Po niedzielnym wyścigu na torze Silverstone rozgorzała dyskusja na temat ataku Kimiego Raikkonena, który w trzecim zakręcie próbował wyprzedzić Lewisa Hamiltona. Kierowca Ferrari popełnił jednak błąd, co doprowadziło do kontaktu z Brytyjczykiem. Na całym manewrze najwięcej stracił aktualny mistrz świata, który wypadł poza czołową dziesiątkę.
Był to kolejny wyścig, w którym reprezentant stajni z Maranello zanotował kontakt z kierowcą Mercedesa. W Austrii Sebastian Vettel na pierwszym okrążeniu zetknął się z Valtterim Bottasem. Dlatego też szefowie niemieckiego zespołu zasugerowali, że może to być celowa taktyka ze strony Ferrari.
- Odpowiedź jest prosta: w stu procentach to nie był celowy atak. Widzieliśmy to już w Austrii, że Kimi nie jedzie w tych mistrzostwach dla Sebastiana. Przecież na Red Bull Ringu to on był drugi, nie było tam team orders. Kimi jechał po swoje i całkowicie schrzanił ten manewr. Zahamował za późno. Efekt był taki, że zablokował koło i trafił w Lewisa niczym rakieta - ocenił zajścia z Silverstone Nico Rosberg, mistrz świata z sezonu 2016 i były kierowca Mercedesa.
Za doprowadzenie do kontaktu Raikkonen został ukarany karą 10 s. Rosberg uznaje ją za sprawiedliwą. - To jest niezwykłe, bo Kimiemu zwykle takie rzeczy się nie przydarzają. Sytuacja może być dziwna, ale na pewno nie było celowości w tym zagraniu. Kara 10 s. za ten manewr była zasłużona - dodał.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polaków zawiodło przygotowanie fizyczne. "Każdy robi badania. Sztuką wyciągnąć wnioski"