Robert Kubica w krainie chaosu. Williams królestwem w przebudowie

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica

Robert Kubica wraca do Formuły 1 i staje przed olbrzymim wyzwaniem, bo jego zespół to dziś królestwo w przebudowie. Polaka czeka trudny czas. Williams ma za sobą najgorszy rok w dziejach ekipy, w trakcie którego poleciały głowy.

Tegoroczny bilans zysków i strat 7-krotnego mistrza świata konstruktorów jest przerażający. Williams w hierarchii zespołów F1 stoczył się z piątego miejsca na dziesiąte, zdobył pięć razy mniej punktów niż nękane karami Toro Rosso, a kilka ważnych postaci z pionu decyzyjnego poszło na bezrobocie.

Skok w tył

Według obliczeń eksperta "Autosportu", Gary'ego Andersona, Williams na poziomie osiągów zaliczył 1-procentowy regres w stosunku do wyników z ubiegłego roku. To wniosek uderzający, zwłaszcza jeśli przyłożymy go do rezultatów Saubera. Zespół Frederica Vasseura na początku sezonu osiągał wyniki podobne do ekipy z Grove, a rok zakończył jako czołowy zespół środka stawki.

Postęp zespołów w stosunku do sezonu 2017. Sauber poprawił wyniki o ok. 1,5% (spadek czasu trwania okrążenia), Williams jeździł zaś ponad 1% wolniej (wzrost czasu okrążenia) / źródło: Autosport
Postęp zespołów w stosunku do sezonu 2017. Sauber poprawił wyniki o ok. 1,5% (spadek czasu trwania okrążenia), Williams jeździł zaś ponad 1% wolniej (wzrost czasu okrążenia) / źródło: Autosport

- Wydawało się, że Williams zrobił duży postęp. Stworzył bolid bardziej kompleksowy, bliższy temu, czym dysponują czołowe zespoły. Każdy może jednak kopiować pomysły, kluczem jest ich zrozumienie. A Williams miał tu spore braki - wyjaśnia Anderson. - Zespół zrobił pewne postępy w zakresie stabilności bolidu podczas hamowania, było też kilka innych zmian. Do przełomu jednak nie doszło.

Lance Stroll już w połowie sezonu oznajmił, że jego ekipa ma najgorszy samochód w stawce. - Został źle zaprojektowany już na samym początku i tak naprawdę w żadnym momencie sezonu go nie rozwinęliśmy, nie poszliśmy do przodu - pieklił się młody kierowca.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Włodzimierz Zientarski: Powrót Kubicy to w pewnym sensie medyczny cud

W dużym skrócie: projektanci modelu FW41 zawalili konstrukcję nadwozia. Pożyczyli pomysły od Ferrari i Mercedesa, ale nie umieli ich wykorzystać. Już podczas przedsezonowych testów okazało się, że bolid ma problemy ze stabilnością, dogrzewaniem opon oraz hamowaniem na wejściach w zakręty. Mówił o tym dyrektor techniczny Paddy Lowe. Były kierowca Alex Wurz oznajmił zaś, że bolid "traci docisk przy dyfuzorze, a zidentyfikowanie problemu to tylko 10 proc. pracy do wykonania".

Jakby tego było mało, kiedy F1 przeniosła się w cieplejsze rejony świata, na listę kłopotów wskoczyła efektywność systemu chłodzenia. Według "Auto moto und sport" Williams skopiował go od swojego dostawcy silników Mercedesa. W bolidzie przygotowanym przez ekipę z Grove rozwiązania Niemców nie spisywały się najlepiej. Problemy sprawiły, że na niektórych torach Stroll i Siergiej Sirotkin walczyli przede wszystkim z własnym bolidem, nie z rywalami.

Nadzieja 2019

F1 na najwyższym poziomie to ekonomiczna gra na zarządzanie zasobami. - Trzeba je wykorzystywać w taki sposób, aby mieć jak największe szanse na sukces - wyjaśnia w swojej książce "Rywalizacja totalna" inżynier Ross Brawn. I przypomina, jak w 2013 roku jego Mercedes do przerwy letniej jak równy z równym walczył z Red Bullem o mistrzostwo świata, ale jesienią odpuścił. Wszystko po to, aby skupić się na celach długofalowych i projekcie samochodu, który rok później zdominował stawkę.

Kluczowym pytaniem o najbliższą przyszłość Williamsa jest to, jak wcześnie władze zespołu uznały, że czas spisać sezon na straty i zająć się gruntownym przeprojektowaniem bolidu pod kątem kolejnego. Na pewno w trakcie roku samochód przeszedł zmiany, korektom poddano m. in. wygląd przedniego i tylnego skrzydła. Wakacyjne testy na Hungaroringu w całości poświęcono za to pracom nad modelem FW42.
[nextpage]Iskra nadziei dla ekipy z Grove to także zmiany regulaminowe na nowy sezon. Przednie skrzydło będzie szersze, a jego konstrukcja uproszczona. Zwężeniu ulegnie ponadto bieżnik opon, co - według Pirelli - ma zapobiec ich przegrzewaniu oraz blisteringowi (pękające pęcherze). Zdania w sprawie zmian dotyczących aerodynamiki są w padoku podzielone. Większość ekspertów uważa, że rewolucji nie będzie.

Inaczej na sprawę patrzy Toto Wolff. Szef Mercedesa w rozmowie z "Motosportem" przypomina 2009 rok, kiedy inżynierowie Brawn GP wymyślili podwójny dyfuzor, dzięki któremu mistrzem świata został Jenson Button. - Może tym razem również jakieś zespoły znajdą lukę w przepisach. Traktujemy wszystkich poważnie. Nawet Williams może stworzyć samochód, który nas pokona - mówi. Pierwsze efekty zimowych prac zobaczymy podczas lutowych testów w Barcelonie.

Wielka przebudowa

Williams musi dźwignąć się z dna, choć na początku roku szefostwo zespołu wierzyło w sukces. 2018 rok miał być początkiem dobrej zmiany. Kilka miesięcy wcześniej do zespołu wrócił opromieniony trzema tytułami mistrzowskimi w barwach Mercedesa Lowe i zaczął przebudowę. Brytyjczyk ma wprowadzić legendarny zespół w nowy wiek.

- Za nami rok szalenie trudny, ale i w wielu aspektach dobry. Zyskaliśmy koncept oraz motywację do wprowadzenia istotnych zmian w funkcjonowaniu całego zespołu. Chodzi o podejście, którego od lat, a może nigdy, w Williamsie nie było - mówi Lowe "Autosportowi". Jego zdaniem tegoroczne wyniki nie są efektem nagłego załamania, tylko kursu, w jakim zespół zmierza od lat. - Mamy setki powodów. Dotyczą one zarówno samochodu, jak i procesu jego projektowania oraz rozwoju. Staramy się poprawiać w każdym aspekcie. To dopiero początek.

Lowe dziś jest zderzakiem, bo to on i Dirk de Beer firmowali nazwiskami bolid FW41. Tego drugiego już w zespole nie ma, odszedł pod koniec maja. Wcześniej ekipę opuścił główny konstruktor Ed Wood, w listopadzie szef inżynierów wyścigowych Rob Smedley. Dyrektor Williamsa podkreśla, że nie planuje transferów, bo ma w Grove "wielu świetnych inżynierów z ogromnym doświadczeniem". - To wielki atut, ale i przywara, bo ludzie potrzebują świeżości na polu idei i podejścia - mówi.

Nowe czasy F1

Williams stoi przed trudnym wyzwaniem, jego model biznesowy jest dziś na tle czołówki F1 archaiczny. Czasy, kiedy Frank Williams i Patrik Head konstruowali bolidy w 500-metrowej hali po fabryce dywanów to odległa przeszłość. Dziś królowa motosportu nie jest krajem dla biednych ludzi. Prym wiodą w nim zespoły fabryczne oraz bogacze napędzani wielką kasą. Zespół z Grove to siła tradycji, dziedzictwo pionierów myśli. Zespół zbyt biedny na włączenie się do gry o tytuł i zbyt dumny, by stać się klientem jednego z możnych.

Ekipa Kubicy nigdy nie będzie Haasem, który w ostatnich sezonach zrewolucjonizował podejście do ścigania w F1. Stajnia nadzorowana przez Gunthera Steinera wszystkie możliwe podzespoły kupuje od Ferrari. I przy minimalnych nakładach osiąga imponujące wyniki. Williams zacieśnia współpracę z Mercedesem, latem mówiło się nawet o zakupie skrzyni biegów. Plany zaskakującej wolty zdementował jednak Lowe.

Nadzieją dla takiego zespołu, jak Williams, mogą być zmiany regulaminowe planowane przez Liberty Media w sezonie 2021. Nowe władze F1 chcą wprowadzić limity budżetowe dla zespołów oraz zmienić reguły podziału zysków, co w połączeniu z rewizją regulaminu sportowego (kolejne zmiany aerodynamiczne, większe obręcze kół, likwidacja koców grzewczych) ma wyrównać szanse mniejszych ekip i zakończyć dominację "wielkiej trójki" (Ferrari, Mercedes, Red Bull).

To wszystko jednak kwestia przyszłości, w której udział Kubicy jest niepewny. Polak na razie związał się z Williamsem na rok. To, gdzie wyląduje później, zależy od pracy, którą wykona w przyszłym sezonie - zarówno na torze, jak i poza nim.

Autor na Twitterze:

Źródło artykułu: