Ferrari pokazało w ostatnich miesiącach, że zawarcie bliskich sojuszy z mniejszymi zespołami może dać pozytywne efekty. Włosi najpierw rozpoczęli współpracę z Haasem, a ubiegłej zimy rozszerzyli ją o Saubera. Nad podobnym modelem współpracy myśli też Mercedes. Niemcy są w stanie kooperować z Racing Point Force India.
Po przeciwnej stronie barykady znajdują się Renault, McLaren i Williams. Przedstawiciele tych ekip od kilku miesięcy krytykują powstanie "super zespołów" i nie chcą, by Formuła 1 ewoluowała w tę stronę. Nie jest też tajemnicą, że szefowie wymienionych teamów z radością przyjęliby wprowadzenie do przepisów zakazu tego typu sojuszy.
- Będziemy się temu dokładnie przyglądać i na pewno poruszymy kwestie tego typu współpracy. Powstawanie sojuszy zaczęło się od Ferrari i Haasa - powiedział Charlie Whiting, dyrektor wyścigowy F1.
Zapewnienia ze strony FIA ucieszyły szefów McLarena. - Jestem bardzo zaniepokojony sytuacją. Gdyby właściciele F1 i FIA nie zaangażowali się w sprawę, pewnie zobaczylibyśmy jak największe zespoły nawiązują sojusze z tymi mniejszymi. Wszystko po to, by wymyślić nowy sposób wydawania pieniędzy. Dobrze, że ktoś dostrzegł problem i zdaje sobie sprawę z tego w jakim kierunku pójdzie ten sport, jeśli nikt nie zainterweniuje. Wierzę, że F1 i FIA coś z tym zrobią - stwierdził Zak Brown, szef stajni z Woking.
Brown zdradził, że prowadził rozmowy z władzami federacji, gdy dyskutowano na temat ratunku dla Racing Point Force India. - Otrzymaliśmy zapewnienie, że zespoły B zostaną zlikwidowane, bo to odejście od tego, co powinno funkcjonować w F1, gdzie każdy jest konstruktorem i kupuje jedynie silniki - dodał przedstawiciel McLarena.
ZOBACZ WIDEO Kuba Przygoński pokazał moc. "Powiedzieliśmy sobie, że albo się uda, albo nie dojedziemy"