Po tym sezonie Daniel Ricciardo pożegna się z Red Bull Racing. Kierownictwo brytyjskiej ekipy chciałoby się rozstać z Australijczykiem w jak najlepszych stosunkach, ale ostatnimi czasy kierowca nie ma dużego szczęścia. Z powodu awarii samochodu 29-latek nie dojechał do mety w Stanach Zjednoczonych i Meksyku.
Dotkliwa dla Ricciardo była usterka w Mexico City, bo Australijczyk ruszał do wyścigu z pole position i liczył na dobry rezultat. Reprezentant "czerwonych byków" był tak sfrustrowany, że jego późniejsza wypowiedź sugerowała, że może go zabraknąć w dwóch wyścigach kończących sezon.
- Szczerze mówiąc, bardziej byłem sfrustrowany po Austin. Na oba wyścigi zaprosiłem dwójkę moich najbliższych przyjaciół. Przelecieli pół świata i zobaczyli jak dwukrotnie nie dojeżdżam do mety. Było źle - powiedział Ricciardo.
Podobne problemy nie dotykają Maxa Verstappena, który w Meksyku wygrał drugi wyścig w tym sezonie. Kierowca Red Bulla nie doszukuje się jednak teorii spiskowych w obecnej sytuacji. - To zwykły pech. W zeszłym roku on dotykał nas dość sprawiedliwie. Tym razem problemy mam głównie ja, ale chłopcy w zespole nadal mnie lubią, więc to nie może być jakieś działanie celowe - dodał.
Kierowca z Antypodów zapewnił, że już uporał się z frustracją. - Po wyścigu w Meksyku siedziałem w hotelu z przyjaciółmi, obejrzałem mecz baseballa, potem poszedłem z nimi na kolację. Spędziliśmy też tydzień w Los Angeles. Jest zatem nieźle - podsumował.
ZOBACZ WIDEO: Paweł Fajdek napisał książkę "Petarda". "Śmiałem się i mówiłem: Boże, co sobie ludzie pomyślą?"