Szczere wyznanie Roberta Kubicy. "Każdy widzi we mnie nadczłowieka"

Newspix / Na zdjęcie: Robert Kubica
Newspix / Na zdjęcie: Robert Kubica

- Każdy widzi we mnie nadczłowieka, ale jestem kimś normalnym - mówi Robert Kubica. W środę Polak wyjedzie na tor Catalunya podczas testów F1. Tym samym zrobi kolejny krok w kierunku powrotu do regularnego ścigania w królowej motorsportu.

W tym artykule dowiesz się o:

Robert Kubica nie powiedział ostatniego słowa w walce o powrót do Formuły 1. Zimą 33-latkowi nie udało się otrzymać roli etatowego kierowcy w Williamsie, ale każdym swoim występem potwierdza, że Brytyjczycy popełnili błąd. Polak imponował formą podczas przedsezonowych testów, był też najlepszy z grona zawodników brytyjskiej ekipy podczas piątkowego treningu przed wyścigiem o Grand Prix Hiszpanii.

Kubica marzy o powrocie do regularnego ścigania, choć nie ukrywa, że tęskno mu za dawnymi czasami w królowej motorsportu.

- Chciałbym takiej Formuły 1, w której można naciskać na maksa. Bez problemów i patrzenia na konsumpcję opon. F1, gdzie to kierowca może zrobić różnicę. Dzisiaj wszystko odbywa się w symulatorze. Przed laty maszyna była opracowywana przez kierowcę. Teraz, jeśli komputer dobrze odczyta parametry, to samochód jest konkurencyjny. Jeśli nie, nie możesz nic zrobić. Wszystko odbywa się w fabryce, a ja uwielbiam, gdy to tor robi różnicę - powiedział polski kierowca w rozmowie z włoskim "Auto Moto".

33-latek ma świadomość, że po wypadku z 2011 roku ma pewne ograniczenia. Kubica przeszedł szereg operacji, zaś rehabilitacja wiązała się z ogromnym bólem. Udało mu się jednak pokonać wewnętrzny lęk związany z powrotem do rywalizacji. - Kiedy wszystko jest dobrze, żyje się bardzo łatwo. Gdy zaczynają się trudności, każdy znajduje swój własny sposób, by sobie z nimi poradzić. Znam ludzi, którzy mieli większe lub mniejsze problemy niż moje i stawili im czoła z odwagą. Każdy radzi sobie z cierpieniem na swój sposób. Nie ma jednej reguły dla wszystkich. Priorytetem jest ustalanie takich celów, które są w naszym zasięgu. Krok po kroku. Wiele osób pytało mnie, dlaczego spędziłem tyle lat poza F1. Dlatego, że dwa czy trzy lata temu nie byłem gotowy na powrót. Mogłem prowadzić samochód, ale to nie zdałoby egzaminu. Z różnych powodów, nie tylko fizycznych. To kwestia głowy. Trzeba zresetować niektóre rzeczy, uspokoić się, zapomnieć o tym co rani. Nie mówię o aspekcie fizycznym, ale są takie detale, które mogą cię zdestabilizować - dodał Polak.

O tym, że Kubica podjął walkę o powrót do F1 zadecydowała jego głowa. - Na poziomie mentalnym, nie wiem czy jestem silny, czy nie. Po prostu wiem, że mam twardą głowę. Czasem to zaleta, czasem wada. W tym przypadku upór mi pomógł. W ciągu tych siedmiu lat, moja głowa uratowała mnie w kilku sytuacjach, kiedy wydawało się, że świat jest przeciwko mnie, gdy wszystko szło nie po mojej myśli. Nie poddałem się i wróciłem na właściwe tory - zapewnił rezerwowy kierowca Williamsa.

Krakowianin ma świadomość, że wielu stawia go jako przykład osoby, która nigdy się nie poddała, by walczyć o swoje marzenia. On jednak podchodzi do tego inaczej. - Każdy widzi we mnie nadczłowieka, ale jestem kimś normalnym. Osobą, która ma swoje ograniczenia i codziennie się z nimi mierzy. Kiedy patrzę w lustro, to je widzę. Kiedy jeżdżę, zapominam o nich. Skupiam się na innych rzeczach - zmianie linii jazdy, punkcie hamowania, doprowadzeniu samochodu do granic możliwości. Potem wychodzę z kokpitu i znów muszę sobie radzić w codziennym życiu. Robiłem pewne rzeczy w określony sposób, teraz muszę je robić inaczej. Chociażby zakładanie butów. Po wypadku nie byłem w stanie sam tego robić. Teraz nauczyłem się innej metody. Może jest mi trudniej, ale jestem w stanie to zrobić. Dlaczego zatem się poddawać? - stwierdził zawodnik brytyjskiego zespołu.

W historii Kubicy jest punkt zwrotny. To moment, w którym Polak pogodził się z faktem, że wypadek z Ronde di Andora bezpowrotnie zmienił jego życie. - Zaakceptowanie tego, że pewnych rzeczy nie mogę i nie będę w stanie robić tak jak przed wypadkiem. To był punkt zwrotny. To był mój nowy początek i zacząłem osiągać cele, zmieniając podejście. Akceptacja ograniczeń, a potem niczym na torze, próba ich wyprzedzenia. Gdyby moja psychika pozostała taka sama, to nie zaznałbym spokoju, który teraz mam. Moja rada dla każdego, kto przeżywa ciężkie chwile: trzeba walczyć, akceptować rzeczywistość. Inaczej zawsze będziesz niezadowolony z życia - dodał.

W okresie zimowym wielu kibiców i ekspertów widziało już Kubicę w roli etatowego kierowcy Williamsa. Brytyjczycy ostatecznie postawili na Siergieja Sirotkina, ale polski kierowca i tak dostrzega plusy powrotu do padoku w roli rezerwowego zawodnika. - Bez wątpienia to wielkie zwycięstwo. Próbuję czerpać z tego satysfakcję, choć oczywiście największą byłoby wrócić do regularnego ścigania. Teraz mogę brać udział w spotkaniach technicznych z inżynierami. Może mam rację, co do jednej rzeczy, którą im doradziłem parę miesięcy temu. I to jest wielka satysfakcja. Mógłbym też przytoczyć inne przykłady. Są to jednak rzeczy dość osobiste, małe sekrety, niewidoczne dla osób z zewnątrz - oświadczył.

Kubica nie ukrywa jednak, że kariera w motorsporcie oraz pełne poświęcenie się wyścigom odbywa się kosztem innych dziedzin życia, jak chociażby założenie rodziny. - Byłoby fajnie, bo do tej pory nie dotarłem jeszcze do tych celów. Jestem sam i może to też dobrze, bo gdybym miał rodzinę, to pewnie nie byłoby mnie na torze, by znów ryzykować moje życie. Gdybym był żonaty i miał dzieci, po tym co mi się przytrafiło, z pewnością rodzina miałaby pierwszeństwo. Ludzie, którzy nas kochają zawsze muszą być na pierwszym planie, a nie wyścigi - zapewnił Kubica.

W rozmowie z włoskimi mediami poruszono też temat wiary, bo nie jest tajemnicą, że Polak jest osobą niezwykle wierzącą. - Nigdy nie rozmawiam o wierze. To jest zbyt osobiste. To coś wewnętrznego. Nie mam ochoty się tym dzielić. To jest coś mojego i nie może być tematem dyskusji. Trochę jak miłość. W przeszłości byłem zaręczony przez wiele lat, ale nigdy nie rozmawiałem o kwestiach prywatnych - zdradził 33-latek.

Dziennikarz Paolo Ciccarone zapytał też Kubicę o osobę Jana Pawła II. - Dla nas, Polaków, to osoba, która zmusiła nas do zmiany mentalności. Dzięki niemu urośliśmy jako naród. Pokazał nam określony cel. Wojtyła prosił nas, byśmy się nie lękali, byśmy wierzyli w siebie - ocenił kierowca Williamsa.

Nie wszyscy fani F1 zdają sobie sprawę, że w życiu prywatnym Kubica jest wielkim fanem piłkarskiego AC Milan. - Nawet w tej dziedzinie spotyka mnie w ostatnich latach cierpienie. Ostatniego czego potrzebowałem po moich problemach z wypadkiem, to takiej formy Milanu. Nie mówiąc o ostatniej porażce z Juventusem w finale Pucharu Włoch. Mam jednak nadzieję, że i pod tym względem cierpienia moje i kibiców Rossonerich dobiegły końca - podsumował kierowca z Polski.

ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"

Źródło artykułu: