Lewis Hamilton może się pochwalić imponującą serią czterech zwycięstw w Formule 1, dzięki czemu jego przewaga nad Sebastianem Vettelem wzrosła do 67 punktów. Jeśli wszystko ułoży się po myśli Brytyjczyka, to już podczas najbliższego Grand Prix Stanów Zjednoczonych będzie on świętować piąty w karierze tytuł mistrzowski.
33-latkowi pomogły błędy, jakie kierowca i zespół z Maranello popełnili w ostatnim czasie. Vettel rozbił się na prowadzeniu w Grand Prix Niemiec, później wykręcił "bączki" we Włoszech i Japonii. W kilku sytuacjach złą taktykę obrało też Ferrari.
- Razem jako zespół możemy sobie pogratulować za wywieranie presji w bezpośredniej walce z naszym największym rywalem. Mimo że oni ciągle się świetnie spisują, to jednak zawsze jeden z ich kierowców nie jest w stanie dostarczyć tak dobrego wyniku. To psychologiczna bitwa. Może nawet wojna, z której wychodzimy zwycięsko. Każdy z nas dał z siebie sto procent - powiedział kierowca Mercedesa.
Po pierwszej połowie sezonu to Vettel wydawał się być w lepszej sytuacji. Jednak wygrana w sześciu z siedmiu ostatnich wyścigów sprawiła, że Hamilton odwrócił losy rywalizacji o mistrzostwo.
- Trzymaliśmy się obranego kursu, robiliśmy wszystko zgodnie z planem. Od jakiegoś czasu mamy dobre tempo. Urządzamy pewne spotkania, planujemy kolejną rzecz, wracamy do fabryki i myślimy o kolejnym wyścigu. W tym wszystkim trudno jest zatrzymać się na chwilę, by pomyśleć jak wspaniałą pracę wykonujemy. I to jako kolektyw, a nie indywidualnie. Formuła 1 to maraton, a nie sprint. Kiedy biegniesz, czasem brakuje ci sił, by nadążyć za innymi. Wychodzi na to, że my mamy lepszą kondycję - dodał Hamilton.
ZOBACZ WIDEO Serie A: szczęśliwe zwycięstwo Romy. Fatalny rzut karny gracza Empoli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]