Jak podał niedawno serwis "Motorsport Week", rezerwowy McLarena przyciągnął uwagę szefów Red Bulla, którzy rozglądają się podobno za alternatywną dla słabo spisującego się Brendona Hartleya. Nowozelandczyk wywalczył w tym sezonie ledwie punkt.
Serwis BBC cytuje rzecznika McLarena, który twierdzi, że odejście Lando Norris w tym momencie jest wykluczone. - Nie dziwimy się temu, że inne zespoły są zainteresowanie naszymi kierowcami. Najwidoczniej zdają sobie sprawę ze skali ich talentu - powiedział oficer prasowy.
Scuderia Toro Rosso odmówiło komentarza w sprawie. Według BBC zespół będzie jednak obserwował 18-letniego lidera Formuły 2. Wszystko przez to, iż Brytyjczyk zapisał podobno w swoim kontrakcie z McLarenem gwarancję występów w Formule 1 od sezonu 2019.
Norris ma do października otrzymać gotowy kontrakt (nie sprecyzowano czy w McLarenie czy konkurencyjnej stajni F1) na posadę kierowcy wyścigowego w następnym roku lub w innym wypadku zostanie wolnym zawodnikiem. Oznacza to, że teoretycznie Red Bull mógłby ściągnąć Norrisa do Toro Rosso na dwa ostatnie wyścigi bieżącego sezonu.
Podobne plotki są jednak czystymi spekulacjami. Hartley bowiem wciąż ściga się w Toro Rosso i z pewnością pojedzie dla zespołu w najbliższym wyścigu w Kanadzie. Media wcześniej łączyły z posadą Nowozelandczyka Pascala Wehrleina i Roberta Kubicę. Plotki o Niemcu zostały szybko zdementowane. Polak posiada zaś kontrakt z Williamsem.
Pozycję lidera w Toro Rosso dzierży Pierre Gasly, który zdobył praktycznie całą pulę punktów dla stajni z Faenzy. Francuz w przypadku zbiegu różnych okoliczności może być pierwszym kandydatem do zasilenia Red Bulla w sezonie 2019, jeśli zespół opuści któryś z podstawowych kierowców.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Jakub Błaszczykowski dla WP SportoweFakty: Nie mogłem wstać z łóżka bez tabletek. Nie myślałem nawet o treningu