Historią Roberta Kubicy żyły miliony kibiców, i to nie tylko Formuły 1. Gdy w listopadzie Polak podpisywał kontrakt z Williamsem, najbardziej szanowani dziennikarze i rywale z toru określali to mianem jednego z największych powrotów w historii sportu. Do czynnej rywalizacji wraca bowiem człowiek, który w roku 2011 mógł stracić życie w wypadku na trasie rajdu. Ktoś, kto mimo znacznych ograniczeń fizycznych potrafi bez przeszkód prowadzić samochód F1.
Tymczasem nazwiska Kubicy próżno szukać wśród nominowanych do Laureusa, czyli Sportowego Oscara, w kategorii "powrót roku". To skandal. Tym bardziej jeśli spojrzymy na nazwiska sportowców, którzy zostali wyróżnieni przez kapitułę plebiscytu.
Na liście znajduje się chociażby Tiger Woods, który po pięciu latach przerwy ponownie triumfował w prestiżowym Tour Championship. Amerykanin miał swoje problemy, kilkukrotnie operowano mu plecy, ale to nic przy doświadczeniach Kubicy. Polski kierowca nawet nie potrafi zliczyć, ile razy był poddawany zabiegom po wypadku w Ronde di Andora.
Szansę na Sportowego Oscara ma też Lindsey Vonn, która z zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu wróciła z brązowym medalem. Było to zwieńczenie jej kariery, w której nie brakowało trudnych momentów i kontuzji. Owszem, sięgnęła po "krążek" jako najstarsza przedstawicielka swojej dyscypliny, ale podobnie jak w przypadku Woodsa, jej doświadczenia w żaden sposób nie dorównują tym, przez które przechodził Kubica.
W kategorii "powrót roku" uwzględniono też Vinesh Phogat. Hinduska zapaśniczka w roku 2016 odniosła kontuzję podczas igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, a dwa lata później sięgnęła po złoty medal Igrzysk Azjatyckich. Nominowana Bibian Mentel-Spee wywalczyła dwa złote medale na zimowych igrzyskach paraolimpijskich dwa miesiące po wygraniu walki z rakiem.
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar jest jak skoki narciarskie. "Mamy oddać dwa równe skoki"
Mark McMorris zdobył w Pjongczangu brązowy medal w slopestyle'u, choć ledwie dwanaście miesięcy wcześniej przeżył fatalny wypadek. Z kolei Yuzuru Hanyu wywalczył w Pjongczangu drugie mistrzostwo olimpijskie, mimo kontuzji kolana odniesionej ledwie kilka miesięcy przed imprezą.
Nie twierdzę, że Kubica powinien wygrać w cuglach statuetkę, bo doświadczenia niektórych wyżej wymienionych zawodników są równie traumatyczne, ale już sam brak nominacji jest faux-pas ze strony przedstawicieli Laureusa. Tym bardziej w sytuacji gdy potrafili docenić Lewisa Hamiltona i nominować go w kategorii "sportowiec roku".
Ktoś może powiedzieć, że przecież Polak nie wygrał żadnego medalu, nie stanął ani razu na podium wyścigu, a jedynie podpisał kontrakt. Tak, prawda. Tyle że Kubica był w pewnym momencie bliski śmierci, czego nie można powiedzieć chociażby o Woodsie. Co więcej, w przypadku takich dyscyplin jak golf czy snowboard wystarczą odpowiednia rehabilitacji i ciężki trening, by wrócić do stawki. W Formule 1 nie jest tak łatwo. Stawka liczy jedynie 20 kierowców. Nie wystarczy jedynie zgłosić chęć udziału w zawodach, by dostać szansę na spektakularny powrót.
Kubica wie o tym najlepiej. Spędził przecież 12 miesięcy w charakterze kierowcy rezerwowego w Williamsie. Dlatego już przed rokiem apelowałem, by docenić wyczyn Polaka i przyznać mu statuetkę w kategorii "powrót roku" za to, że ponownie wsiadł do samochodu F1, chociaż wszyscy go skreślili. Bo tak naprawdę w powrót do F1 na pewnym etapie wierzył jedynie Kubica i garstka jego fanów. Nikt więcej.
Na szczęście przedstawiciele Laureusa mają szansę naprawić swój błąd. Za rok będzie kolejna szansa, by docenić wyczyn Kubicy i wynagrodzić go za powrót do regularnej rywalizacji w królowej motorsportu. Polak najpewniej nie wygra w nadchodzącym sezonie żadnego wyścigu, mało realne jest też zdobycie podium, ale tak wyglądają realia F1. Miejmy nadzieję, że osoby odpowiedzialne za Sportowego Oscara mają tego świadomość.