Nie sprawdziły się czarne scenariusze mówiące o możliwej powtórce sprzed roku. Tym razem atak zimy nikomu w Barcelonie nie grozi. To dobra informacja dla zespołów Formuły 1, bo zważywszy na zmiany regulaminowe i nową aerodynamikę mają one nad czym pracować. Liczy się przejechanie jak największych dystansów.
Pierwsza tura testów potrwa cztery dni (18-21 lutego). Kierowcy będą mieć tor do dyspozycji w godz. 9-18, z godzinną przerwą na obiad w połowie sesji.
Problemy Williamsa
Nowe przepisy sprawiły, że niektóre ekipy wprost mówiły o tym, że mogą nie zdążyć ze złożeniem samochodu na poniedziałek. Cyril Abiteboul, szef Renault, żartował nawet z sytuacji i zapewniał, że w najgorszym przypadku będzie zapraszać dziennikarzy do motorhome'u, by serwować im kawę.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Wisławski: Robert Kubica to dla mnie "nadczłowiek". Kierowca totalny!
Oprócz Renault opóźnienie miały też Williams i Racing Point. Ostatecznie tylko zespołu Roberta Kubicy nie zobaczymy w akcji podczas pierwszego dnia jazd. To zły znak. Zwłaszcza, że część rywali odjechała wcześniej dzień filmowy, w trakcie którego mogła wyłapać ewentualne mankamenty. Williams tego nie zrobił, co więcej stracił jeden dzień testowy.
Sytuacja z Baku miała wpływ na odejście Ricciardo. Czytaj więcej!
Niedzielny komunikat o tym, że model FW42 nie będzie gotowy na czas nie mógł zaskoczyć kierowców Williamsa. Oni doskonale zdawali sobie sprawę z tego, jak wygląda sytuacja. Im zostaje mieć nadzieję, że kolejne dni upłyną bez problemów i uda się wykorzystać pierwszą turę testów w Barcelonie, by zoptymalizować nową maszynę.
McLaren chce się odbić od dna
McLaren obok Williamsa był największym przegranym minionego sezonu. Dlatego testy w Barcelonie będą dla niego tak ważne. Zeszłoroczne zostały zakłócone przez problemy związane z przesiadką na silniki Renault. Dopiero później wyszło na jaw, że model MCL33 był źle zaprojektowany od podstaw i nie dawał nadziei na walkę w czołówce.
Stajnia z Woking, i pod tym względem też jest podobna do Williamsa, liczy na wyciągnięcie błędów i poprawę wyników wraz z modelem MCL34. Nadzieje są ogromne, a dodatkowo napędzają je wypowiedzi szefów Renault na temat postępów w osiągach silnika.
Jedno jest pewne. W Barcelonie Carlosa Sainza i Lando Norrisa czeka ogrom pracy. Obaj są nowymi postaciami w zespole i z pewnością nie chcą znaleźć się w sytuacji jak ich poprzednich w roku 2018.
Czas zmian
Podczas gdy uwaga polskich kibiców zwrócona jest na Williamsie, pozostali patrzą w kierunku Ferrari, Red Bull Racing i Renault. W tych zespołach mieliśmy ostatniej zimy zmiany wśród kierowców. We włoskiej stajni test czeka Charlesa Leclerca, którego niektórzy widzą wśród kandydata do tytułu w roku 2019. Jeśli młody Monakijczyk chce nastraszyć Sebastiana Vettela, to musi jak najlepiej wykorzystać czas testowy w Barcelonie. Przejechać sporo okrążeń, zrozumieć przy tym zachowanie zespołu i samochodu.
W "czerwonych bykach" Pierre Gasly będzie chciał udowodnić, że nie jest gorszy od Maxa Verstappena. Obaj kierowcy mają przy tym do wykonania ogrom pracy ze względu na fakt, że Red Bull zmienił dostawcę silników. W lepszej sytuacji wydaje się być Gasly, który poznał jednostki napędowe Hondy przy okazji ubiegłorocznych startów w Toro Rosso.
Sebastian Vettel nie myśli o odejściu z Ferrari. Czytaj więcej!
Z kolei w Renault ciekawe będzie śledzenie poczynań Daniela Ricciardo, który porzucił znacznie lepszą ekipę Red Bulla, by dołączyć do Francuzów. Australijczyk w Barcelonie rozpoczyna pracę, która ma przywrócić zespół z Enstone na szczyt Formuły 1. W tym roku zespół nie marzy jeszcze o wygrywaniu wyścigów, ale w roku 2020 tak. Dlatego przed Ricciardo ogrom pracy.
Łukasz Kuczera z Barcelony