W dość niecodziennych okolicznościach Lewis Hamilton triumfował w Grand Prix Niemiec. Po zakończeniu wyścigu na kierowcę Mercedesa padł blady strach, że może on zostać pozbawiony wygranej na Hockenheim. Wszystko wskutek błędu i przekroczenia linii wyznaczającej zjazd do alei serwisowej na 52. okrążeniu.
Sędziowie potrzebowali bardzo dużo czasu, aby podjąć decyzję w sprawie aktualnego mistrza świata. Gdy w zeszłym roku mieli zastrzeżenia do manewru Maxa Verstappena na ostatnim okrążeniu wyścigu o Grand Prix Stanów Zjednoczonych, to pozbawili Holendra miejsca na podium jeszcze przed ceremonią wręczania nagród. W przypadku Hamiltona czekaliśmy aż trzy godziny na ostateczny werdykt.
- Potrzebowaliśmy czasu, aby porozmawiać z zespołem. Chcieliśmy poczekać z werdyktem, przyjrzeć się temu bliżej po wyścigu. Tym bardziej, że zbliżały się ostatnie okrążenia. Potem pojawił się deszcz, burza i tak dalej. Gdy wszystko się uspokoiło, mieliśmy w końcu czas, by skomunikować się z ekipą Hamiltona - powiedział Charlie Whiting, dyrektor wyścigowy F1.
Brytyjczyk zdradził, że zastrzeżeń do manewru Hamiltona nie zgłosiło Ferrari. Ostatecznie na Hamiltona nałożono jedynie reprymendę i tym samym nie stracił on zwycięstwa w Grand Prix Niemiec.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 84. Rafał Fronia: Możemy zdobyć K2 zimą. Muszą być spełnione trzy konkretne warunki