś takiego nie wydarzyłoby się, gdyby szef miał odpowiedni autorytet i poważanie, taki jak chociażby swego czasu Ross Brawn - zauważył Bishop.

ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: To czas w moim życiu, w którym jestem szczęśliwy

Źródło artykułu: