W sobotę Daniel Ricciardo zdobył drugie pole position w swojej karierze. Australijczyk pierwszy raz wygrał kwalifikacje w roku 2016 w Monako. Po dwóch sezonach powtórzył ten wyczyn, ustanawiając przy tym nowy rekord toru w Monte Carlo. Od teraz wynosi on 1:10.810.
Dobre tempo kierowcy Red Bull Racing nie jest zaskoczeniem, bo uliczny obiekt dobrze współgra z charakterystyką modelu RBR14. W Monako jednak bardzo łatwo o błąd, o czym dobitnie przekonał się Max Verstappen. Zespołowy kolega Ricciardo w sobotnim treningu rozbił swój samochód i nie przystąpił do kwalifikacji.
- Myślę, że takie rzeczy jak wypadek kolegi z zespołu zawsze zostają w głowie. Wiesz, że z jednej strony nagroda jest bardzo blisko, a z drugiej strony ryzyko jest ogromne. To widzieliśmy rano w przypadku Maxa. Musisz takie rzeczy zostawić jednak za sobą. Jeśli chcesz być szybki, to nie możesz o tym myśleć - powiedział 28-latek.
Równocześnie australijski kierowca nie był zaskoczony tym, że Verstappen zakończył sobotę na bandzie. - Wszyscy naciskamy na siebie nawzajem i przesuwamy swoje granice. Ja i Max szczególnie, bo jesteśmy z tej samej ekipy. To nie była niespodzianka, takie rzeczy mogą się zdarzyć. Gdy jedziesz okrążenie toru w Monako na poziomie 1:10-1:11, to nie ma miejsca na błędy - dodał.
Kierowca teamu z Milton Keynes nie ukrywa, że do tej pory weekend w Monako ułożył się po jego myśli. - Przypomina mi to rok 2016, kiedy też byliśmy szybcy w każdych warunkach. Przystępowaliśmy do kwalifikacji ze świadomością, że mamy ogromne szanse na pole position. Nie musieliśmy nawet zmieniać zbyt wiele. To był jeden z tych weekendów, gdy wszystko przychodzi ci nadzwyczaj łatwo. Po prostu odnalazłem swój rytm i dobrze się bawiłem - stwierdził.
ZOBACZ WIDEO Żart Nawałki związany z Błaszczykowskim. Wiadomo, kiedy Kuba dotrze do Juraty